Balety u Krewety
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Balety u Krewety
Z trojaczkami się nie udało, ale można to rozłożyć na raty
ODCINEK 21 - PORADY NA ZDRADY
W swym romansie Czesław popełnił jeden poważny błąd: schadzki z Patrycją urządzał sobie w mieszkaniu Cecylii. A jego siostrzenica uważała, że solidarność jajników ważniejsza jest niż więzy krwi i postanowiła poinformować Danutę o zaistniałej sytuacji.
- Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że Boguś kręci na boku z jakąś lafiryndą?
- Tak… rozmawialiście o tym? Sprawa się wyjaśniła?
- Nie do końca, właściwie to następnego wieczoru spłodziliśmy dziecko. Nie w tym rzecz… Jestem ci wdzięczna za troskę, dlatego uznałam, że musisz coś wiedzieć – Czesław cię zdradza.
- Co?! Z kim?
- Daj spokój, też sobie wybrał! Jakaś Pati, młoda, seksowna, długowłosa blondynka. Otwarta, bezkonfliktowa abstynentka. Nie dorasta ci do pięt!
Chociaż Ewelina nie wiedziała o wybrykach ojca, szybko zauważyła, że matka jest w coraz gorszym stanie – zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Nigdy nie miały szczególnie dobrego kontaktu, ale ruda nastolatka (mocno zakręcona na punkcie sportu) wyciągnęła rodzicielkę na ulubioną siłownię.
- Zobaczysz mamo, jak ci endorfiny trysną!
- Nie potrzebuję… żeby… mi cokolwiek… tryskało.
- Zgubisz trochę brzuszka.
- Nie jest… aż… tak… źle.
- Wrócisz do formy sprzed ciąży.
- Nigdy… do takiej… nie wrócę.
- Wszyscy faceci znów się będą za tobą oglądać, o tacie nie wspominając!
- Zwiększaj obciążenie, mięczaku!
Plan Eweliny zadziałał znakomicie. Danuta po wycieńczającym treningu poczuła się znacznie lepiej i atrakcyjniej, bo przecież nic tak nie poprawia figury, jak jednorazowa wizyta na siłowni. Pewna siebie malarka poszła nawet do pubu i ku zdumieniu wszystkich nie zamówiła ani jednego drinka! Wolała potańczyć i poflirtować z przypadkowym przystojniakiem, sprawdzając, czy nadal ma „to coś”.
Otóż miała. Z rudowłosym (a jakże!) elegantem o zbyt ambitnych tematach podyskutować nie mogła, ale nie chodziło przecież o znalezienie bratniej duszy, a potwierdzenie własnej atrakcyjności fizycznej. Nieznajomy solidnie podbudował samoocenę Danuty, nie mogąc oderwać od niej wzroku, a następnie ust.
„No, mężulku, szkoda że tego nie widzisz… ale spokojnie, jeszcze zobaczysz co straciłeś”.
- Eee, nie bardzo rozumiem?
- Powiedziałam to na głos? Nieważne, całuj dalej.
- To było dziwne, ale… okej, kontynuujmy!
A propos niezręcznych sytuacji damsko-męskich… Bogusław Wojewoda wiedział już, że może sobie u boku Cecylii pozwolić na wiele. Do jego obowiązków należało płodzenie dzieci i pozowanie do uroczych zdjęć na Simstagramie, wierność nie była wymagana; co najwyżej opcjonalna. Dlatego postanowił spróbować sił w walce o względy Donaty.
- Słuchaj mała, mieszkamy razem, jestem twoim szwagrem, może byśmy się pobzykali?
- A byłabym zainteresowana takim układem ponieważ…?
- Ponieważ lubisz dopiekać swojej siostrze, a co w rodzinie to nie zginie, hehe!
Siwobrody trafił w punkt, ale Donata stanowczo odmówiła. O dziwo nie gustowała w facetach typu „obleśny spocony wujek”. Należało spakować walizki i szukać nowego lokum.
Gdzie, jeśli nie u kochanej, ciepłej i troskliwej mamy?
- Oczywiście, że możesz się wprowadzić, córeczko. Będziesz mi usługiwać w ostatnich dniach życia, podasz szklankę wody, kiedy będę zbyt skacowana, żeby sama po nią sięgnąć. Musisz tylko wiedzieć, że mam już jednego współlokatora… Poznaj Mrocznego Kosiarza!
- Mieszkasz ze śmiercią? To lekka przesada, nawet jak na twoje standardy.
- Daj spokój, polubisz Kostusia, macie podobne poczucie humoru i oboje lubicie grobową ciszę.
Donata wzruszyła ramionami, ale w głowie już układała plan, jak pozbyć się Śmierci po śmierci Barbary.
U Cecylii wreszcie nadszedł długo wyczekiwany moment porodu. Zgodnie z najnowszymi zaleceniami użytkowniczek „Forum Madka”, rozwiązanie nastąpiło na świeżym powietrzu, a konkretnie w przydomowym ogródku. Przypadkowi przechodnie trochę krzywo patrzyli na cud narodzin, ale chwilę później blondynka trzymała w ramionach swą pierwszą córkę, Florencję.
Tymczasem swój debiut w roli ducha zaliczył Benedykt.
- I jak się synku czujesz w ektoplazmatycznej formie?
- Trochę dziwnie mamo… Fajne jest to, że mogę przenikać przez ściany i być niewidzialny – co sobie popatrzę to moje!
- Nie chciałbyś do nas wrócić na stałe? Tak jak ja?
- O nie, przeżywam drugą młodość i nie zamierzam osiadać w jednym miejscu! W damskich akademikach zaskakująco często urządzają seanse spirytystyczne, muszę trzymać rękę na pulsie… O nie, ja nie mam pulsu!!!
- Ech, coraz więcej amatorów pcha się do zabawy…
Danuta kontynuowała wielką metamorfozę. Od ponad tygodnia nie wzięła do ust kropli alkoholu, zaczęła regularnie ćwiczyć, wreszcie kupiła nową sukienkę, zrobiła elegancki makijaż i wyglądając jak milion simleonów, oświadczyła mężowi:
- Wychodzę na imprezę, nie czekaj – wrócę późno.
Czesław, widząc żonę w nowym wydaniu, z wrażenia przerwał przeżuwanie smażonej ryby.
- Wow… ale… tak sama?
- Chyba będą moi starzy znajomi z ASP, zresztą nie wiem… W każdym razie, na pewno będę się świetnie bawić.
- Pięknie wyglądasz.
- Och, naprawdę? Założyłam na szybko co akurat wisiało w szafie.
Cel osiągnięty!
Cecylia Kreweta-Wojewoda nie zasypiała gruszek w popiele. Kilka dni po narodzinach Florencji, przekazała mężowi nie(spodziewane) wieści:
- Jestem w ciąży!
- Znowuuuu….? Poczekaj, pójdę wyrzucić śmieci.
Czyżby kolejny przypadek ojca, który wyszedł ze śmieciami i nigdy nie wrócił?
Mały Edward, mimo bardzo młodego wieku, zdradzał wielkie zainteresowanie modą. Ku zdziwieniu starszej siostry, wybrał sobie strój, w którym wyglądał niczym miniaturowa kopia Eltona Johna. Czyżby zapowiedź przyszłego upodobania do… muzyki? Być może. Tylko ta kupa w majtkach nie bardzo pasowała do wizerunku cenionego kompozytora.
Gdy osiągnął wiek szkolny, dla własnego bezpieczeństwa, wrócił do bardziej standardowych ciuchów. Nie zmieniło to jednak faktu, że przeczesywał internet w poszukiwaniu fortepianów, gitar i fletów prostych.
Czesław zaczynał wątpić, czy romans z Patrycją ma w ogóle sens. Uzmysłowił sobie, że przecież ma piękną, od dłuższego czasu czystą żonę, dwójkę dzieci… Po co to wszystko komplikować? Postanowił powiedzieć kochance, że kończy przelotną znajomość.
- Słuchaj, musimy poważnie pogadać.
- Wniosłeś pozew rozwodowy? Cudnie! To kiedy wyrzucasz starą z chałupy i będę mogła się wprowadzić?
- Właściwie to nie… Nie chcę żebyś ze mną mieszkała.
- Wolisz jeszcze trochę spotykać się w tajemnicy? Ja też lubię ten dreszczyk emocji! Możemy poczekać.
- Nie, chodzi o to, że... Musimy zakończyć…
- Twoje małżeństwo. No przecież wiem misiu!
