Balety u Krewety
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3470
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Re: Balety u Krewety
Dziecko, które nadmiar energii wyczerpuje wynosząc grzecznie śmieci :O toz to czyste złoto Fajne teksty jak zawsze bo i jednak flirty z panem z kosa są i nawet udane, brawo
Dionizy nieco zaskoczony, stereotyp głupiutkiej dziewczynki mu sie rozwalił acz te gratulacje faktycznie troche "kripi" były Ciekawie się u Ciebie dzieje teraz chyba mnie juz nic nie zaskoczy chociaż.. kto wie
Dionizy nieco zaskoczony, stereotyp głupiutkiej dziewczynki mu sie rozwalił acz te gratulacje faktycznie troche "kripi" były Ciekawie się u Ciebie dzieje teraz chyba mnie juz nic nie zaskoczy chociaż.. kto wie
- bobas52
- Mistrz Humoru
- Posty: 1874
- Rejestracja: piątek 06 kwie 2018, 19:12
- Lokalizacja: Gliwice
- Origin ID: bobas52
Barbara to typ czarnej wdowy ( i nie myślę tu o pająku ), która w odpowiednim momencie skutecznie eliminuje kolejnych partnerów, zwiększając dzięki temu swoją powierzchnię życiową.
Jej metoda, pozwala odchodzącym w stronę światła, cieszyć się z życia do samego końca
Nie jestem pewna czy Kosiarz nie czuje się w pewnym stopniu zagrożony
Biorąc pod uwagę, że rodzinna saga nabiera tempa , a niektórzy jej członkowie mający nadmiar energii rozładowują go wynoszeniem śmieci , ciekawa jestem jej dalszego ciągu.
Jej metoda, pozwala odchodzącym w stronę światła, cieszyć się z życia do samego końca
Nie jestem pewna czy Kosiarz nie czuje się w pewnym stopniu zagrożony
Pierwszy "metafizyczny orgazm" Dionizego i gratulacje tatusia, które w środku nocy składał synowi, wywołały niekłamany uśmiech- Znów się spotykamy… Przyznaj się, robisz to tylko dlatego, że chcesz się ze mną zobaczyć!
Biorąc pod uwagę, że rodzinna saga nabiera tempa , a niektórzy jej członkowie mający nadmiar energii rozładowują go wynoszeniem śmieci , ciekawa jestem jej dalszego ciągu.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Bobinko kochana - czarna wdowa (pająk) dlatego właśnie nazywa się czarną wdową - pożera swoich partnerów w czasie kopulacji Więc porównanie jak najbardziej trafne, nawet jeśli myśłimy o pająku
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
Dzieki za chwile rozrywki w dość nudnym dniu. Niby nie działo sie za wiele a jednak.. Slub ducha to nie jest za czesto obchodzona uroczystosc.
Rozkoszna smierć kolejnego malzonka seksownej Baśki. Jeszcze tochę i w końcu nawet Kosiarz się złamie i poleci na te obfite wdzieki. Basia jest idealnym przykladem powiedzienia "Kochanego cialka nigdy nie za wiele".
Dionizy dobudowujacy do orgazmu teorie metafizyczne.. Prawde powiedziawszy jak tak dalej bedzie sie wygłupiał panny zaczną mu odmawiać. Seks z intelektualista, to przyjemnośc watpilwej jakosci jak niejedna dama juz sie przekonała - lóżko to nie miejsce na psychoanalizę!
No coz moze ojciec go z tego wyleczy. Ten wie lepiej..
Blizniaczki Przewrotna i Cielęcina jeszcze nie rozkrecily się w historyjce na dobre ale niewatpliwie to zrobią
Rozkoszna smierć kolejnego malzonka seksownej Baśki. Jeszcze tochę i w końcu nawet Kosiarz się złamie i poleci na te obfite wdzieki. Basia jest idealnym przykladem powiedzienia "Kochanego cialka nigdy nie za wiele".
Dionizy dobudowujacy do orgazmu teorie metafizyczne.. Prawde powiedziawszy jak tak dalej bedzie sie wygłupiał panny zaczną mu odmawiać. Seks z intelektualista, to przyjemnośc watpilwej jakosci jak niejedna dama juz sie przekonała - lóżko to nie miejsce na psychoanalizę!
No coz moze ojciec go z tego wyleczy. Ten wie lepiej..
Blizniaczki Przewrotna i Cielęcina jeszcze nie rozkrecily się w historyjce na dobre ale niewatpliwie to zrobią
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Powoli następuje zmiana pokoleniowa, więc i młodzi wkrótce dostaną więcej czasu antenowego
ODCINEK 16 - NASZE ULICE, BAŚKI KAMIENICE
Trudno stwierdzić, czy Barbara Kreweta w swej zbrodniczo-mieszkaniowej obsesji nadal kierowała się chłodnymi kalkulacjami, czy opanował ją niemożliwy do powstrzymania, dziki nałóg. Dość powiedzieć, że krótko po śmierci Miłosza znów zaczęła sondować rynek i znalazła kolejnego samotnego starca z wyjątkowo okazałą rezydencją. Emil Nowak był już jedną nogą na tamtym świecie, więc kobieta musiała się pospieszyć, jeśli chciała zostać absolutnie przypadkowym świadkiem jego zgonu. Wkrótce zapukała do drzwi brodatego seniora, a ten, omamiony apetycznymi krągłościami, chętnie zaprosił nieznajomą na niezobowiązującą pogawędkę.
- Akurat wracałam ze schroniska dla zwierząt, w którym pracuję jako wolontariuszka i zobaczyłam pana dom… Pomyślałam, że wejdę, by pogratulować panu wyśmienitego gustu! Widzę że wystrój wnętrz jest równie wysmakowany – te meble, fortepian, lampa w kształcie małego robocika! Aż zrobiło mi się gorąco z wrażenia. Pozwoli pan, że przebiorę się w coś lżejszego?
Barbara zagrała vabank, bo Emil na sam widok bielizny mógł zejść na zawał, ale szczęśliwie przeżył nagły odpływ krwi i zdążył zaproponować Krewecie wspólne zamieszkanie. Taka propozycja po kwadransie znajomości mogła być objawem desperacji lub galopującej demencji, jednak Basia nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Właściwie nie zastanawiała się wcale.
- Strasznie mi głupio tak się do ciebie wpraszać, naprawdę… Ale okej! Wiesz, że nie potrafię ci niczego odmówić!
W głowie miała tylko jedną myśl – ile stosunków trzeba będzie odbębnić, by dojść… do celu.
Tymczasem relacja Czesława i Danuty nadal bardziej przypominała wegetację, niż romantyczny związek. Owszem, lubili swoje towarzystwo, nie czuli potrzeby szukania przygód na boku, ale w gruncie rzeczy niewiele mieli ze sobą wspólnego. Łączyło ich tylko zamiłowanie do sztuki – Danuta tworzyła arcydzieła, natomiast Czesław zawodowo je kradł. Mężczyzna pomyślał, że sytuację poprawi spłodzenie drugiego dziecka, niestety był jeden malutki szkopuł: Danka szczerze nienawidziła dzieci. Owszem, Ewelinę tolerowała, głownie dlatego, że była (póki co) wyjątkowo bezproblemowa, natomiast perspektywa karmienia i przewijania stanowiła główny temat nocnych koszmarów. By nieco urobić ukochaną, roztropny Czesio postanowił się jej oświadczyć.
Po przyjętych zaręczynach wziął Sosnę na ręce :
- Ależ ty jesteś leciutka kochanie! Niczym piórko! Uwielbiam twoją figurę, ale nie zaszkodziłoby nawet gdybyś przytyła kilka kilogramów; nadal byłabyś zgrabna i powabna. Więc jeśli kiedykolwiek martwiłabyś się swoją wagą, to pamiętaj, że mi nie będzie przeszkadzał twój odstający brzuszek. Nic, a nic!
Sprytne zagranie, bardzo sprytne. Bo dodatkowe kilogramy są przecież głównym powodem niechęci do zachodzenia w ciążę.
Mimo pokrętnej logiki Czesława, para spędziła ten wieczór w wyjątkowo miłej atmosferze. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów narzeczeni poszli razem do restauracji i mogli skupić się wyłącznie na sobie. Trochę rozpraszał ich Paweł, który z jakiegoś powodu dorabiał sobie w lokalu, grając na skrzypcach. Hmm, „grając” to zbyt mocne określenie, bardziej pasowałoby: „rzępoląc”. Szpilka talentu muzycznego nie miał za grosz, ale nawet jego występ nie przeszkodził młodym w dobrej zabawie.
Wracając do Barbary – tym razem cel osiągnęła błyskawicznie. Jedno podejście wystarczyło, by Emil pożegnał się ze światem żywych. Trzeba jednak zaznaczyć, że odszedł szczęśliwy i spełniony; bez pomocy współlokatorki pewnie też niebawem dołączyłby do grona aniołków. Śpij dobrze, słodki książę. Na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci jako czwartoplanowy bohater simowej telenoweli. Po latach nadal będziemy przerzucać się anegdotami na twój temat, wzdychając z rozrzewnieniem: „ach, ten Emil, to był numerant”!
Dopiero przybycie Mrocznego Kosiarza obudziło Barbarę.
- Cholera, dziewczyno, jeszcze ci mało? Jasne, dostaję prowizję od każdego trupa, ale szef zaczyna myśleć, że kręcę z tobą lewe interesy! Ostatni taki przypał miałem przy okazji afery z Pawulonem; mało brakowało, a straciłbym robotę… Przyhamuj, jeśli łaska.
- Słonko, nie denerwuj się tak, bo dostaniesz zmarszczek! W sumie niegłupi pomysł, moglibyśmy zawiązać jakąś spółkę… Najlepiej rodzinną!
- O nie Baśka, zarobiony jestem. Nie mam czasu na romansowanie. Zresztą cholera wie, może mnie też chciałabyś po wszystkim ukatrupić? Teoretycznie jestem nieśmiertelny, ale pewnie znalazłabyś jakiś sposób!
- Spokojnie, masz beznadziejną chatę i zarabiasz gorzej ode mnie, więc nic ci nie grozi.
Flirt z Ponurym Żniwiarzem trzeba będzie odłożyć na inną okazję, ale Barbary szczególnie to nie zmartwiło. Właśnie wyhaczyła kolejną wielką rezydencję!
