Po dłuższej przerwie zaktualizowałam grę i mody, po czym trochę pograłam. Stąd zamieściłam fotkę w „Komiksowych Zabawach-edycji 110” i ta poniekąd słodka scenka zainspirowała mnie do rozszerzenia tematu, tym bardziej, że u moich Simów nieco się zadziało. Nie wiem co się stało, ale uporządkowane dotychczas ludziki stały się nieprzewidywalne, zaczęły chadzać swoimi drogami, zrywać dawne romanse, nawiązywać nowe, a nastolatkowie wkroczyli w fazę pierwszych młodzieńczych zauroczeń.
Uprzedzam jednak, że w komiksie może pojawić się specyficzne poczucie humoru, więc jeśli ktoś poczuje się urażony z jakiegoś powodu – przepraszam, aczkolwiek niemiłe zachowanie nie było moim zamiarem. Moi Simowie nie są ideałami i czasem targają nimi różne emocje.
Wampir i wiedźma, czyli Romeo i Julia
(Walentynkowe „love story” – impresja)
„[…]
O, Romeo, słowiczy sokole!
O, tęsknoto niewieścich pokoleń!
Otworzyłam ci okno na tę moją samotność,
o, Romeo!
Czy jesteś na dole?
Czy jesteś na dole?
A na dole jak zwykle nikogo.
Może kolej z Werony za drogo?
Może konno wyruszył,
a koń nieżyczliwie odnosi się doń?
Może nie ma na klimat nasz palta?
Może właśnie dokańcza Tybalta?
Może zły mu Kapulet
sprzeniewierzył amulet,
więc w uśpioną uliczkę znów krzyczę […]”.
(Jeremi Przybora, „O, Romeo!”- piosenka śpiewana przez niesamowitą Kalinę Jędrusik)
W rolach głównych:
***
Na zakończenie, trochę wyjaśnienień. We wcześniejszych komiksach nie wchodziłam w temat preferencji romantycznych moich Simów, ani nie wspominałam, jakie w tym względzie mają zainteresowania, gdyż ten temat rzadko bywał istotny w moich historyjkach.
W sumie tylko raz opisałam (w komentarzu do Bobinkowej opowieści o magach) jak gra zmieniła preferencje moich Simów z ustawień fabrycznych w CAS na… nie wiem jak to nazwać? Bardziej osobiste? I tam faktycznie była już wzmianka o Caligalu. A jako, że w grze długo się to w żaden sposób nie odzwierciedlało, to i dalszego tematu nie było.
A potem, wiadomo – jak to Simy – zanim się człowiek nie obejrzy, to znienacka ślub biorą, mają dzieci, albo się rozstają. Wystarczy chwilę pograć inną rodziną, albo nawet grać tą samą, jedynie skupić się na innym mieszkańcu parceli i w tym czasie pozostali robią co chcą. A że mają wolną wolę, bywają nieobliczalni. Dobrze, że w tym przypadku zorientowałam się na tyle szybko, że zdążyłam ze ślubem. I teraz wiadomo, dlaczego Ben został postawiony przed faktem dokonanym.
Jeśli chodzi o Petra, pierwszy raz pojawił się w domu czterech magów po to, by… powiesić na sznurkach w ogrodzie pranie (leżące w pralce od kilkunastu godzin). To mnie tak rozbawiło, że wstawiłam screena do którejś z „Fotek Tygodnia”. Potem, jak zresztą pozostali znajomi, odwiedzał parcelę regularnie.
Natomiast co do Romea i Julii, czyli Vincenta i Flory, to nie mam pojęcia kiedy naprawdę zawarli znajomość. Vincent był dobrym znajomym czterech magów. Podobnie jak Petr, samoistnie pojawił się kiedyś na ich parceli i zapukał do drzwi, a potem przychodził w gościnę dość regularnie. Flora również się tu zjawiała, ale że ja zawsze miałam pełną chatę Simów, to za bardzo nie ogarniałam, co kto robi. Za moją wiedzą, nastolatkowie spotkali się na weselu Caligala. Potem zaczęłam grać rodziną Flory, a wówczas zadzwonił Vincent z zaproszeniem na randkę. I wtedy odkryłam, że odkryłam, że młody wampir i Flora mają prawie pełen pasek przyjaźni oraz zapoczątkowany pasek romansu…
W wyniku zaistniałych wydarzeń miałam okazję zobaczyć jak wygląda ślub w ramach pakietu „Ślubne historie”. Niestety, u moich Simów rzadko bywało aż tak romantycznie, by ktoś miał ochotę składać przysięgę małżeńską.
W moich wcześniejszych rozgrywkach miałam zaledwie trzy śluby. Pierwszy, wiele lat temu – tylko na bazie podstawki – wzięty przez moją pierwszą Simką i jej adoratora. Wtedy nie miałam łuków ślubnych, więc był to cichy ślub.
Drugi ślub, Aleksandry córki jednego z moich ulubionych starszych Simów i Knoxa Greenburga odbył się już w domu weselnym, z łukiem, gośćmi oraz imprezą. Wszystko przebiegło sprawnie oraz bez większych wpadek. Trzeci związek małżeński – znów cichy – zawarli Weronika i Ben (którzy pojawią się w dzisiejszym komiksie).
Obecna uroczystość ślubno-weselna zorganizowana już na bazie „Ślubnych historii”, była czwartym ślubem w moich rozgrywkach. I jakkolwiek miałam nadzieję, że błędy związane z tym pakietem zostały już naprawione, to okazało się – że jednak nie do końca.
Niestety, w niektórych momentach impreza wyglądała wręcz groteskowo. Niektórzy Simowie ubrali się dość ekstrawagancko i oryginalnie, ale niech im będzie, skoro tak chcieli…
Podejścia do zawarcia związku małżeńskiego były dwa. Podczas pierwszego z nich, Sim udzielający ślubu nie raczył ruszyć tyłka z krzesła, a znudzeni oczekiwaniem młodzi i goście, poszli w kierunku lodówki, by podkradać schowane tam weselne smakołyki. Kilkoro z nich wyszło na dwór i wróciło w zimowych puchowych kurtkach na salę!. Ale ok., przebrałam ich i zapamiętałam, że trzeba pilnować wyjścia.
Drugie podejście było udane, choć nie bez zgrzytów; tym razem musiałam łapać w locie młodych, bo zanim doszli do łuku, zbaczali z drogi i szli rozmawiać z „gawiedzią”, jakby zupełnie zapomnieli, po co tu przyszli. Oczywiście zgrupowani Simowie, zamiast zająć miejsca, blokowali alejkę ślubną, a młodzi do ołtarza i z powrotem szli slalomem…
Śmiałam się, że na ślubie najmłodszego z magów Bobi, niektórzy zachowywali się tak, jakby byli na pogrzebie. A teraz przyszła kryska na Matyska i u mnie było jeszcze gorzej. Wystąpiła nawet „zawodowa grupa płaczek”, odziana na czarno… I tak ogólnie mówiąc - pomysły zawarte w pakiecie są świetne, ale wciąż wymagają dopracowania.
Sześcioro głównych bohaterów historyjki jest mojej produkcji, natomiast siódmego, czyli Petra można znaleźć w Galerii Bobi @bobas52.