- Ech… To może zatańczmy.
ODCINEK 21 - PORADY NA ZDRADY
W swym romansie Czesław popełnił jeden poważny błąd: schadzki z Patrycją urządzał sobie w mieszkaniu Cecylii. A jego siostrzenica uważała, że solidarność jajników ważniejsza jest niż więzy krwi i postanowiła poinformować Danutę o zaistniałej sytuacji.
- Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że Boguś kręci na boku z jakąś lafiryndą?
- Tak… rozmawialiście o tym? Sprawa się wyjaśniła?
- Nie do końca, właściwie to następnego wieczoru spłodziliśmy dziecko. Nie w tym rzecz… Jestem ci wdzięczna za troskę, dlatego uznałam, że musisz coś wiedzieć – Czesław cię zdradza.
- Co?! Z kim?
- Daj spokój, też sobie wybrał! Jakaś Pati, młoda, seksowna, długowłosa blondynka. Otwarta, bezkonfliktowa abstynentka. Nie dorasta ci do pięt!
Chociaż Ewelina nie wiedziała o wybrykach ojca, szybko zauważyła, że matka jest w coraz gorszym stanie – zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Nigdy nie miały szczególnie dobrego kontaktu, ale ruda nastolatka (mocno zakręcona na punkcie sportu) wyciągnęła rodzicielkę na ulubioną siłownię.
- Zobaczysz mamo, jak ci endorfiny trysną!
- Nie potrzebuję… żeby… mi cokolwiek… tryskało.
- Zgubisz trochę brzuszka.
- Nie jest… aż… tak… źle.
- Wrócisz do formy sprzed ciąży.
- Nigdy… do takiej… nie wrócę.
- Wszyscy faceci znów się będą za tobą oglądać, o tacie nie wspominając!
- Zwiększaj obciążenie, mięczaku!
Plan Eweliny zadziałał znakomicie. Danuta po wycieńczającym treningu poczuła się znacznie lepiej i atrakcyjniej, bo przecież nic tak nie poprawia figury, jak jednorazowa wizyta na siłowni. Pewna siebie malarka poszła nawet do pubu i ku zdumieniu wszystkich nie zamówiła ani jednego drinka! Wolała potańczyć i poflirtować z przypadkowym przystojniakiem, sprawdzając, czy nadal ma „to coś”.
Otóż miała. Z rudowłosym (a jakże!) elegantem o zbyt ambitnych tematach podyskutować nie mogła, ale nie chodziło przecież o znalezienie bratniej duszy, a potwierdzenie własnej atrakcyjności fizycznej. Nieznajomy solidnie podbudował samoocenę Danuty, nie mogąc oderwać od niej wzroku, a następnie ust.
„No, mężulku, szkoda że tego nie widzisz… ale spokojnie, jeszcze zobaczysz co straciłeś”.
- Eee, nie bardzo rozumiem?
- Powiedziałam to na głos? Nieważne, całuj dalej.
- To było dziwne, ale… okej, kontynuujmy!
A propos niezręcznych sytuacji damsko-męskich… Bogusław Wojewoda wiedział już, że może sobie u boku Cecylii pozwolić na wiele. Do jego obowiązków należało płodzenie dzieci i pozowanie do uroczych zdjęć na Simstagramie, wierność nie była wymagana; co najwyżej opcjonalna. Dlatego postanowił spróbować sił w walce o względy Donaty.
- Słuchaj mała, mieszkamy razem, jestem twoim szwagrem, może byśmy się pobzykali?
- A byłabym zainteresowana takim układem ponieważ…?
- Ponieważ lubisz dopiekać swojej siostrze, a co w rodzinie to nie zginie, hehe!
Siwobrody trafił w punkt, ale Donata stanowczo odmówiła. O dziwo nie gustowała w facetach typu „obleśny spocony wujek”. Należało spakować walizki i szukać nowego lokum.
Gdzie, jeśli nie u kochanej, ciepłej i troskliwej mamy?
- Oczywiście, że możesz się wprowadzić, córeczko. Będziesz mi usługiwać w ostatnich dniach życia, podasz szklankę wody, kiedy będę zbyt skacowana, żeby sama po nią sięgnąć. Musisz tylko wiedzieć, że mam już jednego współlokatora… Poznaj Mrocznego Kosiarza!
- Mieszkasz ze śmiercią? To lekka przesada, nawet jak na twoje standardy.
- Daj spokój, polubisz Kostusia, macie podobne poczucie humoru i oboje lubicie grobową ciszę.
Donata wzruszyła ramionami, ale w głowie już układała plan, jak pozbyć się Śmierci po śmierci Barbary.
U Cecylii wreszcie nadszedł długo wyczekiwany moment porodu. Zgodnie z najnowszymi zaleceniami użytkowniczek „Forum Madka”, rozwiązanie nastąpiło na świeżym powietrzu, a konkretnie w przydomowym ogródku. Przypadkowi przechodnie trochę krzywo patrzyli na cud narodzin, ale chwilę później blondynka trzymała w ramionach swą pierwszą córkę, Florencję.
Tymczasem swój debiut w roli ducha zaliczył Benedykt.
- I jak się synku czujesz w ektoplazmatycznej formie?
- Trochę dziwnie mamo… Fajne jest to, że mogę przenikać przez ściany i być niewidzialny – co sobie popatrzę to moje!
- Nie chciałbyś do nas wrócić na stałe? Tak jak ja?
- O nie, przeżywam drugą młodość i nie zamierzam osiadać w jednym miejscu! W damskich akademikach zaskakująco często urządzają seanse spirytystyczne, muszę trzymać rękę na pulsie… O nie, ja nie mam pulsu!!!
- Ech, coraz więcej amatorów pcha się do zabawy…
Danuta kontynuowała wielką metamorfozę. Od ponad tygodnia nie wzięła do ust kropli alkoholu, zaczęła regularnie ćwiczyć, wreszcie kupiła nową sukienkę, zrobiła elegancki makijaż i wyglądając jak milion simleonów, oświadczyła mężowi:
- Wychodzę na imprezę, nie czekaj – wrócę późno.
Czesław, widząc żonę w nowym wydaniu, z wrażenia przerwał przeżuwanie smażonej ryby.
- Wow… ale… tak sama?
- Chyba będą moi starzy znajomi z ASP, zresztą nie wiem… W każdym razie, na pewno będę się świetnie bawić.
- Pięknie wyglądasz.
- Och, naprawdę? Założyłam na szybko co akurat wisiało w szafie.
Cel osiągnięty!
Cecylia Kreweta-Wojewoda nie zasypiała gruszek w popiele. Kilka dni po narodzinach Florencji, przekazała mężowi nie(spodziewane) wieści:
- Jestem w ciąży!
- Znowuuuu….? Poczekaj, pójdę wyrzucić śmieci.
Czyżby kolejny przypadek ojca, który wyszedł ze śmieciami i nigdy nie wrócił?
Mały Edward, mimo bardzo młodego wieku, zdradzał wielkie zainteresowanie modą. Ku zdziwieniu starszej siostry, wybrał sobie strój, w którym wyglądał niczym miniaturowa kopia Eltona Johna. Czyżby zapowiedź przyszłego upodobania do… muzyki? Być może. Tylko ta kupa w majtkach nie bardzo pasowała do wizerunku cenionego kompozytora.
Gdy osiągnął wiek szkolny, dla własnego bezpieczeństwa, wrócił do bardziej standardowych ciuchów. Nie zmieniło to jednak faktu, że przeczesywał internet w poszukiwaniu fortepianów, gitar i fletów prostych.
Czesław zaczynał wątpić, czy romans z Patrycją ma w ogóle sens. Uzmysłowił sobie, że przecież ma piękną, od dłuższego czasu czystą żonę, dwójkę dzieci… Po co to wszystko komplikować? Postanowił powiedzieć kochance, że kończy przelotną znajomość.
- Słuchaj, musimy poważnie pogadać.
- Wniosłeś pozew rozwodowy? Cudnie! To kiedy wyrzucasz starą z chałupy i będę mogła się wprowadzić?
- Właściwie to nie… Nie chcę żebyś ze mną mieszkała.
- Wolisz jeszcze trochę spotykać się w tajemnicy? Ja też lubię ten dreszczyk emocji! Możemy poczekać.
- Nie, chodzi o to, że... Musimy zakończyć…
- Twoje małżeństwo. No przecież wiem misiu!