Przeprowadzka sprawiła, że bliźniaczki wyjątkowo szybko mogły zasmakować totalnej niezależności. Jak na zdrowo rozwijające się nastolatki przystało, już pierwszego wieczora postanowiły zorganizować imprezę. Niestety, na razie były trochę aspołeczne, nie miały zbyt wielu znajomych, więc poza Długowłosym Gościem z Baru zaprosić mogły wyłącznie członków rodziny: Dionizego, Czesława i Danutę. Plus dziadka Pawła w roli żywieniowca.
- Strasznie lamerska impreza… - podsumowała w swoim stylu Donata.
- Może i tak, ale spójrz na to z drugiej strony. Więcej znajomych nie mamy, więc nikt się o tym nie dowie! – Cecylia zawsze widziała szklankę do połowy pełną.
W kuchni Danuta zwierzyła się Donacie ze swych obaw. Zaczynała przypuszczać, że Czesław chce kolejnego dziecka.
- Kocham go, widzę że mu na tym zależy, ale nie dam rady kolejny raz… Dzieci są największą zarazą tego świata; pamiętam jak musiałam z wami mieszkać – to już był koszmar, a przecież nawet się wami nie opiekowałam!
- Spokojnie, masz wiele możliwości. Opcja pierwsza: genitalia są zazwyczaj miękkie, a nóż ostry. Opcja druga: na Allegro sprzedają śliskie kocyki. Hej, dokąd idziesz? Przesadziłam? Matko, jacy ludzie teraz delikatni.
Żadna, nawet najbardziej lamerska impreza nie obejdzie się bez pamiątkowego selfie. Donata wstawiła na insta zdjęcie z Pawłem w tle.
#TakieTamWKuchni #FoodPorn #TenTagBrzmiDziwnieBoToMójDziadek #ATakGotujęJa
Była bardzo dumne ze swoich kulinarnych umiejętności.
Nastolatkowie nie byliby nastolatkami, gdyby nie prawili sobie wzajemnych złośliwości. Nieoczekiwanie, ofiarą kpin Cecylii i Dionizego padła cyniczna i pozornie wyluzowana Donata.
- Patrz na ten filmik, jest hit! Moja siostrzyczka próbuje zrobić jajecznicę.
- Ale… bez rozbijania jajek?
- Dobra, weź to wyłącz.
Po powrocie z domówki, Czesław wpadł na kolejny genialny pomysł. Całkiem serio, tym razem plan miał o dziwo całkiem niezły. Aby zbliżyć się do Danuty, postanowił spróbować swych sił w malarstwie. Ostatecznie kradzież obrazu, a jego stworzenie to dwie różne dziedziny – trochę jak pieczenie ciasta i jedzenie ciasta. Logicznie, co nie? Chłopak dał z siebie wszystko, a efektem wielogodzinnych starań było dzieło pod tytułem: „Lama. Albo Pies. W sumie nie wiem do czego jest bardziej podobne”.
Nie ma co dłużej ukrywać, Barbarze nieco odbiło. Wpływ mogła mieć na to samotność w ogromnej rezydencji, lub złapanie króliczka, podczas gdy najprzyjemniejszą czynnością jest gonienie go. A może za bardzo weszła w rolę czarnej wdowy? Zapuściła i wyprostowała włosy, kupiła czarną suknię ślubną i snuła się po domu niczym czarna zjawa. Sąsiedzi spoglądali na zachowanie Krewety ze zrozumiałym niepokojem, a dzieci omijały domostwo szerokim łukiem, jednocześnie wymyślając różne miejskie legendy na temat samotnej dziwaczki. Podobno wyruszała na łowy czarną wołgą bez klamek.
Rola demonicznego postrachu sąsiadów bardzo przypadła Basi do gustu. Aby wizerunek upiornej kobiety był kompletny, wygrywała wieczorami rozmaite melodie na fortepianie. Efekt byłby jednak lepszy, gdyby nie katowała godzinami „wlazł kotek na płotek”.
Tymczasem Dionizy zaprosił swoją starszą przyjaciółkę Paulinę do muzeum. Chciał jej zaimponować rozległą wiedzą na temat sztuki, zachwycić znajomością intertekstualnych odniesień, oczarować wysublimowanym gustem oraz chłodnym, acz niepozbawionym żywego dowcipu zmysłem krytycznym.
- Widzisz ten statek? To trójmasztowiec, stanowiący wyjątkowo banalne odwołanie do Trójcy Świętej. Odwołanie płytkie niczym zbiornik wodny, po którym płynie ów okręt. Hehe.
- To zabawne, bo ten okręt nie płynie po żadnym zbiorniku wodnym?
- Tak.
- No faktycznie. Zostałam twym poczuciem humoru trafiona i zatopiona.
- Bum, bum!
- Co?
- Onomatopeja taka. Wyraz dźwiękonaśladowczy. Że strzał ze statku i… Nic w sumie.
Paulina nie przyjechała nocą do pustego muzeum żeby rozmawiać o sztuce. Miała ochotę na coś więcej, lubiła nowe miejsca, zwłaszcza publiczne. Dlatego bezceremonialnie położyła się na podłodze, podwinęła spódniczkę i czekała na ruch Dionizego. Chłopak pierwszy raz miał już za sobą, ale dojrzała kobieta z klasą totalnie go onieśmieliła. A przede wszystkim…
- Uważam, że muzeum to nie jest właściwe miejsce, by oddawać się uciechom cielesnym. Nawet kiepskim wytworom sztuki należy się odrobina szacunku. Ostatecznie strawa duchowa, choćby najpodlejszego gatunku, służy…
- Dobra, nie było tematu. Zapomnij.
- Podrzucisz mnie do domu?
- Idź, ja jeszcze sobie chwilę poleżę.
Oj, Benedykt nie byłby zadowolony z zachowania syna. Tym bardziej, że sam miał właśnie powoli kończyć z łóżkowymi (i nie tylko) wybrykami. Kwestia wyboru? Nie, smutna konieczność. Benedykt właśnie dołączył do grona seniorów. Zdmuchując świeczki, życzył sobie zachowania dotychczasowej urody i szczerze mówiąc, spełniło się! Pierworodny Beaty nie zmienił się zanadto – osiwiał tylko i od czasu do czasu musiał pomasować bolący kręgosłup. Poza tym? Stary dobry Benedykt! Na parkowych ławeczkach miał zapewnione porządne branie.
Niestety, w swoim urodzinowym życzeniu nie uwzględnił jednego: mocnego pęcherza. Jeszcze tego samego wieczoru zaliczył pierwszy „wypadek” związany z nietrzymaniem moczu.
- Chciałbym tylko powiedzieć wszystkim gościom, że to nie ja zasikałem dywan! Halo, słyszycie mnie? Ta kałuża to nie moja sprawka! Chyba trzeba sprawdzić rury w piwnicy. Albo dach jest nieszczelny. Jutro się tym zajmę. Powtórzę tylko, gdybyście nie usłyszeli – nie zsikałem się na podłogę! A na pewno nie ze względu na wiek! Jestem piękny, młody i mogę mieć każdą.
Goście mogli przymknąć oko na całą sytuację, ale złośliwych komentarzy nie szczędziła sobie Dorota, która pod postacią ducha odwiedziła byłego męża.
- Ty… widziałaś?
- Widzę wszystko. Ale nigdy dotąd nie widziałam człowieka, który starzałby się bez choćby strzępka godności.
ODCINEK 16 - NASZE ULICE, BAŚKI KAMIENICE
Trudno stwierdzić, czy Barbara Kreweta w swej zbrodniczo-mieszkaniowej obsesji nadal kierowała się chłodnymi kalkulacjami, czy opanował ją niemożliwy do powstrzymania, dziki nałóg. Dość powiedzieć, że krótko po śmierci Miłosza znów zaczęła sondować rynek i znalazła kolejnego samotnego starca z wyjątkowo okazałą rezydencją. Emil Nowak był już jedną nogą na tamtym świecie, więc kobieta musiała się pospieszyć, jeśli chciała zostać absolutnie przypadkowym świadkiem jego zgonu. Wkrótce zapukała do drzwi brodatego seniora, a ten, omamiony apetycznymi krągłościami, chętnie zaprosił nieznajomą na niezobowiązującą pogawędkę.
- Akurat wracałam ze schroniska dla zwierząt, w którym pracuję jako wolontariuszka i zobaczyłam pana dom… Pomyślałam, że wejdę, by pogratulować panu wyśmienitego gustu! Widzę że wystrój wnętrz jest równie wysmakowany – te meble, fortepian, lampa w kształcie małego robocika! Aż zrobiło mi się gorąco z wrażenia. Pozwoli pan, że przebiorę się w coś lżejszego?
Barbara zagrała vabank, bo Emil na sam widok bielizny mógł zejść na zawał, ale szczęśliwie przeżył nagły odpływ krwi i zdążył zaproponować Krewecie wspólne zamieszkanie. Taka propozycja po kwadransie znajomości mogła być objawem desperacji lub galopującej demencji, jednak Basia nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Właściwie nie zastanawiała się wcale.
- Strasznie mi głupio tak się do ciebie wpraszać, naprawdę… Ale okej! Wiesz, że nie potrafię ci niczego odmówić!
W głowie miała tylko jedną myśl – ile stosunków trzeba będzie odbębnić, by dojść… do celu.
Tymczasem relacja Czesława i Danuty nadal bardziej przypominała wegetację, niż romantyczny związek. Owszem, lubili swoje towarzystwo, nie czuli potrzeby szukania przygód na boku, ale w gruncie rzeczy niewiele mieli ze sobą wspólnego. Łączyło ich tylko zamiłowanie do sztuki – Danuta tworzyła arcydzieła, natomiast Czesław zawodowo je kradł. Mężczyzna pomyślał, że sytuację poprawi spłodzenie drugiego dziecka, niestety był jeden malutki szkopuł: Danka szczerze nienawidziła dzieci. Owszem, Ewelinę tolerowała, głownie dlatego, że była (póki co) wyjątkowo bezproblemowa, natomiast perspektywa karmienia i przewijania stanowiła główny temat nocnych koszmarów. By nieco urobić ukochaną, roztropny Czesio postanowił się jej oświadczyć.
Po przyjętych zaręczynach wziął Sosnę na ręce :
- Ależ ty jesteś leciutka kochanie! Niczym piórko! Uwielbiam twoją figurę, ale nie zaszkodziłoby nawet gdybyś przytyła kilka kilogramów; nadal byłabyś zgrabna i powabna. Więc jeśli kiedykolwiek martwiłabyś się swoją wagą, to pamiętaj, że mi nie będzie przeszkadzał twój odstający brzuszek. Nic, a nic!