- Ech… To może zatańczmy.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
W jakich-że to okolicznościach przyrody ten taniec? Widzę dość potępiające spojrzenie pani (w zielonym) na łóżku, Ta ekshibicjonistka sado-maso w stroju skompletowanym do pejcza też chyba niezbyt przychylnie nastawiona do Czesława i jego flamy. Wygląda na to, że Czesław niezbyt fortunnie wybrał miejsce na oświadczenie tej wiekopomnej decyzji - będę wierny jak odźwierny! Nie spodziewałam się tak stanowczej odmowy po Donacie. Dała odpór nachalnemu szwagrowi, no no?!? Ha, czasem jednak i żmije mają serce - inna sprawa, że zatrute jadem, jak nasza niekoleżanka. Będzie mogła pozbyć się balastu jadu na Kostusiu, ale czy nie wie, żę truposz nie umiera dwa razy?
Pojawiła się Flo... Ciekawa jestem, jaka będzie.
Pojawiła się Flo... Ciekawa jestem, jaka będzie.
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3470
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Ojciec wyszedł ze śmieciami i nie wrócił - samo (simowe) życie Nie patyczkuja sie te Twoje ludziki, rozwód jeszcze gorący i już bach przeprowadzka w planie. Jak pozbyć się śmierci po śmierci Barbary.. padłem Widząc Danutę ze swoim nowym narzeczonym miałem pierwszą myśl taką, że za chwile przeczytam, że oboje sa w ciazy :O bo ta poza przed tańcem z wypiętymi brzuszkami.. Ewelina wiedziała co robi, rodzinka zakręcona ale cza przyznać, wspiera się
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Panowie na razie dzielnie się bronią, ale ciąży ci u nas dostatek
ODCINEK 22 - OPOWIEŚĆ WIGILIJNA
Cecylia, rzecz jasna, kochała małą Florencję bezwarunkowo. Czy byłaby dzieckiem żywym, czy spokojnym; zainteresowanym sztuką, czy sportem – nieważne. Grunt, by wyrosła na uroczą, złotowłosą blondynkę. Modły młodej mamy zostały wysłuchane, córka właśnie po niej odziedziczyła kolor włosów. Teraz wszyscy będą się zachwycać i dostrzegać podobieństwo, a zdjęcia na Simstagramie otrzymywać będą miliony lajków!
Pierwsze podejście okazało się nad wyraz udane, można było zatem spokojnie urodzić kolejne dziecię. Niestety, tym razem ze względu na wcześniejsze skargi sąsiadów, poród musiał odbyć się w domowym zaciszu. Oby nie wpłynęło to źle na rozwój dziecka! Użytkowniczki forum „Madka.pl” radziły w takiej sytuacji zrobić dokładnie szesnaście głębokich wdechów, okręcić się pięć razy wokół własnej osi, nakreślić na brzuchu pentagram, zawiesić nad głową sprowadzony ze Szwajcarii kryształowy dzwonek, złożyć w ofierze czarnego koguta i wypić szklankę wody z Wisły, zawierającą drobinki jadalnego złota. To powinno zapobiec chorobom i uchronić maleństwo przed złymi urokami.
Idealny świat Cecylii był idealny. Chciała blondynkę? Dostała. Chciała drugą córkę? Dostała. Nie był to oczywiście przypadek, płeć dziecka została wywołana tradycyjnymi, acz zapomnianymi metodami: słuchaniem Britney Spears, jedzeniem koziego sera i spaniem z piłeczką pingpongową pod głową. Tym sposobem na świat przyszła Gabriela. Jak widać, Bogusław jednak wrócił z długiej wyprawy, mającej na celu pozbycie się worka pełnego śmieci.
Krąg życia, moi państwo. Barbara Kreweta nie zdążyła poznać nowej wnuczki, ponieważ umarła, zaprzeczając powiedzeniu, że złego licho nie bierze. Świadkiem zajścia (a właściwie zejścia) była Donata, która długo nie zwracała uwagi na konwulsje matki – najpierw należało zjeść tosta z serem i salami. Rozumiem dziewczynę, zimny nie smakuje już tak dobrze.
Ponury Żniwiarz niechętnie wykonał swą powinność. Przywiązał się do Barbary; była jego jedyną prawdziwą przyjaciółką. Sumienność i poczucie obowiązku nie pozwoliły mu jednak iść na żadne ustępstwa, nawet wśród kolegów z pracy uchodził za wyjątkowego służbistę.
- Starszy inspektor Kostucha, Najwyższa Izba Kontroli Zgonów.
- Co pan tu robi?
- Otrzymaliśmy anonimowy donos, że w tym domu może dojść do celowego zaniechania obowiązków służbowych. Istniało uzasadnione podejrzenie korupcji i/lub nepotyzmu. Widziałem jednak, że nie oszczędziłeś swojej znajomej. Gratuluję właściwej postawy. Szepnę słówko dyrekcji.
Ten dzień był dla Mrocznego Kosiarza istną huśtawką emocji! Najpierw śmierć Barbary, następnie szansa awansu… Gdy pierwsze emocje opadły, pozostał tylko smutek i żal po stracie ukochanej. Wraz z Donatą opłakiwali zmarłą, ale Żniwiarz w głębi ducha (?) wiedział, że wkrótce czeka go nieprzyjemna rozmowa z córką przyjaciółki. Nigdy nie była zwolenniczką wspólnego mieszkania, a fakt, że zabrał jej matkę, raczej nie poprawiał jego notowań.
Dorastanie, narodziny, śmierć… W rodzinie Krewetów zawsze dużo się dzieje. Jest jednak taki czas w roku, gdy codzienne problemy schodzą na dalszy plan, a świat nieco zwalnia swoje obroty: święta Bożego Narodzenia. Dionizy, chyba jako jedyny, nie przepadał za świąteczną atmosferą – migające światełka, przygotowywanie potraw, sprzątanie, kolędnicy zawodzący pod oknem… To wszystko zajmowało cenny czas i rozpraszało pisarza, który tworzył właśnie dzieło życia i skwapliwie korzystał z natchnienia.
Zuzanna nie miała wyjścia, musiała usługiwać kapryśnemu mężulkowi. Początkowo robiła to nawet chętnie, ponieważ zdawała sobie sprawę, jak ważna jest dla niego ta książka. Jeśli dzięki temu będzie szczęśliwy, czemu się trochę nie przemęczyć. Przygotowała na kolację ulubione spaghetti Dionizego, nie mogła jednak oprzeć się własnemu apetytowi i sama też wzięła kilka kęsów.
- Długo mam jeszcze czekać?!
- Już biegnę, kochanie!
Tak, utalentowany autor nie zamierzał marnować ani chwili na siedzenie przy stole i spożycie obiadu wraz z rodziną. Chciał pisać, pisać, pisać!
- Co to ma znaczyć?! Wyraźnie widać, że podjadałaś z mojego talerza! Czy ty mnie w ogóle choć trochę szanujesz?!
- Jeśli uważasz, że nie, to może naucz mnie szacunku wobec innych osób, jesteś w tym mistrzem…
Jednego Dionizy nie zaniedbywał – literackiej edukacji Feliksa. Na dobranoc przeczytał mu „Opowieść Wigilijną” – mogło być ambitniej, ale skoro już była pod ręką, to niech dzieciak zapozna się z klasyką. Przynajmniej zrozumie odniesienia do dzieła Dickensa, pojawiające się w wielu kiepskich filmach, które zapewne będzie oglądał za przyzwoleniem matki…
Mężczyzna sam zapadł wreszcie w sen, choć długo walczył z coraz cięższymi powiekami. Nadmiar pracy umysłowej (bo przecież nie fizycznej…) sprawił, że sny pisarza były wyjątkowo sugestywne.
- Babcia Beata?
- Tyle razy ci mówiłam, nie nazywaj mnie babcią, czuję się wtedy strasznie staro! A poza tym nie jestem Beatą Krewetą, matką twego ojca, a Duchem Minionych Świąąąąt…!
- Czemu nagle zmieniłaś głos? I skąd to przebranie, nigdy nie lubiłaś tandetnych gwiazdkowych sweterków, o czapkach nie wspominając.
- Jestem tu po to, by przypomnieć ci, że dawniej czerpałeś z Bożego Narodzenia mnóstwo radości! Byłeś wtedy bardzo szczęśliwy.
- Nieprawda, od najmłodszych lat nie lubiłem tej całej błazeńskiej maskarady.
- Och, mówię o czasach kiedy byłeś naprawdę mały, nieskażony paskudnym cynizmem. Próbowałeś wejść na choinkę, radośnie rozrywałeś prezenty, a gdy śpiewaliśmy kolędy, uroczo podrygiwałeś.
- Wątpię, by coś takiego miało miejsce. Żenada.
- Mogę też opowiedzieć jak jadłeś własne odchody, chcesz? Widzisz, obrazki z wigilii już nie wydają się takie zawstydzające. Może czas znów odkryć w sobie małe dziecko i cieszyć się drobiazgami? Nie każda aktywność musi nieść ze sobą wartość intelektualną; zaniedbując serce na rzecz rozumu, zgorzkniejesz szybciej niż powinieneś.
- To było… dziwne.
- Co w takim razie powiesz o mnie?
- CO DO...?!
W kącie sypialni stał teraz wielki, biały stwór, przypominający Yeti.
- Czym ty do cholery jesteś?!
- Jestem Duchem Teraźniejszych Świąt!
- Przybrałeś naprawdę dziwną formę. Nie masz przypadkiem jakichś zaginionych himalaistów do zjedzenia?
- Porównanie do Yeti, jakże oryginalne i wcale nie obraźliwe. Dobra, koniec pogawędek. Przybyłem pokazać ci co tracisz, ślęcząc nad książką, która ostatecznie okaże się gniotem i której nikt nie kupi. Zobacz jak doskonale twój syn bawi się z mamą… Jeszcze lepiej bawiliby się z tobą.
- Co ona robi, udaje renifera? Przecież renifery mają znacznie większe poroże… Nawet nie skorzystała z okazji, by poduczyć młodego zoologii.
- Ciężki z ciebie przypadek. Zabawa jest równie ważna, jak nauka. Czy twój ojciec kazał ci wkuwać literki jeszcze w kołysce? Czy w ogóle był intelektualistą? Nie, a jednak kochałeś go i szanowałeś, bo dał ci wybór i wspierał w decyzjach, nawet jeśli on postąpiłby inaczej. Serio, pospiesz się, jeszcze chwila, a Feliks podrośnie i okazja do beztroskich zabaw przepadnie.
- Gdzie ja jestem?
- Piękna rezydencja, prawda?
- Wow, śmierć?!
- Bez przesady, jestem zaledwie Duchem Przyszłych Świąt. Czy ty w ogóle czytałeś Dickensa? Nawet jeśli nie, to powinieneś się domyślić, zauważyć pewien schemat… Nieważne. Taką hacjendę sobie sprawisz po wydaniu książki… Okaże się ogromnym sukcesem finansowym, na jej podstawie powstanie nawet gra komputerowa!
- Gra komputerowa? Przecież to rozrywka dla plebsu…
- Zobaczysz honorarium, zmienisz zdanie. W każdym razie, dom jest wielki, piękny i bogato wyposażony, ale… pusty. Bliscy nie będą w stanie znosić dłużej twojej bufonady, już teraz ledwie tolerują twoje zachcianki i generalną bucowatość. Zastanów się, czy warto przedkładać artystyczne bądź zawodowe aspiracje nad rodzinę i przyjaciół. Uwierz mi, szybko zatęsknisz za dotykiem Zuzanny i śmiechem Feliksa. Na szczęście jeszcze nie jest za późno. Jeszcze możesz zmienić przyszłość.
Wizyta trzech duchów dała Dionizemu do myślenia. Założył sweterek z bałwankiem (bo zachowywał się jak bałwan) i całe święta spędził na zabawie z synem.
Odciążył też żonę w domowych obowiązkach. Nie to, żeby wyręczał ją np. w gotowaniu, ale nie wszczynał awantur, gdy obiad składał się z jednego dania. Zapraszał ją na romantyczne spacery okazywał znacznie więcej uczuć.
Potem, jak 99% ludzi, wrócił do dawnych zachowań, jednak w chwilach największego gniewu potrafił nieco przyhamować. A to już spory sukces.
ODCINEK 22 - OPOWIEŚĆ WIGILIJNA
Cecylia, rzecz jasna, kochała małą Florencję bezwarunkowo. Czy byłaby dzieckiem żywym, czy spokojnym; zainteresowanym sztuką, czy sportem – nieważne. Grunt, by wyrosła na uroczą, złotowłosą blondynkę. Modły młodej mamy zostały wysłuchane, córka właśnie po niej odziedziczyła kolor włosów. Teraz wszyscy będą się zachwycać i dostrzegać podobieństwo, a zdjęcia na Simstagramie otrzymywać będą miliony lajków!
Pierwsze podejście okazało się nad wyraz udane, można było zatem spokojnie urodzić kolejne dziecię. Niestety, tym razem ze względu na wcześniejsze skargi sąsiadów, poród musiał odbyć się w domowym zaciszu. Oby nie wpłynęło to źle na rozwój dziecka! Użytkowniczki forum „Madka.pl” radziły w takiej sytuacji zrobić dokładnie szesnaście głębokich wdechów, okręcić się pięć razy wokół własnej osi, nakreślić na brzuchu pentagram, zawiesić nad głową sprowadzony ze Szwajcarii kryształowy dzwonek, złożyć w ofierze czarnego koguta i wypić szklankę wody z Wisły, zawierającą drobinki jadalnego złota. To powinno zapobiec chorobom i uchronić maleństwo przed złymi urokami.
Idealny świat Cecylii był idealny. Chciała blondynkę? Dostała. Chciała drugą córkę? Dostała. Nie był to oczywiście przypadek, płeć dziecka została wywołana tradycyjnymi, acz zapomnianymi metodami: słuchaniem Britney Spears, jedzeniem koziego sera i spaniem z piłeczką pingpongową pod głową. Tym sposobem na świat przyszła Gabriela. Jak widać, Bogusław jednak wrócił z długiej wyprawy, mającej na celu pozbycie się worka pełnego śmieci.
Krąg życia, moi państwo. Barbara Kreweta nie zdążyła poznać nowej wnuczki, ponieważ umarła, zaprzeczając powiedzeniu, że złego licho nie bierze. Świadkiem zajścia (a właściwie zejścia) była Donata, która długo nie zwracała uwagi na konwulsje matki – najpierw należało zjeść tosta z serem i salami. Rozumiem dziewczynę, zimny nie smakuje już tak dobrze.
Ponury Żniwiarz niechętnie wykonał swą powinność. Przywiązał się do Barbary; była jego jedyną prawdziwą przyjaciółką. Sumienność i poczucie obowiązku nie pozwoliły mu jednak iść na żadne ustępstwa, nawet wśród kolegów z pracy uchodził za wyjątkowego służbistę.
- Starszy inspektor Kostucha, Najwyższa Izba Kontroli Zgonów.
- Co pan tu robi?
- Otrzymaliśmy anonimowy donos, że w tym domu może dojść do celowego zaniechania obowiązków służbowych. Istniało uzasadnione podejrzenie korupcji i/lub nepotyzmu. Widziałem jednak, że nie oszczędziłeś swojej znajomej. Gratuluję właściwej postawy. Szepnę słówko dyrekcji.
Ten dzień był dla Mrocznego Kosiarza istną huśtawką emocji! Najpierw śmierć Barbary, następnie szansa awansu… Gdy pierwsze emocje opadły, pozostał tylko smutek i żal po stracie ukochanej. Wraz z Donatą opłakiwali zmarłą, ale Żniwiarz w głębi ducha (?) wiedział, że wkrótce czeka go nieprzyjemna rozmowa z córką przyjaciółki. Nigdy nie była zwolenniczką wspólnego mieszkania, a fakt, że zabrał jej matkę, raczej nie poprawiał jego notowań.
Dorastanie, narodziny, śmierć… W rodzinie Krewetów zawsze dużo się dzieje. Jest jednak taki czas w roku, gdy codzienne problemy schodzą na dalszy plan, a świat nieco zwalnia swoje obroty: święta Bożego Narodzenia. Dionizy, chyba jako jedyny, nie przepadał za świąteczną atmosferą – migające światełka, przygotowywanie potraw, sprzątanie, kolędnicy zawodzący pod oknem… To wszystko zajmowało cenny czas i rozpraszało pisarza, który tworzył właśnie dzieło życia i skwapliwie korzystał z natchnienia.
Zuzanna nie miała wyjścia, musiała usługiwać kapryśnemu mężulkowi. Początkowo robiła to nawet chętnie, ponieważ zdawała sobie sprawę, jak ważna jest dla niego ta książka. Jeśli dzięki temu będzie szczęśliwy, czemu się trochę nie przemęczyć. Przygotowała na kolację ulubione spaghetti Dionizego, nie mogła jednak oprzeć się własnemu apetytowi i sama też wzięła kilka kęsów.