Sprytne zagranie, bardzo sprytne. Bo dodatkowe kilogramy są przecież głównym powodem niechęci do zachodzenia w ciążę.
Mimo pokrętnej logiki Czesława, para spędziła ten wieczór w wyjątkowo miłej atmosferze. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów narzeczeni poszli razem do restauracji i mogli skupić się wyłącznie na sobie. Trochę rozpraszał ich Paweł, który z jakiegoś powodu dorabiał sobie w lokalu, grając na skrzypcach. Hmm, „grając” to zbyt mocne określenie, bardziej pasowałoby: „rzępoląc”. Szpilka talentu muzycznego nie miał za grosz, ale nawet jego występ nie przeszkodził młodym w dobrej zabawie.
Wracając do Barbary – tym razem cel osiągnęła błyskawicznie. Jedno podejście wystarczyło, by Emil pożegnał się ze światem żywych. Trzeba jednak zaznaczyć, że odszedł szczęśliwy i spełniony; bez pomocy współlokatorki pewnie też niebawem dołączyłby do grona aniołków. Śpij dobrze, słodki książę. Na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci jako czwartoplanowy bohater simowej telenoweli. Po latach nadal będziemy przerzucać się anegdotami na twój temat, wzdychając z rozrzewnieniem: „ach, ten Emil, to był numerant”!
Dopiero przybycie Mrocznego Kosiarza obudziło Barbarę.
- Cholera, dziewczyno, jeszcze ci mało? Jasne, dostaję prowizję od każdego trupa, ale szef zaczyna myśleć, że kręcę z tobą lewe interesy! Ostatni taki przypał miałem przy okazji afery z Pawulonem; mało brakowało, a straciłbym robotę… Przyhamuj, jeśli łaska.
- Słonko, nie denerwuj się tak, bo dostaniesz zmarszczek! W sumie niegłupi pomysł, moglibyśmy zawiązać jakąś spółkę… Najlepiej rodzinną!
- O nie Baśka, zarobiony jestem. Nie mam czasu na romansowanie. Zresztą cholera wie, może mnie też chciałabyś po wszystkim ukatrupić? Teoretycznie jestem nieśmiertelny, ale pewnie znalazłabyś jakiś sposób!
- Spokojnie, masz beznadziejną chatę i zarabiasz gorzej ode mnie, więc nic ci nie grozi.
Flirt z Ponurym Żniwiarzem trzeba będzie odłożyć na inną okazję, ale Barbary szczególnie to nie zmartwiło. Właśnie wyhaczyła kolejną wielką rezydencję!
Przeprowadzka sprawiła, że bliźniaczki wyjątkowo szybko mogły zasmakować totalnej niezależności. Jak na zdrowo rozwijające się nastolatki przystało, już pierwszego wieczora postanowiły zorganizować imprezę. Niestety, na razie były trochę aspołeczne, nie miały zbyt wielu znajomych, więc poza Długowłosym Gościem z Baru zaprosić mogły wyłącznie członków rodziny: Dionizego, Czesława i Danutę. Plus dziadka Pawła w roli żywieniowca.
- Strasznie lamerska impreza… - podsumowała w swoim stylu Donata.
- Może i tak, ale spójrz na to z drugiej strony. Więcej znajomych nie mamy, więc nikt się o tym nie dowie! – Cecylia zawsze widziała szklankę do połowy pełną.
W kuchni Danuta zwierzyła się Donacie ze swych obaw. Zaczynała przypuszczać, że Czesław chce kolejnego dziecka.
- Kocham go, widzę że mu na tym zależy, ale nie dam rady kolejny raz… Dzieci są największą zarazą tego świata; pamiętam jak musiałam z wami mieszkać – to już był koszmar, a przecież nawet się wami nie opiekowałam!
- Spokojnie, masz wiele możliwości. Opcja pierwsza: genitalia są zazwyczaj miękkie, a nóż ostry. Opcja druga: na Allegro sprzedają śliskie kocyki. Hej, dokąd idziesz? Przesadziłam? Matko, jacy ludzie teraz delikatni.
Żadna, nawet najbardziej lamerska impreza nie obejdzie się bez pamiątkowego selfie. Donata wstawiła na insta zdjęcie z Pawłem w tle.
#TakieTamWKuchni #FoodPorn #TenTagBrzmiDziwnieBoToMójDziadek #ATakGotujęJa
Była bardzo dumne ze swoich kulinarnych umiejętności.
Nastolatkowie nie byliby nastolatkami, gdyby nie prawili sobie wzajemnych złośliwości. Nieoczekiwanie, ofiarą kpin Cecylii i Dionizego padła cyniczna i pozornie wyluzowana Donata.
- Patrz na ten filmik, jest hit! Moja siostrzyczka próbuje zrobić jajecznicę.
- Ale… bez rozbijania jajek?
- Dobra, weź to wyłącz.
Po powrocie z domówki, Czesław wpadł na kolejny genialny pomysł. Całkiem serio, tym razem plan miał o dziwo całkiem niezły. Aby zbliżyć się do Danuty, postanowił spróbować swych sił w malarstwie. Ostatecznie kradzież obrazu, a jego stworzenie to dwie różne dziedziny – trochę jak pieczenie ciasta i jedzenie ciasta. Logicznie, co nie? Chłopak dał z siebie wszystko, a efektem wielogodzinnych starań było dzieło pod tytułem: „Lama. Albo Pies. W sumie nie wiem do czego jest bardziej podobne”.
Nie ma co dłużej ukrywać, Barbarze nieco odbiło. Wpływ mogła mieć na to samotność w ogromnej rezydencji, lub złapanie króliczka, podczas gdy najprzyjemniejszą czynnością jest gonienie go. A może za bardzo weszła w rolę czarnej wdowy? Zapuściła i wyprostowała włosy, kupiła czarną suknię ślubną i snuła się po domu niczym czarna zjawa. Sąsiedzi spoglądali na zachowanie Krewety ze zrozumiałym niepokojem, a dzieci omijały domostwo szerokim łukiem, jednocześnie wymyślając różne miejskie legendy na temat samotnej dziwaczki. Podobno wyruszała na łowy czarną wołgą bez klamek.
Rola demonicznego postrachu sąsiadów bardzo przypadła Basi do gustu. Aby wizerunek upiornej kobiety był kompletny, wygrywała wieczorami rozmaite melodie na fortepianie. Efekt byłby jednak lepszy, gdyby nie katowała godzinami „wlazł kotek na płotek”.
Tymczasem Dionizy zaprosił swoją starszą przyjaciółkę Paulinę do muzeum. Chciał jej zaimponować rozległą wiedzą na temat sztuki, zachwycić znajomością intertekstualnych odniesień, oczarować wysublimowanym gustem oraz chłodnym, acz niepozbawionym żywego dowcipu zmysłem krytycznym.
- Widzisz ten statek? To trójmasztowiec, stanowiący wyjątkowo banalne odwołanie do Trójcy Świętej. Odwołanie płytkie niczym zbiornik wodny, po którym płynie ów okręt. Hehe.
- To zabawne, bo ten okręt nie płynie po żadnym zbiorniku wodnym?
- Tak.
- No faktycznie. Zostałam twym poczuciem humoru trafiona i zatopiona.
- Bum, bum!
- Co?
- Onomatopeja taka. Wyraz dźwiękonaśladowczy. Że strzał ze statku i… Nic w sumie.
Paulina nie przyjechała nocą do pustego muzeum żeby rozmawiać o sztuce. Miała ochotę na coś więcej, lubiła nowe miejsca, zwłaszcza publiczne. Dlatego bezceremonialnie położyła się na podłodze, podwinęła spódniczkę i czekała na ruch Dionizego. Chłopak pierwszy raz miał już za sobą, ale dojrzała kobieta z klasą totalnie go onieśmieliła. A przede wszystkim…
- Uważam, że muzeum to nie jest właściwe miejsce, by oddawać się uciechom cielesnym. Nawet kiepskim wytworom sztuki należy się odrobina szacunku. Ostatecznie strawa duchowa, choćby najpodlejszego gatunku, służy…
- Dobra, nie było tematu. Zapomnij.
- Podrzucisz mnie do domu?
- Idź, ja jeszcze sobie chwilę poleżę.
Oj, Benedykt nie byłby zadowolony z zachowania syna. Tym bardziej, że sam miał właśnie powoli kończyć z łóżkowymi (i nie tylko) wybrykami. Kwestia wyboru? Nie, smutna konieczność. Benedykt właśnie dołączył do grona seniorów. Zdmuchując świeczki, życzył sobie zachowania dotychczasowej urody i szczerze mówiąc, spełniło się! Pierworodny Beaty nie zmienił się zanadto – osiwiał tylko i od czasu do czasu musiał pomasować bolący kręgosłup. Poza tym? Stary dobry Benedykt! Na parkowych ławeczkach miał zapewnione porządne branie.
Niestety, w swoim urodzinowym życzeniu nie uwzględnił jednego: mocnego pęcherza. Jeszcze tego samego wieczoru zaliczył pierwszy „wypadek” związany z nietrzymaniem moczu.
- Chciałbym tylko powiedzieć wszystkim gościom, że to nie ja zasikałem dywan! Halo, słyszycie mnie? Ta kałuża to nie moja sprawka! Chyba trzeba sprawdzić rury w piwnicy. Albo dach jest nieszczelny. Jutro się tym zajmę. Powtórzę tylko, gdybyście nie usłyszeli – nie zsikałem się na podłogę! A na pewno nie ze względu na wiek! Jestem piękny, młody i mogę mieć każdą.
Goście mogli przymknąć oko na całą sytuację, ale złośliwych komentarzy nie szczędziła sobie Dorota, która pod postacią ducha odwiedziła byłego męża.
- Ty… widziałaś?
- Widzę wszystko. Ale nigdy dotąd nie widziałam człowieka, który starzałby się bez choćby strzępka godności.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Fajne zdjęcia jak zawsze, Krewetsonie. I teksty, którymi je okraszasz. "Zbrodniczo - mieszkalna działalność" spodobała mi się najbardziej.
No no - Mroczny oparł się Barbarce???
Ciekawa jestem - ekhem - relacji ze skonsumowania tej znajomości. Bo tego jeszcze w Simsach nie widziałam
No no - Mroczny oparł się Barbarce???