- Długo mam jeszcze czekać?!
- Już biegnę, kochanie!
Tak, utalentowany autor nie zamierzał marnować ani chwili na siedzenie przy stole i spożycie obiadu wraz z rodziną. Chciał pisać, pisać, pisać!
- Co to ma znaczyć?! Wyraźnie widać, że podjadałaś z mojego talerza! Czy ty mnie w ogóle choć trochę szanujesz?!
- Jeśli uważasz, że nie, to może naucz mnie szacunku wobec innych osób, jesteś w tym mistrzem…
Jednego Dionizy nie zaniedbywał – literackiej edukacji Feliksa. Na dobranoc przeczytał mu „Opowieść Wigilijną” – mogło być ambitniej, ale skoro już była pod ręką, to niech dzieciak zapozna się z klasyką. Przynajmniej zrozumie odniesienia do dzieła Dickensa, pojawiające się w wielu kiepskich filmach, które zapewne będzie oglądał za przyzwoleniem matki…
Mężczyzna sam zapadł wreszcie w sen, choć długo walczył z coraz cięższymi powiekami. Nadmiar pracy umysłowej (bo przecież nie fizycznej…) sprawił, że sny pisarza były wyjątkowo sugestywne.
- Babcia Beata?
- Tyle razy ci mówiłam, nie nazywaj mnie babcią, czuję się wtedy strasznie staro! A poza tym nie jestem Beatą Krewetą, matką twego ojca, a Duchem Minionych Świąąąąt…!
- Czemu nagle zmieniłaś głos? I skąd to przebranie, nigdy nie lubiłaś tandetnych gwiazdkowych sweterków, o czapkach nie wspominając.
- Jestem tu po to, by przypomnieć ci, że dawniej czerpałeś z Bożego Narodzenia mnóstwo radości! Byłeś wtedy bardzo szczęśliwy.
- Nieprawda, od najmłodszych lat nie lubiłem tej całej błazeńskiej maskarady.
- Och, mówię o czasach kiedy byłeś naprawdę mały, nieskażony paskudnym cynizmem. Próbowałeś wejść na choinkę, radośnie rozrywałeś prezenty, a gdy śpiewaliśmy kolędy, uroczo podrygiwałeś.
- Wątpię, by coś takiego miało miejsce. Żenada.
- Mogę też opowiedzieć jak jadłeś własne odchody, chcesz? Widzisz, obrazki z wigilii już nie wydają się takie zawstydzające. Może czas znów odkryć w sobie małe dziecko i cieszyć się drobiazgami? Nie każda aktywność musi nieść ze sobą wartość intelektualną; zaniedbując serce na rzecz rozumu, zgorzkniejesz szybciej niż powinieneś.
- To było… dziwne.
- Co w takim razie powiesz o mnie?
- CO DO...?!
W kącie sypialni stał teraz wielki, biały stwór, przypominający Yeti.
- Czym ty do cholery jesteś?!
- Jestem Duchem Teraźniejszych Świąt!
- Przybrałeś naprawdę dziwną formę. Nie masz przypadkiem jakichś zaginionych himalaistów do zjedzenia?
- Porównanie do Yeti, jakże oryginalne i wcale nie obraźliwe. Dobra, koniec pogawędek. Przybyłem pokazać ci co tracisz, ślęcząc nad książką, która ostatecznie okaże się gniotem i której nikt nie kupi. Zobacz jak doskonale twój syn bawi się z mamą… Jeszcze lepiej bawiliby się z tobą.
- Co ona robi, udaje renifera? Przecież renifery mają znacznie większe poroże… Nawet nie skorzystała z okazji, by poduczyć młodego zoologii.
- Ciężki z ciebie przypadek. Zabawa jest równie ważna, jak nauka. Czy twój ojciec kazał ci wkuwać literki jeszcze w kołysce? Czy w ogóle był intelektualistą? Nie, a jednak kochałeś go i szanowałeś, bo dał ci wybór i wspierał w decyzjach, nawet jeśli on postąpiłby inaczej. Serio, pospiesz się, jeszcze chwila, a Feliks podrośnie i okazja do beztroskich zabaw przepadnie.
- Gdzie ja jestem?
- Piękna rezydencja, prawda?
- Wow, śmierć?!
- Bez przesady, jestem zaledwie Duchem Przyszłych Świąt. Czy ty w ogóle czytałeś Dickensa? Nawet jeśli nie, to powinieneś się domyślić, zauważyć pewien schemat… Nieważne. Taką hacjendę sobie sprawisz po wydaniu książki… Okaże się ogromnym sukcesem finansowym, na jej podstawie powstanie nawet gra komputerowa!
- Gra komputerowa? Przecież to rozrywka dla plebsu…
- Zobaczysz honorarium, zmienisz zdanie. W każdym razie, dom jest wielki, piękny i bogato wyposażony, ale… pusty. Bliscy nie będą w stanie znosić dłużej twojej bufonady, już teraz ledwie tolerują twoje zachcianki i generalną bucowatość. Zastanów się, czy warto przedkładać artystyczne bądź zawodowe aspiracje nad rodzinę i przyjaciół. Uwierz mi, szybko zatęsknisz za dotykiem Zuzanny i śmiechem Feliksa. Na szczęście jeszcze nie jest za późno. Jeszcze możesz zmienić przyszłość.
Wizyta trzech duchów dała Dionizemu do myślenia. Założył sweterek z bałwankiem (bo zachowywał się jak bałwan) i całe święta spędził na zabawie z synem.
Odciążył też żonę w domowych obowiązkach. Nie to, żeby wyręczał ją np. w gotowaniu, ale nie wszczynał awantur, gdy obiad składał się z jednego dania. Zapraszał ją na romantyczne spacery okazywał znacznie więcej uczuć.
Potem, jak 99% ludzi, wrócił do dawnych zachowań, jednak w chwilach największego gniewu potrafił nieco przyhamować. A to już spory sukces.
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
Swietny ten odcinek! Wplecenie Wigilijnej Opowieści Dickensa w treść czyli spotkania Dionizego z Duchami Minionych, Teraźniejszych i Przyszlych Świąt - genialny pomysl!
Wprawdzie cynizmu Dionizego, czyli w jakims tam stopniu pewnie i cynizmu jego Stworcy nie udało sie nawet Duchom Świat przerobić na radosny optymizm, jednak nie mozna powiedzieć. ze nie próbowały. Chyba Kosiarz w roli Ducha Przyszłych Świąt prawdopdodobnie był najbardziej przekonywujący dla pragmatycznego cynika Dionizego. Nie jest pewne czy Duchy Swiąt istnieja, ale istnienie Kosiarza jest nie zaprzeczalne, choc wiekszość populacji w wieku przed agonalnym ma bezpiecznik, ktory nie pozwala jej rozmyslać o tym.
Zabawny jak zawsze, świetny wigilijny odcinek sagi rodu Krewetsonow
Wprawdzie cynizmu Dionizego, czyli w jakims tam stopniu pewnie i cynizmu jego Stworcy nie udało sie nawet Duchom Świat przerobić na radosny optymizm, jednak nie mozna powiedzieć. ze nie próbowały. Chyba Kosiarz w roli Ducha Przyszłych Świąt prawdopdodobnie był najbardziej przekonywujący dla pragmatycznego cynika Dionizego. Nie jest pewne czy Duchy Swiąt istnieja, ale istnienie Kosiarza jest nie zaprzeczalne, choc wiekszość populacji w wieku przed agonalnym ma bezpiecznik, ktory nie pozwala jej rozmyslać o tym.
Zabawny jak zawsze, świetny wigilijny odcinek sagi rodu Krewetsonow
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Przeczytałam z uśmiechem. Zadziwia mnie zawsze trafność doboru sytuacji. Wiem, ile trzeba zrobić fotek, by w tym mixie odnaleźć właściwe ujęcie. A jeszcze sklecić to w całość. Sensowną na dodatek.
Świetny pomysł na wplecenie w tę opowiastkę wątku Opowieści wigilijnej. Widziałam ją już w tylu filmowych wersjach, wydawałoby się - nawet karkołomnych czasami, a jednak jeszcze można pokazać ją inaczej - jak widać - bo w simowym opakowaniu.
Najbardziej jednak rozśmieszyła mnie ta kontrola "na wysokim szczeblu". Skąd ci się wzięlo dwóch Kosiarzy? Czyżby ten "zamieszkany" nie był brany pod uwagę w razie godziny "W" i musiał przybyć zgodnie z procedurą - kolejny?