Ciekawa jestem - ekhem - relacji ze skonsumowania tej znajomości. Bo tego jeszcze w Simsach nie widziałam
- Aericia
- Administrator
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek 03 kwie 2018, 21:54
- Lokalizacja: Warszawa
- Origin ID: ukyojin
No i dobre!
Wreszcie mam chwilkę (nawał pracy przed egzaminami dzieciaków). Kolejne zgony i potencjalne ciąże. Mój ulubieniec Benedykt taki już stareńki? Ech, to podle życie, a do tego simowe - takie krótkie... aż smutno trochę ale cóż.
Donata jest świetna! Mroczna zła i wredna (figurę po Landgraabach odziedziczyła chyba). Kolekcjonerka domów też daje radę! A no, i ten snobistyczny nastolatek - bardzo dobrze uchwycasz charaktery swoich postaci. Simowie są puści jak bębny ale wystarczy odrobina wyobraźni żeby nabrali osobowości.
Szkoda trochę tych staruszków zamożnych, ale przynajmniej amją chwilkę przyjemności przed śmiercią. Czarny humor jest super!
Wreszcie mam chwilkę (nawał pracy przed egzaminami dzieciaków). Kolejne zgony i potencjalne ciąże. Mój ulubieniec Benedykt taki już stareńki? Ech, to podle życie, a do tego simowe - takie krótkie... aż smutno trochę ale cóż.
Donata jest świetna! Mroczna zła i wredna (figurę po Landgraabach odziedziczyła chyba). Kolekcjonerka domów też daje radę! A no, i ten snobistyczny nastolatek - bardzo dobrze uchwycasz charaktery swoich postaci. Simowie są puści jak bębny ale wystarczy odrobina wyobraźni żeby nabrali osobowości.
Szkoda trochę tych staruszków zamożnych, ale przynajmniej amją chwilkę przyjemności przed śmiercią. Czarny humor jest super!
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
Ech biedna Baska - czarna wdowa. Gdyby Jej Stwórca mial dodatek Wampiry to dopiero by miała uzywanie! Uwiesc wampira by Cie przemienil a potem zyc nie umierac. I to doslownie nie umierać! Napadanie na nieznanych simów noca, wlamywanie sie do cudzych domów i rozkoszne chwile smakowania krwii. A tak tyko moze przebierać sie udając, że juz przeszła na ciemna strone mocy. Charakterem moze i przeszła , ale zewnetrznego przeobrazenia brak niestety.
Dionizy zupełnie nie wdal sie w tatusia. Gdyby go Benedykt zobaczyl w akcji w tym muzeum to by go smiechem zabił!
Poprzez sztuke do serca , a raczej do łozka - to na dzis strategia Czesława. No moze.. gdyby namalował arcydzielo to by zadziałało. Na dzis ma szanse nikłe.
Benedykt :- No nie.. to wszystko przez tą kolejke do lazienki! A zreszta to zdaje sie piesek nasiusiał. Jeszcze nie mamy piesków w grze?! To zwykle swiństwo tego gościa z myszką, ze nie mamy! Powinnismy mieć!
Dionizy zupełnie nie wdal sie w tatusia. Gdyby go Benedykt zobaczyl w akcji w tym muzeum to by go smiechem zabił!
Poprzez sztuke do serca , a raczej do łozka - to na dzis strategia Czesława. No moze.. gdyby namalował arcydzielo to by zadziałało. Na dzis ma szanse nikłe.
Benedykt :- No nie.. to wszystko przez tą kolejke do lazienki! A zreszta to zdaje sie piesek nasiusiał. Jeszcze nie mamy piesków w grze?! To zwykle swiństwo tego gościa z myszką, ze nie mamy! Powinnismy mieć!
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
Historię rodu przeczytałem jednym tchem.
Oj, dzieje się w tej rodzince, dzieje. Jej wszyscy członkowie są niezwykle żywotni (i to bez względu na aktualny status). Temperamentu zaś może im pozazdrościć niejeden pikselowy ludzik (szczególnie NPC), ba nawet Mroczny Kosiarz nie może czuć się bezpiecznie w pobliżu Krewety płci żeńskiej. Zresztą męska populacja też nie ustępuje w podbijaniu simowego świata, szczególnie świata niewieścich pikselowych serc.
Podejrzewam, że nowe pokolenie też da czadu, już się zanosi na niezły galimatias.
Jeszcze raz podkreślę - super historyjka. Chcę więc więcej, więcej i więcej!
Oj, dzieje się w tej rodzince, dzieje. Jej wszyscy członkowie są niezwykle żywotni (i to bez względu na aktualny status). Temperamentu zaś może im pozazdrościć niejeden pikselowy ludzik (szczególnie NPC), ba nawet Mroczny Kosiarz nie może czuć się bezpiecznie w pobliżu Krewety płci żeńskiej. Zresztą męska populacja też nie ustępuje w podbijaniu simowego świata, szczególnie świata niewieścich pikselowych serc.
Podejrzewam, że nowe pokolenie też da czadu, już się zanosi na niezły galimatias.
Jeszcze raz podkreślę - super historyjka. Chcę więc więcej, więcej i więcej!
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3470
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
"Rola demonicznego postrachu sąsiadów bardzo przypadła Basi do gustu." - no poprostu całe krewety Flirty z Ponurym to juz chyba znak firmowy Twojej dynastii, ciekawie sie bawisz i tym samym fajnie wychodzi historyja zwłąszcza z takimi tekstami i opisami
- bobas52
- Mistrz Humoru
- Posty: 1874
- Rejestracja: piątek 06 kwie 2018, 19:12
- Lokalizacja: Gliwice
- Origin ID: bobas52
W przypadku Barbary, osobiście stawiam na profesję (zawód) lub w ostateczności na nałóg , który będzie trudny do wyleczenia, bo jak do tej pory nie ma ośrodka leczenia uzależnienia od żądzy posiadania majątku.
Kiedyś przeczytałam, że: "ludzi stworzono, by byli kochani, a rzeczy tworzy się, by z nich korzystać. Natomiast problem tego świata polega na tym, że dziś to ludzi się wykorzystuje, a rzeczy kocha" - powiem szczerze, że trudno mi się z tą myślą nie zgodzić.
Natomiast relacja Danuty i Czesława przypomina dobrze prosperującą firmę opartą jak to trafnie określiłeś: na zamiłowaniu do sztuki Spodobały mi się "podchody" jakie zastosował Czesio w celu powiększenia rodziny . Zwłaszcza odwołanie się do potocznie przyjętej opinii, że kochanego ciała nigdy nie jest za wiele .
Rozmowa Kosiarza z Baśką oraz spisek Danuty i Donaty, to najlepsze dialogi jakie ostatnio miałam okazję przeczytać
Podsumowując ten odcinek to przede wszystkim ciekawe spojrzenie na relacje pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny Ciekawa jestem ich dalszego ciągu.
Kiedyś przeczytałam, że: "ludzi stworzono, by byli kochani, a rzeczy tworzy się, by z nich korzystać. Natomiast problem tego świata polega na tym, że dziś to ludzi się wykorzystuje, a rzeczy kocha" - powiem szczerze, że trudno mi się z tą myślą nie zgodzić.
Natomiast relacja Danuty i Czesława przypomina dobrze prosperującą firmę opartą jak to trafnie określiłeś: na zamiłowaniu do sztuki Spodobały mi się "podchody" jakie zastosował Czesio w celu powiększenia rodziny . Zwłaszcza odwołanie się do potocznie przyjętej opinii, że kochanego ciała nigdy nie jest za wiele .
Rozmowa Kosiarza z Baśką oraz spisek Danuty i Donaty, to najlepsze dialogi jakie ostatnio miałam okazję przeczytać
Podsumowując ten odcinek to przede wszystkim ciekawe spojrzenie na relacje pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny Ciekawa jestem ich dalszego ciągu.
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Dzięki wszystkim za dobre słowa! Mam nadzieję, że utrzymam poziom - ostatnio trochę pomysłów mi brakło, ale dłuższa przerwa wystarczyła, żeby znów poczuć chęć grania Krewetami Zatem wracam!
ODCINEK 17 - TA PIOSENKA JEST... PISANA DIONIZEMU
Jak powszechnie wiadomo, w przeciwieństwie do swych rodziców, Cecylia Kreweta miała złote serce. Słodka blondynka, mimo młodego wieku, marzyła już o kochającym mężu i gromadce dzieci – był to w zasadzie główny cel jej egzystencji. Można by rzec, że stała się tym samym czarną owcą w rodzinie, która słynęła raczej z rozwiązłości i unikania zobowiązań. Wszyscy zachodzili w głowę, skąd wzięły się tak dziwne upodobania nastolatki; jedynym logicznym rozwiązaniem był zły wpływ dziadka-niańki, czyli Pawła Szpilki. Jednak poza uroczym usposobieniem, Cecylia była też odrobinę niezręczna w kontaktach międzyludzkich. Podczas przechadzki po parku lubiła zaglądać na plac zabaw i bawić się z obcymi dziećmi; niestety sposób w jaki to robiła bardziej przerażał, niż rozśmieszał. Spójrzcie tylko na tę twarz, gdyby była kilka lat starszym mężczyzną, prawdopodobnie skończyłaby w radiowozie i pewnym internetowym rejestrze…
Przygnębiona własnymi brakami pedagogicznymi, postanowiła pogawędzić z Donatą, która właśnie grała w szachy z jakimś nieznajomym przystojniakiem. Ciemnoskóra bliźniaczka bardziej zainteresowana była upokorzeniem przeciwnika, dlatego obecność gadatliwej, rozpraszającej uwagę siostry nie przypadła jej do gustu.
- Słuchaj Randomowy Simie, widzę że moja siostra na ciebie leci. To naprawdę świetna dziewczyna, uwielbia chodzić do parku i zaczepiać obce dzieciaki; to jej pasja!
- Zgadza się! To znaczy… kiedy ujmujesz to w ten sposób, brzmi jakbym była jakaś psychiczna… O matko, czy ja jestem psychiczna?! Nie zdawałam sobie sprawy… Pewnie dlatego, że naprawdę jestem psychiczna!
- Ty to powiedziałaś. Szach!
Wieczorem dziewczyny zaprosiły do siebie Dionizego, który przyszedł wraz z Pauliną. Mimo pamiętnego spotkania w muzeum, między tą dwójką nadal iskrzyło coś bliżej nieuchwytnego. Trudno powiedzieć co konkretnie, bo parę różniło wiele – od wieku, przez zainteresowania, na podejściu do cielesności skończywszy. Najprościej uznać, że Paulinę po prostu kręcił młody adorator, a Dionizego sam fakt bycia adorowanym. Chociaż sam nie wiem; gość był w te klocki kompletnie niekumaty i mocno odklejony od rzeczywistości. Czytanie arcydzieł światowej literatury nie idzie w parze z odczytywaniem kobiecych sygnałów. Bo spojrzenia takie jak to powinny być dostatecznie wymowne:
Cóż, nie w tym wypadku. Młody literat pozostawał ślepy i głuchy na jakiekolwiek sugestie. Dalej rozprawiał o przejawach niemieckiego romantyzmu w twórczości współczesnej; ewentualnie z wystudiowaną ironią komentował głupotę telewizyjnej papki. Zrezygnowana Paulina z nudów zaczęła przeglądać książki, jej uwagę przykuł zwłaszcza jeden tytuł – „ W poszukiwaniu straconego czasu”.
„O tak, to coś o mnie; czasu straconego z tym chłystkiem już nie odzyskam” – pomyślała.
Gdy Dionizy to zobaczył, zerwał się na równe nogi.
- Lubisz Prousta? Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej?!
Chłopak był gotowy do działania. Tak, miał polubioną na fejsie stronę „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka” i stosował tę regułę w prawdziwym świecie.
Para szybko zmieniła lokal i wylądowała w łóżku. Najpierw musieli jednak wyprosić Beatę, która nie ukrywała dumy z najstarszego wnuka.
- Nie przeszkadzam wam, bawcie się dobrze dzieciaki! Wcale nie będę podglądać, wykorzystując fakt bycia duchem! Tylko nie zawiedź mnie wnusiu, w naszej rodzinie nie znamy pojęcia kiepskiego seksu!
- Dobrze, babciu…
U Czesława i Danuty bez zmian. Sprytny plan mężczyzny, by zbliżyć się do żony za pomocą malarstwa nie do końca wypalił. A kto wie, może nawet przyniósł odwrotny skutek? Gdy Danuta ujrzała debiutancki obraz męża pt. „Lama. Albo Pies. W sumie nie wiem do czego jest bardziej podobne”, zareagowała początkowo szczerym zachwytem:
- Ewelina, chodź tutaj! Muszę powiedzieć, że twój obraz jest naprawdę obiecujący, biorąc pod uwagę tak młody wiek!
- Mamo, ja tego nie namalowałam. Zdaje się, że tata coś ostatnio kombinował przy sztaludze.
- To zmienia postać rzeczy, koszmarny bohomaz.
Gdy Czesław usłyszał opinię Danuty, stwierdził że czas zakończyć czystą grą i przyjąć zdecydowanie bardziej nikczemną strategię. Naprawdę chciał mieć drugie dziecko – prawdopodobnie rekompensując sobie nudne życie towarzyskie i zawodowe – dlatego w ruch poszła igła. Jedna mała dziurka w ogumieniu wystarczyła, by Danuta zaszła w bardzo, ale to bardzo niechcianą ciążę.
- Kochanie, chyba nie podejrzewasz mnie o AŻ TAKĄ niedojrzałość?
- Niczego nie podejrzewam. Ja to WIEM. Z góry mówię, że bachorem będziesz zajmował się wyłącznie ty, ewentualnie opieka społeczna.
- Spokojnie słonko, poradzimy sobie ze wszystkim, jak zawsze.
- Obyś miał rację… Może nie będzie tak źle.
Danuta robiła dobrą minę do złej gry. Jednak gdy zapadła noc, wpatrywała się w śpiącego męża z uśmiechem i myślą: „najchętniej wzięłabym teraz nóż i obcięła ci jaja, a następnie zrobiła grilla i wepchnęła ci je do ust. Twoje cierpienie trzyma mnie przy życiu. Nienawidzę cię całym sercem…”
- O, cześć Ewelinko. Nie hałasuj proszę, bo tatuś właśnie zasnął. Zobacz jak słodko wygląda.
Benedykt mocno bronił się przed zaakceptowaniem starości. Właściwie cały czas ją wypierał, jednak siwe włosy, łupanie w krzyżu i potworne zmęczenie po choćby jednym szybkim numerku nawet jemu dały do myślenia. Uznał, że pora uregulować pewne sprawy, np. porozmawiać z nieślubnym synem, Aleksandrem Kołodziejem. I przy okazji spotkać się z jego matką, Emilią. Początkowo było dość niezręcznie, cała trójka siedziała w ciszy, przerywanej tylko okazjonalnym „także tego”.
Potem Benedykt trochę się rozwinął, próbując usprawiedliwić swoje postępowanie:
- Wiesz synu, to nie tak jak myślisz. Nie jestem złym człowiekiem, nie zostawiłem Twojej matki… Po prostu dowiedziałem się o jej ciąży, kiedy już byłem w związku z inną kobietą.
- Okej… To zmienia postać rzeczy. Tak myślę?
- To było zwykłe nieporozumienie na gruncie chronologicznym.
- Aaa… brzmi dostatecznie mądrze, bym łyknął tę teorię.
Następnie Benedykt zaczął obściskiwać się z Emilią i zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie.
Dionizy, wciąż pozostając pod wrażeniem nocy spędzonej z Pauliną, odwiedził kuzynki z zamiarem zdradzenia wszystkich detali. Słowa ugrzęzły mu jednak w gardle, gdy ujrzał ich nową koleżankę, niejaką Zuzannę Piosenkę. Krewetowe geny uderzyły ze zdwojoną mocą na widok rudowłosej dziewczyny w szortach – nareszcie! Ojciec byliby dumni!
Młodzian czegoś takiego nigdy wcześniej nie poczuł, nie wiedział co się z nim dzieje. Owszem, przeżył już swój pierwszy raz z Ewą, potem była fascynacja Pauliną, ale Zuzanna… To była zupełnie odrębna historia. W swym dzienniku napisał później: „spoglądając jej w oczy, uczułem coś jakby uderzenie ciężkiego, mosiężnego obucha w tył głowy – był to cios absolutnie ogłuszający, pozbawiający mnie zdolności logicznego myślenia – mnie! Jednostkę intelektualnie górującą nad opętaną zwierzęcymi instynktami tłuszczą! I tak oto w miejsce refleksji nad kulturą, sztuką i nieodgadnioną ludzką psychiką, poczęła mną kierować siła skupiona na jednym prymitywnym celu: zdobyciu tejże kobiety.”
Także tego. TLDR: podjarał się biedaczek.
Trzeba uczciwie przyznać, że Dionizy stanął na wysokości zadania. Chwilowo porzucił smęcenie na temat filmów moralnego niepokoju i ulubionych wierszach Rimbauda – całkiem udanie imitował normalnego człowieka, zaprosił Zuzannę na randkę w parku, poprosił o zostanie jego dziewczyną, a nawet zaproponował wspólne mieszkanie. Pełen sukces w jedno popołudnie. Cicha woda brzegi rwie.
Niniejszym Zuza Piosenka została nowym mieszkańcem Kamiennego Zaułka. Mimo pogodnego usposobienia, początkowo czuła się trochę nieswojo, ale szybko złapała plusy u pozostałych domowników. A to dzięki… pożarowi. Płonąca kuchnia wywołała obrazek typowy dla Krewetów: czyli trzech przerażonych samców…
… uratowanych przez młodą kobietę, która jako jedyna zachowała zimną krew. Ba, zdążyła nawet się przebrać, zanim użyła gaśnicę. Zuch dziewczyna!
A po skończonej robocie, dzielna Zuzanna mogła w końcu spokojnie zjeść tosta z serem. Na deser spałaszowała płatki z mlekiem i, mimo lekkiego niedosytu, poszła spać. Jedno jest pewne – nowa lokatorka będzie regularnie plądrować lodówkę.
ODCINEK 17 - TA PIOSENKA JEST... PISANA DIONIZEMU
Jak powszechnie wiadomo, w przeciwieństwie do swych rodziców, Cecylia Kreweta miała złote serce. Słodka blondynka, mimo młodego wieku, marzyła już o kochającym mężu i gromadce dzieci – był to w zasadzie główny cel jej egzystencji. Można by rzec, że stała się tym samym czarną owcą w rodzinie, która słynęła raczej z rozwiązłości i unikania zobowiązań. Wszyscy zachodzili w głowę, skąd wzięły się tak dziwne upodobania nastolatki; jedynym logicznym rozwiązaniem był zły wpływ dziadka-niańki, czyli Pawła Szpilki. Jednak poza uroczym usposobieniem, Cecylia była też odrobinę niezręczna w kontaktach międzyludzkich. Podczas przechadzki po parku lubiła zaglądać na plac zabaw i bawić się z obcymi dziećmi; niestety sposób w jaki to robiła bardziej przerażał, niż rozśmieszał. Spójrzcie tylko na tę twarz, gdyby była kilka lat starszym mężczyzną, prawdopodobnie skończyłaby w radiowozie i pewnym internetowym rejestrze…
Przygnębiona własnymi brakami pedagogicznymi, postanowiła pogawędzić z Donatą, która właśnie grała w szachy z jakimś nieznajomym przystojniakiem. Ciemnoskóra bliźniaczka bardziej zainteresowana była upokorzeniem przeciwnika, dlatego obecność gadatliwej, rozpraszającej uwagę siostry nie przypadła jej do gustu.
- Słuchaj Randomowy Simie, widzę że moja siostra na ciebie leci. To naprawdę świetna dziewczyna, uwielbia chodzić do parku i zaczepiać obce dzieciaki; to jej pasja!
- Zgadza się! To znaczy… kiedy ujmujesz to w ten sposób, brzmi jakbym była jakaś psychiczna… O matko, czy ja jestem psychiczna?! Nie zdawałam sobie sprawy… Pewnie dlatego, że naprawdę jestem psychiczna!
- Ty to powiedziałaś. Szach!