Zdanie o awanturze z powodu JEDNEGO dania na obiad skadś mi jest znane... Czyżbyś miał podsłuch w mojej kuchni???
Świetny pomysł na wplecenie w tę opowiastkę wątku Opowieści wigilijnej. Widziałam ją już w tylu filmowych wersjach, wydawałoby się - nawet karkołomnych czasami, a jednak jeszcze można pokazać ją inaczej - jak widać - bo w simowym opakowaniu.
Najbardziej jednak rozśmieszyła mnie ta kontrola "na wysokim szczeblu". Skąd ci się wzięlo dwóch Kosiarzy? Czyżby ten "zamieszkany" nie był brany pod uwagę w razie godziny "W" i musiał przybyć zgodnie z procedurą - kolejny?
Zdanie o awanturze z powodu JEDNEGO dania na obiad skadś mi jest znane... Czyżbyś miał podsłuch w mojej kuchni???
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Dzięki!
Dokładnie, "grany" Kosiarz nie zajmuje się uśmiercaniem, stąd drugi, "prawdziwy". Technicznie zatem nasz Kostek nie zabił Barbary, no ale nie psujmy ciekawej narracji
ODCINEK 23 - UCIEKAJĄCA MATKA MŁODA
Niedawne imprezowo-romansowe wyskoki Danuty były swoistym „rzutem na taśmę”. Czas nie oszczędza nikogo, nawet naszej ulubionej malarki. Artystkę solidnie nadgryzł ząb czasu i z bólem serca trzeba przyznać, że nie zestarzała się jak wino, bardziej jak mleko… Czesław poczuł, że podjął dobrą decyzję nie porzucając relacji z wciąż młodą i atrakcyjną Patrycją. Na poniższym obrazku, mężczyzna tańczy triumfalny taniec, podśpiewując „jesteś już stara, a ja nie-e, Patrycja też nie, wygrałem życie-e”.
Cóż, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Sytuacja uległa diametralnej zmianie zaledwie kilka dni później. Czesław obudził się siwiuteńki jak gołąbek; jedynie niebieski irokez ratował sprawę, lecz marnym było to pocieszeniem. Obawiając się reakcji młodej kochanki, pan Kreweta wykonał niespodziewaną woltę, ponownie lokując niezbyt szczere uczucia w podstarzałej, a co za tym idzie mniej wymagającej żonie.
- Kochanie, zestarzejmy się razem… Marzyłem o tym, odkąd się poznaliśmy. Mamy piękny dom, dwójkę samodzielnych dzieci, siebie nawzajem – czego chcieć więcej? Poczekaj, chyba przyjechała Pati… jeśli mimo siwizny nadal będzie mnie chciała, to odwołuję wcześniejsze słowa!
Wściekła Danuta nawet nie dopuściła rywalki do męża, natychmiast naskoczyła na nią z agresją godną pitbulla broniącego swych szczeniaków.
- No, nareszcie się poznaliśmy… Dziewczynko, jeżeli natychmiast nie opuścisz tej posesji, gorzko pożałujesz, że się urodziłaś.
- Jak śmiesz?! Nie przyszłam do ciebie, tylko do mojego kochanego Czesia-piesia. Powiedział, że zrobi dla mnie wszystko, a z tobą weźmie rozwód, bo nic dla niego nie znaczysz. Skoro żonaty mężczyzna mówi takie rzeczy kochance, to musi być prawda! Poza tym jesteś stara.
Ostatnie zdanie tak rozdrażniło Danutę, że chwilę później doszło do rękoczynów.
- Wyrwę ci te sfilcowane kłaki i wepchnę do gardła!
- A ty… ty… ty… ty jesteś stara!
Bójce ze stoickim spokojem przyglądała się Ewelina, aktualizując przy okazji status na fejsbuku:
„Podekscytowana w miejscu: Oaza Zdrój – Obserwuje rzeczową dyskusję dwóch dorosłych kobiet. Chyba jednak woli pozostać nastolatką”.
Mimo luźnego podejścia do małżeńskich (i pozamałżeńskich) przygód rodziców, Ewelina obawiała się o kondycję emocjonalną młodszego brata. Postanowiła odwrócić uwagę Edwarda wesołą pogawędką.
- Spokojnie siostra, nie interesują mnie ich przepychanki. I tak nie zamierzam wychodzić za mąż, więc podobne cyrki nigdy nie będą moim udziałem.
- Chyba chciałeś powiedzieć, że nigdy się nie ożenisz, głuptasie?
- Nie… To znaczy, tak, to miałem na myśli. Straszny głuptas ze mnie!
Po śmierci Barbary, Donata planowała wykurzyć z domu niechcianego współlokatora, za jakiego uważała Mrocznego Kosiarza. Była jednak z natury leniwa, liczyła więc, że uda jej się to jak najmniejszym nakładem sił. Zaczęła delikatnie, od sztuczki z ręcznym brzęczykiem, którą w dzieciństwie tak chętnie stosowała na siostrze bliźniaczce. Sęk w tym, że Śmierć nie była przesadnie wrażliwa na impulsy elektryczne.
- Świetny żart, moja droga przyjaciółko! Jak to mawia młodzież: „wyborny prank”. Zakładamy śmieszny kanał na jutubie? „Nabrałam współlokatora, a on niczego się nie spodziewał”! Mam nawet pomysł na nazwę kanału: Gagatki.TV!
- Ta… przygotuj się na więcej żarcików.
Wieczorem Donatę odwiedziła matka, a w zasadzie jej duch.
- Bycie duchem jest świetne córeczko, serdecznie polecam! Zachowałam ponętne krągłości, a ważę tyle co nic, układ idealny! Nigdy więcej żaden dietetyk nie będzie mi sugerował zrzucenia „paru kilogramów”. Udław się, doktorze Gwóźdź! A co u ciebie nowego?
- Próbuję pozbyć się Kosiarza. Nie chodzi o to że jestem wygodnicka i chciałabym mieć cały dom dla siebie, co to, to nie. Po prostu chcę się zemścić za to, że cię zabrał.
- Słonko, on tylko wykonywał swoje obowiązki. Daj mu szansę, przekonasz się, że jest słodki niczym kostka… cukru, oczywiście.
Słowa Barbary nie przekonały Donaty. Ponury Żniwiarz próbował znaleźć z kobietą wspólny kontakt, ale ona pozostawała niewzruszona na jakiekolwiek przejawy sympatii. W głowie miała już kolejny genialny pomysł…
Tymczasem Cecylia była coraz bardziej zmęczona kreowaniem wizerunku idealnej matki. Nie dość, że musiała zmieniać pieluchy, kąpać, karmić i tulić do snu, to jeszcze pozować do zdjęć z wystudiowanym uśmiechem, utrzymywać idealną fryzurę i dobierać odpowiednie hashtagi! Wreszcie coś w niej pękło. Załamana nerwowo, postanowiła uciec. Nie wiedziała jeszcze na jak długo, byle tylko odpocząć od płaczów, krzyków i followersów.
- Wychodzę na spacer.
Oznajmiła Bogusławowi z miną wiele mówiącą o jej stanie psychicznym. Kogo jak kogo, ale Cecylii z permanentnym „bitch face” zobaczyć bym się nie spodziewał.
Gdy minęła godzina, a blondynka wciąż nie wracała, Bogusław wiedział, że coś jest nie tak. Martwił się o żonę, a jeszcze bardziej stresowała go perspektywa dłuższej opieki nad dziećmi. Florencja już zaczynała zadawać niewygodne pytania, a mina Gabrieli zwiastowała nadciągającą falę nieprzerwanego płaczu.
„Czas zgłosić zaginięcie”.
Kiedy młoda matka, na dodatek influencerka (!) opuszcza dzieci na ponad godzinę i nie wrzuca na simstagrama relacji od prawie dwóch, wiedz, że coś się dzieje. Policja potraktowała sprawę poważnie i opublikowała w mediach zapis z kamery, przedstawiający ostatnie udokumentowane nagranie Cecylii (na którym wychodzi z domu).
Niestety, dziwnym zbiegiem okoliczności, pozostałe kamery na ulicy były ustawione tak niefortunnie, że nie uchwyciły dalszej trasy zaginionej. Niestety dla Bogusława, bo dla Cecylii było to istne błogosławieństwo. Postanowiła zabunkrować się w… sąsiednim domu, zamieszkałym od niedawna przez tajemniczą parę: Tomasza i Oliwię. Mężczyzna na widok sąsiadki zareagował zdziwieniem, ale chętnie wdał się w pogawędkę. Ostatecznie nie miał nic lepszego do roboty.