Wieczorem dziewczyny zaprosiły do siebie Dionizego, który przyszedł wraz z Pauliną. Mimo pamiętnego spotkania w muzeum, między tą dwójką nadal iskrzyło coś bliżej nieuchwytnego. Trudno powiedzieć co konkretnie, bo parę różniło wiele – od wieku, przez zainteresowania, na podejściu do cielesności skończywszy. Najprościej uznać, że Paulinę po prostu kręcił młody adorator, a Dionizego sam fakt bycia adorowanym. Chociaż sam nie wiem; gość był w te klocki kompletnie niekumaty i mocno odklejony od rzeczywistości. Czytanie arcydzieł światowej literatury nie idzie w parze z odczytywaniem kobiecych sygnałów. Bo spojrzenia takie jak to powinny być dostatecznie wymowne:
Cóż, nie w tym wypadku. Młody literat pozostawał ślepy i głuchy na jakiekolwiek sugestie. Dalej rozprawiał o przejawach niemieckiego romantyzmu w twórczości współczesnej; ewentualnie z wystudiowaną ironią komentował głupotę telewizyjnej papki. Zrezygnowana Paulina z nudów zaczęła przeglądać książki, jej uwagę przykuł zwłaszcza jeden tytuł – „ W poszukiwaniu straconego czasu”.
„O tak, to coś o mnie; czasu straconego z tym chłystkiem już nie odzyskam” – pomyślała.
Gdy Dionizy to zobaczył, zerwał się na równe nogi.
- Lubisz Prousta? Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej?!
Chłopak był gotowy do działania. Tak, miał polubioną na fejsie stronę „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka” i stosował tę regułę w prawdziwym świecie.
Para szybko zmieniła lokal i wylądowała w łóżku. Najpierw musieli jednak wyprosić Beatę, która nie ukrywała dumy z najstarszego wnuka.
- Nie przeszkadzam wam, bawcie się dobrze dzieciaki! Wcale nie będę podglądać, wykorzystując fakt bycia duchem! Tylko nie zawiedź mnie wnusiu, w naszej rodzinie nie znamy pojęcia kiepskiego seksu!
- Dobrze, babciu…
U Czesława i Danuty bez zmian. Sprytny plan mężczyzny, by zbliżyć się do żony za pomocą malarstwa nie do końca wypalił. A kto wie, może nawet przyniósł odwrotny skutek? Gdy Danuta ujrzała debiutancki obraz męża pt. „Lama. Albo Pies. W sumie nie wiem do czego jest bardziej podobne”, zareagowała początkowo szczerym zachwytem:
- Ewelina, chodź tutaj! Muszę powiedzieć, że twój obraz jest naprawdę obiecujący, biorąc pod uwagę tak młody wiek!
- Mamo, ja tego nie namalowałam. Zdaje się, że tata coś ostatnio kombinował przy sztaludze.
- To zmienia postać rzeczy, koszmarny bohomaz.
Gdy Czesław usłyszał opinię Danuty, stwierdził że czas zakończyć czystą grą i przyjąć zdecydowanie bardziej nikczemną strategię. Naprawdę chciał mieć drugie dziecko – prawdopodobnie rekompensując sobie nudne życie towarzyskie i zawodowe – dlatego w ruch poszła igła. Jedna mała dziurka w ogumieniu wystarczyła, by Danuta zaszła w bardzo, ale to bardzo niechcianą ciążę.
- Kochanie, chyba nie podejrzewasz mnie o AŻ TAKĄ niedojrzałość?
- Niczego nie podejrzewam. Ja to WIEM. Z góry mówię, że bachorem będziesz zajmował się wyłącznie ty, ewentualnie opieka społeczna.
- Spokojnie słonko, poradzimy sobie ze wszystkim, jak zawsze.
- Obyś miał rację… Może nie będzie tak źle.
Danuta robiła dobrą minę do złej gry. Jednak gdy zapadła noc, wpatrywała się w śpiącego męża z uśmiechem i myślą: „najchętniej wzięłabym teraz nóż i obcięła ci jaja, a następnie zrobiła grilla i wepchnęła ci je do ust. Twoje cierpienie trzyma mnie przy życiu. Nienawidzę cię całym sercem…”
- O, cześć Ewelinko. Nie hałasuj proszę, bo tatuś właśnie zasnął. Zobacz jak słodko wygląda.
Benedykt mocno bronił się przed zaakceptowaniem starości. Właściwie cały czas ją wypierał, jednak siwe włosy, łupanie w krzyżu i potworne zmęczenie po choćby jednym szybkim numerku nawet jemu dały do myślenia. Uznał, że pora uregulować pewne sprawy, np. porozmawiać z nieślubnym synem, Aleksandrem Kołodziejem. I przy okazji spotkać się z jego matką, Emilią. Początkowo było dość niezręcznie, cała trójka siedziała w ciszy, przerywanej tylko okazjonalnym „także tego”.
Potem Benedykt trochę się rozwinął, próbując usprawiedliwić swoje postępowanie:
- Wiesz synu, to nie tak jak myślisz. Nie jestem złym człowiekiem, nie zostawiłem Twojej matki… Po prostu dowiedziałem się o jej ciąży, kiedy już byłem w związku z inną kobietą.
- Okej… To zmienia postać rzeczy. Tak myślę?
- To było zwykłe nieporozumienie na gruncie chronologicznym.
- Aaa… brzmi dostatecznie mądrze, bym łyknął tę teorię.
Następnie Benedykt zaczął obściskiwać się z Emilią i zrobiło się jeszcze bardziej niezręcznie.
Dionizy, wciąż pozostając pod wrażeniem nocy spędzonej z Pauliną, odwiedził kuzynki z zamiarem zdradzenia wszystkich detali. Słowa ugrzęzły mu jednak w gardle, gdy ujrzał ich nową koleżankę, niejaką Zuzannę Piosenkę. Krewetowe geny uderzyły ze zdwojoną mocą na widok rudowłosej dziewczyny w szortach – nareszcie! Ojciec byliby dumni!
Młodzian czegoś takiego nigdy wcześniej nie poczuł, nie wiedział co się z nim dzieje. Owszem, przeżył już swój pierwszy raz z Ewą, potem była fascynacja Pauliną, ale Zuzanna… To była zupełnie odrębna historia. W swym dzienniku napisał później: „spoglądając jej w oczy, uczułem coś jakby uderzenie ciężkiego, mosiężnego obucha w tył głowy – był to cios absolutnie ogłuszający, pozbawiający mnie zdolności logicznego myślenia – mnie! Jednostkę intelektualnie górującą nad opętaną zwierzęcymi instynktami tłuszczą! I tak oto w miejsce refleksji nad kulturą, sztuką i nieodgadnioną ludzką psychiką, poczęła mną kierować siła skupiona na jednym prymitywnym celu: zdobyciu tejże kobiety.”
Także tego. TLDR: podjarał się biedaczek.
Trzeba uczciwie przyznać, że Dionizy stanął na wysokości zadania. Chwilowo porzucił smęcenie na temat filmów moralnego niepokoju i ulubionych wierszach Rimbauda – całkiem udanie imitował normalnego człowieka, zaprosił Zuzannę na randkę w parku, poprosił o zostanie jego dziewczyną, a nawet zaproponował wspólne mieszkanie. Pełen sukces w jedno popołudnie. Cicha woda brzegi rwie.
Niniejszym Zuza Piosenka została nowym mieszkańcem Kamiennego Zaułka. Mimo pogodnego usposobienia, początkowo czuła się trochę nieswojo, ale szybko złapała plusy u pozostałych domowników. A to dzięki… pożarowi. Płonąca kuchnia wywołała obrazek typowy dla Krewetów: czyli trzech przerażonych samców…
… uratowanych przez młodą kobietę, która jako jedyna zachowała zimną krew. Ba, zdążyła nawet się przebrać, zanim użyła gaśnicę. Zuch dziewczyna!
A po skończonej robocie, dzielna Zuzanna mogła w końcu spokojnie zjeść tosta z serem. Na deser spałaszowała płatki z mlekiem i, mimo lekkiego niedosytu, poszła spać. Jedno jest pewne – nowa lokatorka będzie regularnie plądrować lodówkę.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Noo, na starość wszyscy dziwnie porządnieją, a większość nawet do kościoła lata Toteż nie dziwię się, że Benedykt poczuwszy chłodne dotknięcie starości "przypomniał" sobie o synu. Ktoś musi zająć się starym, schorowanym tatusiem. I mężem - bo chyba w tym celu tak obściskuje byłą... Na miejscu Emilii jednak stanowczo dałabym odpór, wręczając numer telefonu do najbliższego simowego MOPS-u!
Pojawiła się nowa, ciekawa postać - Zuzanna... Póki co, objada swoją nową "rodzinę" - ale zapowiada się interesująco...
Rozbawiłeś mnie tym Dionizym - jak trzeba, to i diabłu bliżej do nieba... Uwinął się biedaczysko szybko, nie przeczuwając, że Proust był tylko tanią zagrywką Oj, chyba domyślam się, w jakim kierunku potoczą się sprawy!
Pojawiła się nowa, ciekawa postać - Zuzanna... Póki co, objada swoją nową "rodzinę" - ale zapowiada się interesująco...
Rozbawiłeś mnie tym Dionizym - jak trzeba, to i diabłu bliżej do nieba... Uwinął się biedaczysko szybko, nie przeczuwając, że Proust był tylko tanią zagrywką Oj, chyba domyślam się, w jakim kierunku potoczą się sprawy!
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
Słodka Cecylia swoimi przedziwnymi minami i gestykulacja w parku bardzo przypomina "zarazonych" mieszkanców Strangerville z ostatniego dodatku. Okazuje sie ze ta grozna epidemia moze nawet przesiąknąć do komputera nie posiadajacego tego dodatku. Wystarczy ze są w nim simsy. Moze nalezaloby ja teraz bacznie obserwowac czy nie zacznie bredzic o Wielkiej Matce i w razie potrzeby izolować.
Czesław osiągnął to czego chcial. Ale czy cena jaką za to zapłaci nie bedzie za wysoka? Powinien sie chyba wystrzegac potrawy nigiri z rozdymki ugotowanej przezmściwą żone. O pardon - on moze spac spokojnie . Receptura na ta trującą potrawe mozna poznac jedynie w miescie Mishuo, a tam Danuta jak na razie nie ma szansy trafić.
Nie dziwie sie Dionizemu. Ruda wiewiorka Zuzanna urodą bije ewewntualną tutejsza konkurencje malomiasteczkowa razy 10. Smialo moze konkurowac z siostrami Kaliente , choc gdyby Dionizy poznal pozniejsze wyroby Maxisa - pewne mieszkanki Windenburga to moglaby zleciec z piedestału. Jak na razie jednak moze robic za Miss Wierzbowej Zatoczki i ochotniczą straz pozarną co nie jest bez znaczenia bo w zadnym dodatku Maxisa zawodowej Strazy Pozarnej nie uswiadczysz jak dotąd.
A taka to byla fajna kariera w Trojce! (zgrzyta zębami)
Czesław osiągnął to czego chcial. Ale czy cena jaką za to zapłaci nie bedzie za wysoka? Powinien sie chyba wystrzegac potrawy nigiri z rozdymki ugotowanej przezmściwą żone. O pardon - on moze spac spokojnie . Receptura na ta trującą potrawe mozna poznac jedynie w miescie Mishuo, a tam Danuta jak na razie nie ma szansy trafić.
Nie dziwie sie Dionizemu. Ruda wiewiorka Zuzanna urodą bije ewewntualną tutejsza konkurencje malomiasteczkowa razy 10. Smialo moze konkurowac z siostrami Kaliente , choc gdyby Dionizy poznal pozniejsze wyroby Maxisa - pewne mieszkanki Windenburga to moglaby zleciec z piedestału. Jak na razie jednak moze robic za Miss Wierzbowej Zatoczki i ochotniczą straz pozarną co nie jest bez znaczenia bo w zadnym dodatku Maxisa zawodowej Strazy Pozarnej nie uswiadczysz jak dotąd.
A taka to byla fajna kariera w Trojce! (zgrzyta zębami)
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
ODCINEK 18 - STARY BENEDYKT I MOŻE
Danuta Sosna nadal nie mogła się pogodzić z „kontrolowaną wpadką”, do której dopuścił jej lekkomyślny mąż. Próbowała mimo wszystko znaleźć jakiejś plusy całej sytuacji, a za taki należy uznać przypływ twórczej weny. Pod wpływem negatywnych emocji namalowała obraz zatytułowany „Obcy w moim brzuchu” – dziecko na pewno będzie zachwycone, widząc jak postrzegała je matka będąc w ciąży. Słodka pamiątka na przyszłość, w sam raz do powieszenia nad kominkiem i przekazywania kolejnym pokoleniom.
Kobieta również w kuchni dawała upust emocjom. Krojąc ogórka, wyobrażała sobie, że tnie na plasterki przyrodzenie Czesława. Ten mały, niesforny organ, zabawa z którym przypominała rosyjską ruletkę. Gra stanowczo niewarta świeczki. Żeby rudzielec był chociaż jakimś wybitnym wirtuozem… To kto chce jeszcze mizerii?
Mała Ewelina, choć pozostawała dzieckiem pogodnym i stosunkowo szczęśliwym, szybko zauważyła, że w domu dzieje się źle, a atmosfera gęstnieje tak, że można ją ciąć piłą łańcuchową. Córka obojętnej Danuty i wiecznie nieobecnego Czesława musiała liczyć głównie na siebie, co nawet najsilniejszej psychice nie mogło wyjść na dobre. Nic więc dziwnego, że pod łóżkiem nad wiek samodzielnej dziewczynki gniazdko uwił potwór. Taki z mackami. „Nie bój się mała, wcale nie jestem taki groźny. Gdy będziesz spłacała dwudziestoletni kredyt, harowała 12 godzin na śmieciowych umowach i przewijała dziecko o czwartej w nocy, zatęsknisz za niewinną demoniczną ośmiorniczką”.
Tymczasem uczucie Dionizego do Zuzanny nie słabło, wręcz przeciwnie. Młody literat wiedział, że to ta jedna jedyna, na całe życie, albo i dłużej. Uwielbiał patrzeć jak naprawia krany, gasi pożary i obżera się niczym nienasycone zwierzę. „W jej prymitywnej sile było coś hipnotyzującego i budzącego pożądanie… Zawsze opierałem się dzikim instynktom, które wodziły na manowce naszych jaskiniowych przodków, ale czyż powrót do praludzkiej natury jest w istocie czymś nagannym? Wszak intuicja ostatecznie doprowadziła nas do największych zdobyczy kultury i nauki. Ach, cóż za przedziwną woltę wykonał mój umysł pod wpływem tej pozornie kruchej kobiety!” – pisał w swym dzienniku. Planował nawet zaręczyny, najpierw chciał jednak zasięgnąć rady u ulubionej ciotki Barbary. Ta chętnie doradziła kochanemu bratankowi: „za kudły i do łóżka, musisz być stanowczy… nie zapomnij o kilku słownych groźbach, gdy pasywno-agresywne docinki nie wystarczą”!
Dionizy wziął sobie do serca słowa Cioci Dobra Rada i… poległ. Zuzannie forma oświadczyn o dziwo nie przypadła do gustu. „Serio? Zamiast zwyczajnie zapytać, czy nie zechcę zostać twoją żoną, stwierdziłeś, że dobrym pomysłem będzie przywiązać mnie do łóżka i próbować siłą wsadzić mi na palec pierścionek wysmarowany Kropelką?! Zapomnij!” Młody Kreweta szybko pożałował wyboru doradcy.
Mimo to, nadal twardo trzymał się agresywnej postawy. Szczęście w nieszczęściu, że delikatny młodzieniec naturę miał raczej spokojną i jego wybuchy nie należały do szczególnie groźnych, ani efektownych.
- Haha! Wylałem sok na dywan! I co teraz powiesz, ladacznico?!
- Właściwie to nie trafiłeś w dywan, większość soku jest na podłodze. Biegnij po mopa.
- Nie jesteś moją żoną, nie muszę słuchać twoich rozkazów!
- Natychmiast!
- No dobra… Ale robię to tylko dlatego, żeby nikt się nie poślizgnął!
Sprawy w swoje ręce musiał wziąć nestor rodu (o, jak dziwacznie to brzmi!), Benedykt. Widząc co się święci, zaprosił Zuzannę na krótką, acz szczerą rozmowę. „Nie skreślaj chłopaka, on taki nie jest. Ma mnóstwo wad, mógłbym teraz wymienić całą litanię, ale akurat niekontrolowany gniew do nich nie należy. Lenistwo, snobizm, nadmierna egzaltacja, życiowa nieporadność – jasne, jak najbardziej. Ale ostatnie zachowania mojego syna są wynikiem nerwów, bardzo obawiał się, że mu odmówisz. Widzę, że bardzo cię kocha i nie ukrywam, chciałbym mieć taką synową. Jestem coraz starszy, to chociaż sobie popatrzę, hehehe… Żarcik. Proszę, daj mu szansę”.
Rozmowa z Benedyktem przyniosła pożądany efekt. Zuzanna, której też bardzo zależało na Dionizym, postanowiła związać z nim przyszłość i sama się oświadczyła. Złość niepokornego młodziana minęła błyskawicznie. Powiedział „tak”!
Jak nietrudno zgadnąć, sprośna uwaga Benedykta na temat synowej wcale nie była żarcikiem. Atrakcyjny rudzielec naprawdę podobał się staruszkowi i choć nestor rodu Krewetów nie zamierzał konkurować z własnym synem (bo to dla niego żadna konkurencja), postanowił w inny sposób udowodnić sobie, że jeszcze może. Jedna noc, co najmniej trzy różne, dużo młodsze dziewczyny. Swoisty hattrick.
Pierwsza panna, urody przeciętnej, tak na rozgrzewkę starego casanovy, poleciała na wizerunek szarmanckiego gentlemana. „I przyszedł Józio, i przyniósł pączki, całuje rączki, całuje rączki”! Przedwojenne szlagiery były dla młodej damy tak oryginalne, że popłynęła bez chwili zawahania.
Przy drugiej kandydatce poprzeczka zawisła już odrobinę wyżej. Tutaj zadziałała metoda „na wnuczkę”.
- Znałem twojego dziadka wiesz? Jak on miał na imię… Tadeusz?
- Nie… Zdzisław.
- Właśnie, stary dobry Zdzisiek! Mam już początki demencji, ale pewnych sztuczek nie zapomniałem. Chcesz się przekonać?
Ostatni cel, chyba najbardziej atrakcyjny, teoretycznie powinien stanowić największe wyzwanie. Nic to jednak dla Benedykta Krewety. Za oknami robiło się jasno, strumienie alkoholu zostały wypite, a dziewczę, co widać na załączonym obrazku, po prostu wzruszyło ramionami, stwierdzając „a co mi szkodzi, może być zabawnie”.
3:0! Po wszystkim nasz mistrz podrywu zostawił śpiącą kobietę, udał się do ubikacji z wciąż cieknącym sedesem i spojrzał z dumą w lustro. „Wciąż to masz, przyjacielu! Wciąż to masz…”
Zupełnie odwrotny życiowy cel miała słodka i niewinna Cecylia. Od dziecka marzyła o założeniu rodziny: kochającym, wiernym mężu, gromadce roześmianych dzieciaków, dużym, choć przytulnym domu i stajni pełnej jednorożców. Teraz, gdy była już dorosła, wiedziała, że stajnia z jednorożcami jest mało realna z przyczyn finansowych, ale pozostałych marzeń trzymała się mocno. Niestety, ze względu na wrodzoną niezręczność w kontaktach damsko-męskich i wciąż młody wiek, miała spore trudności ze znalezieniem właściwego kandydata. Dlatego zaprosiła babcię, siostrę i Zuzannę, prosząc o rady w kwestii zmiany wizerunku. Beata Kreweta, jak na dziennikarkę modową przystało, podeszła do sprawy z wielkim profesjonalizmem. „Wnusiu, najlepszy styl, to styl sprawdzony. A zatem – czarna bluzka bez ramiączek… Do tego żółta spódniczka… Dobrałam ci również eleganckie okulary. I czarna peruczka, bo wiem z doświadczenia, że mężczyźni wolą brunetki. Voila! Ależ jesteś piękna!”
Donata wykorzystała okazję, by zażartować z siostry bliźniaczki. „Fryzura? Koniecznie trwała, dodaje stosownej powagi. Facet nie może od razu widzieć wszystkiego, więc na górę kombinezon pod szyję, w modnych odcieniach szarości. Ale żeby nie było zbyt sztywno, załóż żółte szorty. I różowe podkolanówki. Nooo, klękajcie narody!”
Dopiero Zuzanna stanęła na wysokości zadania i dobrała nowej kuzynce porządną kreację. Dziewczyna powoli łapała plusy u całej rodziny!
Tymczasem na świat przyszło drugie dziecko Czesława i Danuty. Linia Krewetów została przedłużona za sprawą narodzin Edwarda. W ramionach ojca wyglądał uroczo, ale życie szykowało mu już kilka nieprzyjemnych niespodzianek…
Danuta Sosna nadal nie mogła się pogodzić z „kontrolowaną wpadką”, do której dopuścił jej lekkomyślny mąż. Próbowała mimo wszystko znaleźć jakiejś plusy całej sytuacji, a za taki należy uznać przypływ twórczej weny. Pod wpływem negatywnych emocji namalowała obraz zatytułowany „Obcy w moim brzuchu” – dziecko na pewno będzie zachwycone, widząc jak postrzegała je matka będąc w ciąży. Słodka pamiątka na przyszłość, w sam raz do powieszenia nad kominkiem i przekazywania kolejnym pokoleniom.