Oliwia równie szybko znalazła wspólny język z niespodziewanym gościem. Cecylia dobrze bawiła się w towarzystwie rówieśników, była to wspaniała odmiana po miesiącach spędzonych z niezrozumiale gaworzącymi dziewczynkami. Refleksje kobiety były jednak smutne: „W co ja się wpakowałam? Po co mi to było? Ta dwójka żyje sobie spokojnie, bez żadnych dzieci – spędzają noce i poranki w ogrodzie, zajadając masę burgerów… Jak ja im zazdroszczę! Zwłaszcza utrzymywania figury po takiej liczbie burgerów”.
O tak, gdyby piosenka „Hello darkness, my old friend” była człowiekiem, miałaby twarz Cecylii Krewety.
Nie ona jedna miała gorszy okres. Dionizy, po długim czasie dopiął swego: ukończył powieść psychologiczną pod tytułem: „Zimne ekstazy intelektu”, a nawet zdołał ją wydać. Co prawda zrobił to w szemranym wydawnictwie mającym siedzibę w schowku na miotły (i musiał dopłacić do interesu), ale było warto! Zorganizowano nawet spotkanie autorskie z niezwykle obiecującym debiutantem. Cóż, miały być tłumy, a przybyła jedynie Zuzanna i jakaś zabłąkana kobieta, która akurat przechodziła w pobliżu i chciała chwilkę odpocząć.
Nie wygląda tak źle? W takim razie to zdjęcie lepiej obrazuje skalę rozczarowania:
Zuzanna, jak na idealną żonę przystało, stanęła na wysokości zadania i wspierała załamanego małżonka do samego końca.
- Kochanie, te fragmenty były niesamowite! Zwłaszcza te o zimnych ekstazach intelektu. Zobaczysz, jeszcze poznają się na twoim talencie. Zorganizujemy kolejne spotkania. Może jest jeszcze za szybko – książkę dopiero co wydano; ludzie mogli nie przebrnąć… tzn., nie ochłonąć po lekturze.
Dionizy doceniał słowa żony, ale ona sama w głębi duszy wiedziała, że ich związek czekają teraz bardzo ciężkie chwile.
Dokładnie, "grany" Kosiarz nie zajmuje się uśmiercaniem, stąd drugi, "prawdziwy". Technicznie zatem nasz Kostek nie zabił Barbary, no ale nie psujmy ciekawej narracji
ODCINEK 23 - UCIEKAJĄCA MATKA MŁODA
Niedawne imprezowo-romansowe wyskoki Danuty były swoistym „rzutem na taśmę”. Czas nie oszczędza nikogo, nawet naszej ulubionej malarki. Artystkę solidnie nadgryzł ząb czasu i z bólem serca trzeba przyznać, że nie zestarzała się jak wino, bardziej jak mleko… Czesław poczuł, że podjął dobrą decyzję nie porzucając relacji z wciąż młodą i atrakcyjną Patrycją. Na poniższym obrazku, mężczyzna tańczy triumfalny taniec, podśpiewując „jesteś już stara, a ja nie-e, Patrycja też nie, wygrałem życie-e”.
Cóż, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Sytuacja uległa diametralnej zmianie zaledwie kilka dni później. Czesław obudził się siwiuteńki jak gołąbek; jedynie niebieski irokez ratował sprawę, lecz marnym było to pocieszeniem. Obawiając się reakcji młodej kochanki, pan Kreweta wykonał niespodziewaną woltę, ponownie lokując niezbyt szczere uczucia w podstarzałej, a co za tym idzie mniej wymagającej żonie.
- Kochanie, zestarzejmy się razem… Marzyłem o tym, odkąd się poznaliśmy. Mamy piękny dom, dwójkę samodzielnych dzieci, siebie nawzajem – czego chcieć więcej? Poczekaj, chyba przyjechała Pati… jeśli mimo siwizny nadal będzie mnie chciała, to odwołuję wcześniejsze słowa!
Wściekła Danuta nawet nie dopuściła rywalki do męża, natychmiast naskoczyła na nią z agresją godną pitbulla broniącego swych szczeniaków.
- No, nareszcie się poznaliśmy… Dziewczynko, jeżeli natychmiast nie opuścisz tej posesji, gorzko pożałujesz, że się urodziłaś.
- Jak śmiesz?! Nie przyszłam do ciebie, tylko do mojego kochanego Czesia-piesia. Powiedział, że zrobi dla mnie wszystko, a z tobą weźmie rozwód, bo nic dla niego nie znaczysz. Skoro żonaty mężczyzna mówi takie rzeczy kochance, to musi być prawda! Poza tym jesteś stara.
Ostatnie zdanie tak rozdrażniło Danutę, że chwilę później doszło do rękoczynów.
- Wyrwę ci te sfilcowane kłaki i wepchnę do gardła!
- A ty… ty… ty… ty jesteś stara!
Bójce ze stoickim spokojem przyglądała się Ewelina, aktualizując przy okazji status na fejsbuku:
„Podekscytowana w miejscu: Oaza Zdrój – Obserwuje rzeczową dyskusję dwóch dorosłych kobiet. Chyba jednak woli pozostać nastolatką”.
Mimo luźnego podejścia do małżeńskich (i pozamałżeńskich) przygód rodziców, Ewelina obawiała się o kondycję emocjonalną młodszego brata. Postanowiła odwrócić uwagę Edwarda wesołą pogawędką.
- Spokojnie siostra, nie interesują mnie ich przepychanki. I tak nie zamierzam wychodzić za mąż, więc podobne cyrki nigdy nie będą moim udziałem.
- Chyba chciałeś powiedzieć, że nigdy się nie ożenisz, głuptasie?
- Nie… To znaczy, tak, to miałem na myśli. Straszny głuptas ze mnie!
Po śmierci Barbary, Donata planowała wykurzyć z domu niechcianego współlokatora, za jakiego uważała Mrocznego Kosiarza. Była jednak z natury leniwa, liczyła więc, że uda jej się to jak najmniejszym nakładem sił. Zaczęła delikatnie, od sztuczki z ręcznym brzęczykiem, którą w dzieciństwie tak chętnie stosowała na siostrze bliźniaczce. Sęk w tym, że Śmierć nie była przesadnie wrażliwa na impulsy elektryczne.
- Świetny żart, moja droga przyjaciółko! Jak to mawia młodzież: „wyborny prank”. Zakładamy śmieszny kanał na jutubie? „Nabrałam współlokatora, a on niczego się nie spodziewał”! Mam nawet pomysł na nazwę kanału: Gagatki.TV!
- Ta… przygotuj się na więcej żarcików.
Wieczorem Donatę odwiedziła matka, a w zasadzie jej duch.
- Bycie duchem jest świetne córeczko, serdecznie polecam! Zachowałam ponętne krągłości, a ważę tyle co nic, układ idealny! Nigdy więcej żaden dietetyk nie będzie mi sugerował zrzucenia „paru kilogramów”. Udław się, doktorze Gwóźdź! A co u ciebie nowego?
- Próbuję pozbyć się Kosiarza. Nie chodzi o to że jestem wygodnicka i chciałabym mieć cały dom dla siebie, co to, to nie. Po prostu chcę się zemścić za to, że cię zabrał.
- Słonko, on tylko wykonywał swoje obowiązki. Daj mu szansę, przekonasz się, że jest słodki niczym kostka… cukru, oczywiście.
Słowa Barbary nie przekonały Donaty. Ponury Żniwiarz próbował znaleźć z kobietą wspólny kontakt, ale ona pozostawała niewzruszona na jakiekolwiek przejawy sympatii. W głowie miała już kolejny genialny pomysł…
Tymczasem Cecylia była coraz bardziej zmęczona kreowaniem wizerunku idealnej matki. Nie dość, że musiała zmieniać pieluchy, kąpać, karmić i tulić do snu, to jeszcze pozować do zdjęć z wystudiowanym uśmiechem, utrzymywać idealną fryzurę i dobierać odpowiednie hashtagi! Wreszcie coś w niej pękło. Załamana nerwowo, postanowiła uciec. Nie wiedziała jeszcze na jak długo, byle tylko odpocząć od płaczów, krzyków i followersów.
- Wychodzę na spacer.
Oznajmiła Bogusławowi z miną wiele mówiącą o jej stanie psychicznym. Kogo jak kogo, ale Cecylii z permanentnym „bitch face” zobaczyć bym się nie spodziewał.
Gdy minęła godzina, a blondynka wciąż nie wracała, Bogusław wiedział, że coś jest nie tak. Martwił się o żonę, a jeszcze bardziej stresowała go perspektywa dłuższej opieki nad dziećmi. Florencja już zaczynała zadawać niewygodne pytania, a mina Gabrieli zwiastowała nadciągającą falę nieprzerwanego płaczu.
„Czas zgłosić zaginięcie”.
Kiedy młoda matka, na dodatek influencerka (!) opuszcza dzieci na ponad godzinę i nie wrzuca na simstagrama relacji od prawie dwóch, wiedz, że coś się dzieje. Policja potraktowała sprawę poważnie i opublikowała w mediach zapis z kamery, przedstawiający ostatnie udokumentowane nagranie Cecylii (na którym wychodzi z domu).
Niestety, dziwnym zbiegiem okoliczności, pozostałe kamery na ulicy były ustawione tak niefortunnie, że nie uchwyciły dalszej trasy zaginionej. Niestety dla Bogusława, bo dla Cecylii było to istne błogosławieństwo. Postanowiła zabunkrować się w… sąsiednim domu, zamieszkałym od niedawna przez tajemniczą parę: Tomasza i Oliwię. Mężczyzna na widok sąsiadki zareagował zdziwieniem, ale chętnie wdał się w pogawędkę. Ostatecznie nie miał nic lepszego do roboty.
Oliwia równie szybko znalazła wspólny język z niespodziewanym gościem. Cecylia dobrze bawiła się w towarzystwie rówieśników, była to wspaniała odmiana po miesiącach spędzonych z niezrozumiale gaworzącymi dziewczynkami. Refleksje kobiety były jednak smutne: „W co ja się wpakowałam? Po co mi to było? Ta dwójka żyje sobie spokojnie, bez żadnych dzieci – spędzają noce i poranki w ogrodzie, zajadając masę burgerów… Jak ja im zazdroszczę! Zwłaszcza utrzymywania figury po takiej liczbie burgerów”.
O tak, gdyby piosenka „Hello darkness, my old friend” była człowiekiem, miałaby twarz Cecylii Krewety.
Nie ona jedna miała gorszy okres. Dionizy, po długim czasie dopiął swego: ukończył powieść psychologiczną pod tytułem: „Zimne ekstazy intelektu”, a nawet zdołał ją wydać. Co prawda zrobił to w szemranym wydawnictwie mającym siedzibę w schowku na miotły (i musiał dopłacić do interesu), ale było warto! Zorganizowano nawet spotkanie autorskie z niezwykle obiecującym debiutantem. Cóż, miały być tłumy, a przybyła jedynie Zuzanna i jakaś zabłąkana kobieta, która akurat przechodziła w pobliżu i chciała chwilkę odpocząć.
Nie wygląda tak źle? W takim razie to zdjęcie lepiej obrazuje skalę rozczarowania:
Zuzanna, jak na idealną żonę przystało, stanęła na wysokości zadania i wspierała załamanego małżonka do samego końca.
- Kochanie, te fragmenty były niesamowite! Zwłaszcza te o zimnych ekstazach intelektu. Zobaczysz, jeszcze poznają się na twoim talencie. Zorganizujemy kolejne spotkania. Może jest jeszcze za szybko – książkę dopiero co wydano; ludzie mogli nie przebrnąć… tzn., nie ochłonąć po lekturze.
Dionizy doceniał słowa żony, ale ona sama w głębi duszy wiedziała, że ich związek czekają teraz bardzo ciężkie chwile.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
A kuku - to ja, twoja wierna czytelniczka.
Opowiastka dosyć wolno się teraz toczy, ale mam nadzieję, że to chwilowe poświąteczne przestoje, i nastąpi niespodziewany zwrot akcji w nowym odcinku. Ale i tak czytałam z uśmiechem przyklejonym do pyszczydła. Serio Cecylia dała drapaka? Czy też postanowiłeś urozmaicić historię nowymi wątkami? Coś czuję, że ta rodzinka po sąsiedzku, nieźle namiesza w życiu Bogusława.
Opowiastka dosyć wolno się teraz toczy, ale mam nadzieję, że to chwilowe poświąteczne przestoje, i nastąpi niespodziewany zwrot akcji w nowym odcinku. Ale i tak czytałam z uśmiechem przyklejonym do pyszczydła. Serio Cecylia dała drapaka? Czy też postanowiłeś urozmaicić historię nowymi wątkami? Coś czuję, że ta rodzinka po sąsiedzku, nieźle namiesza w życiu Bogusława.
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Hej! Trochę długo mnie tu nie było, wybaczcie tę nagłą ciszę w eterze... Co pewien czas zbierałem się do powrotu, ale zawsze coś mnie odciągało; generalnie żyję i mam się całkiem nieźle
Ze złych wieści - rodzina Krewetów przepadła (jest jeszcze nadzieja na odzyskanie sejwa, ale nie mogę tego obiecać ).
Z tych lepszych - szykuję nową historię, więc jeżeli nic się nie wysypie, powinienem za jakiś czas coś wrzucić
Ze złych wieści - rodzina Krewetów przepadła (jest jeszcze nadzieja na odzyskanie sejwa, ale nie mogę tego obiecać ).
Z tych lepszych - szykuję nową historię, więc jeżeli nic się nie wysypie, powinienem za jakiś czas coś wrzucić
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
RANYY - ALE NIESPODZIEWAJKA! Ty żyjesz, Krewet! To ci od razu uszu natrę za tak długie niebycie! Każdemu nowemu forumowiczowi zachwalałam twoją historię, welokrotnie podkrerślając, że podziwiałam ciebie za niechęć do przerabiania tych postaci - podziwiałam za przyjmowanie ich takimi, jakimi je "BOZIA" EA stworzyła, co jest rzadko spotykane wśród graczy.
Teraz musisz nadrobić trochę, bo na naszym forum też się działo sporo! Przybyło nam lat... i fanów gry Kilkoro "stałych" fanów "zapadło się" pod ziemię... Trudno - mamy nowych, całkiem "czynnych" forumowiczów, Miło cię więc widzieć z powrotem o mieć nadzieję, że się nie zapadniesz na powrót!! I czekam na nową historię! Szkoda, że tamta wielopoziomowa rodzina przepadła. W międzyczasie na forum tworzyły się inne bardzo fajne historie, i też niektórym przepadły zapisy - w tym i ja straciłam kilka ulubionych postaci. Ale cóż - powstały nowe
Teraz musisz nadrobić trochę, bo na naszym forum też się działo sporo! Przybyło nam lat... i fanów gry Kilkoro "stałych" fanów "zapadło się" pod ziemię... Trudno - mamy nowych, całkiem "czynnych" forumowiczów, Miło cię więc widzieć z powrotem o mieć nadzieję, że się nie zapadniesz na powrót!! I czekam na nową historię! Szkoda, że tamta wielopoziomowa rodzina przepadła. W międzyczasie na forum tworzyły się inne bardzo fajne historie, i też niektórym przepadły zapisy - w tym i ja straciłam kilka ulubionych postaci. Ale cóż - powstały nowe
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Dzięki Sam miałem wyrzuty sumienia podczas mojego forumowego niebytu, ale wreszcie wziąłem się w garść i cieszę się tym powrotem. Mam już pomysł na nową historię, może będzie trochę inna niż poprzednia, jednak liczę że przypadnie do gustu
A przerabiania postaci nie lubię, bo dla mnie genetyka to połowa funu w Simsach, uwielbiam patrzeć co się wykluje z poszczególnych związków Tylko postaci "startowe" dopieszczam wedle własnych potrzeb
A przerabiania postaci nie lubię, bo dla mnie genetyka to połowa funu w Simsach, uwielbiam patrzeć co się wykluje z poszczególnych związków Tylko postaci "startowe" dopieszczam wedle własnych potrzeb
- Percival159
- Naczelny
- Posty: 627
- Rejestracja: piątek 11 cze 2021, 12:06
- Origin ID: Percival159
Widzę, że jakaś nowa dłuższa historyja się szykuje. Cieszę się, bo dawno ich na forum nie było
"Ukarani czy bezkarni –
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)
Ciemność im na nerwach gra.
Bezimienni, legendarni –
Omawiają przyjście dnia". (J. Kaczmarski)