Kobieta również w kuchni dawała upust emocjom. Krojąc ogórka, wyobrażała sobie, że tnie na plasterki przyrodzenie Czesława. Ten mały, niesforny organ, zabawa z którym przypominała rosyjską ruletkę. Gra stanowczo niewarta świeczki. Żeby rudzielec był chociaż jakimś wybitnym wirtuozem… To kto chce jeszcze mizerii?
Mała Ewelina, choć pozostawała dzieckiem pogodnym i stosunkowo szczęśliwym, szybko zauważyła, że w domu dzieje się źle, a atmosfera gęstnieje tak, że można ją ciąć piłą łańcuchową. Córka obojętnej Danuty i wiecznie nieobecnego Czesława musiała liczyć głównie na siebie, co nawet najsilniejszej psychice nie mogło wyjść na dobre. Nic więc dziwnego, że pod łóżkiem nad wiek samodzielnej dziewczynki gniazdko uwił potwór. Taki z mackami. „Nie bój się mała, wcale nie jestem taki groźny. Gdy będziesz spłacała dwudziestoletni kredyt, harowała 12 godzin na śmieciowych umowach i przewijała dziecko o czwartej w nocy, zatęsknisz za niewinną demoniczną ośmiorniczką”.
Tymczasem uczucie Dionizego do Zuzanny nie słabło, wręcz przeciwnie. Młody literat wiedział, że to ta jedna jedyna, na całe życie, albo i dłużej. Uwielbiał patrzeć jak naprawia krany, gasi pożary i obżera się niczym nienasycone zwierzę. „W jej prymitywnej sile było coś hipnotyzującego i budzącego pożądanie… Zawsze opierałem się dzikim instynktom, które wodziły na manowce naszych jaskiniowych przodków, ale czyż powrót do praludzkiej natury jest w istocie czymś nagannym? Wszak intuicja ostatecznie doprowadziła nas do największych zdobyczy kultury i nauki. Ach, cóż za przedziwną woltę wykonał mój umysł pod wpływem tej pozornie kruchej kobiety!” – pisał w swym dzienniku. Planował nawet zaręczyny, najpierw chciał jednak zasięgnąć rady u ulubionej ciotki Barbary. Ta chętnie doradziła kochanemu bratankowi: „za kudły i do łóżka, musisz być stanowczy… nie zapomnij o kilku słownych groźbach, gdy pasywno-agresywne docinki nie wystarczą”!
Dionizy wziął sobie do serca słowa Cioci Dobra Rada i… poległ. Zuzannie forma oświadczyn o dziwo nie przypadła do gustu. „Serio? Zamiast zwyczajnie zapytać, czy nie zechcę zostać twoją żoną, stwierdziłeś, że dobrym pomysłem będzie przywiązać mnie do łóżka i próbować siłą wsadzić mi na palec pierścionek wysmarowany Kropelką?! Zapomnij!” Młody Kreweta szybko pożałował wyboru doradcy.
Mimo to, nadal twardo trzymał się agresywnej postawy. Szczęście w nieszczęściu, że delikatny młodzieniec naturę miał raczej spokojną i jego wybuchy nie należały do szczególnie groźnych, ani efektownych.
- Haha! Wylałem sok na dywan! I co teraz powiesz, ladacznico?!
- Właściwie to nie trafiłeś w dywan, większość soku jest na podłodze. Biegnij po mopa.
- Nie jesteś moją żoną, nie muszę słuchać twoich rozkazów!
- Natychmiast!
- No dobra… Ale robię to tylko dlatego, żeby nikt się nie poślizgnął!
Sprawy w swoje ręce musiał wziąć nestor rodu (o, jak dziwacznie to brzmi!), Benedykt. Widząc co się święci, zaprosił Zuzannę na krótką, acz szczerą rozmowę. „Nie skreślaj chłopaka, on taki nie jest. Ma mnóstwo wad, mógłbym teraz wymienić całą litanię, ale akurat niekontrolowany gniew do nich nie należy. Lenistwo, snobizm, nadmierna egzaltacja, życiowa nieporadność – jasne, jak najbardziej. Ale ostatnie zachowania mojego syna są wynikiem nerwów, bardzo obawiał się, że mu odmówisz. Widzę, że bardzo cię kocha i nie ukrywam, chciałbym mieć taką synową. Jestem coraz starszy, to chociaż sobie popatrzę, hehehe… Żarcik. Proszę, daj mu szansę”.
Rozmowa z Benedyktem przyniosła pożądany efekt. Zuzanna, której też bardzo zależało na Dionizym, postanowiła związać z nim przyszłość i sama się oświadczyła. Złość niepokornego młodziana minęła błyskawicznie. Powiedział „tak”!
Jak nietrudno zgadnąć, sprośna uwaga Benedykta na temat synowej wcale nie była żarcikiem. Atrakcyjny rudzielec naprawdę podobał się staruszkowi i choć nestor rodu Krewetów nie zamierzał konkurować z własnym synem (bo to dla niego żadna konkurencja), postanowił w inny sposób udowodnić sobie, że jeszcze może. Jedna noc, co najmniej trzy różne, dużo młodsze dziewczyny. Swoisty hattrick.
Pierwsza panna, urody przeciętnej, tak na rozgrzewkę starego casanovy, poleciała na wizerunek szarmanckiego gentlemana. „I przyszedł Józio, i przyniósł pączki, całuje rączki, całuje rączki”! Przedwojenne szlagiery były dla młodej damy tak oryginalne, że popłynęła bez chwili zawahania.
Przy drugiej kandydatce poprzeczka zawisła już odrobinę wyżej. Tutaj zadziałała metoda „na wnuczkę”.
- Znałem twojego dziadka wiesz? Jak on miał na imię… Tadeusz?
- Nie… Zdzisław.
- Właśnie, stary dobry Zdzisiek! Mam już początki demencji, ale pewnych sztuczek nie zapomniałem. Chcesz się przekonać?
Ostatni cel, chyba najbardziej atrakcyjny, teoretycznie powinien stanowić największe wyzwanie. Nic to jednak dla Benedykta Krewety. Za oknami robiło się jasno, strumienie alkoholu zostały wypite, a dziewczę, co widać na załączonym obrazku, po prostu wzruszyło ramionami, stwierdzając „a co mi szkodzi, może być zabawnie”.
3:0! Po wszystkim nasz mistrz podrywu zostawił śpiącą kobietę, udał się do ubikacji z wciąż cieknącym sedesem i spojrzał z dumą w lustro. „Wciąż to masz, przyjacielu! Wciąż to masz…”
Zupełnie odwrotny życiowy cel miała słodka i niewinna Cecylia. Od dziecka marzyła o założeniu rodziny: kochającym, wiernym mężu, gromadce roześmianych dzieciaków, dużym, choć przytulnym domu i stajni pełnej jednorożców. Teraz, gdy była już dorosła, wiedziała, że stajnia z jednorożcami jest mało realna z przyczyn finansowych, ale pozostałych marzeń trzymała się mocno. Niestety, ze względu na wrodzoną niezręczność w kontaktach damsko-męskich i wciąż młody wiek, miała spore trudności ze znalezieniem właściwego kandydata. Dlatego zaprosiła babcię, siostrę i Zuzannę, prosząc o rady w kwestii zmiany wizerunku. Beata Kreweta, jak na dziennikarkę modową przystało, podeszła do sprawy z wielkim profesjonalizmem. „Wnusiu, najlepszy styl, to styl sprawdzony. A zatem – czarna bluzka bez ramiączek… Do tego żółta spódniczka… Dobrałam ci również eleganckie okulary. I czarna peruczka, bo wiem z doświadczenia, że mężczyźni wolą brunetki. Voila! Ależ jesteś piękna!”
Donata wykorzystała okazję, by zażartować z siostry bliźniaczki. „Fryzura? Koniecznie trwała, dodaje stosownej powagi. Facet nie może od razu widzieć wszystkiego, więc na górę kombinezon pod szyję, w modnych odcieniach szarości. Ale żeby nie było zbyt sztywno, załóż żółte szorty. I różowe podkolanówki. Nooo, klękajcie narody!”
Dopiero Zuzanna stanęła na wysokości zadania i dobrała nowej kuzynce porządną kreację. Dziewczyna powoli łapała plusy u całej rodziny!
Tymczasem na świat przyszło drugie dziecko Czesława i Danuty. Linia Krewetów została przedłużona za sprawą narodzin Edwarda. W ramionach ojca wyglądał uroczo, ale życie szykowało mu już kilka nieprzyjemnych niespodzianek…
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
ODCINEK 19 - ZE ŚMIERCIĄ JEJ DO TWARZY
Dionizy nie zamierzał długo zwlekać. Gdy usidlił już Zuzannę (choć technicznie, to ona usidliła jego), postanowił jak najszybciej zabrać się za spłodzenie godnego dziedzica Krewetów. Sam nie był wprawdzie przesadnie rodzinny, jednak chciał wychować kolejnego wielkiego pisarza (lub pisarkę) i zostawić po sobie nie tylko szufladę pełną arcydzieł światowej literatury, ale też kontynuatora wspaniałych tradycji. I trzeba przyznać, błyskawicznie dopiął swego. Ciąża nie wzbudziła u Zuzanny przesadnego entuzjazmu, chociaż do absolutnej depresji Danuty sporo jej brakowało. Na zdjęciu widzimy wymowną reakcję Benedykta… „Ja? Dziadkiem? Jak to w ogóle brzmi!”
Zajście w ciążę nie zwalniało Zuzanny z domowych obowiązków. Mimo pokaźnego brzucha, sama musiała uporać się z zepsutym prysznicem. Cóż, panowie na pewno mieli do przeprowadzenia poważną, niecierpiącą zwłoki rozmowę.
- I wtedy założyłem majtki na lewą stronę…. Okazało się, że zrobiłem to już wcześniej!
- Hahaha, doskonała anegdotka!
Narodziny małego Edwarda mocno zatroskały Ewelinę. W normalnym domu pojawienie się młodszego rodzeństwa wywołałoby zazdrość o względy rodziców, ale nie mówimy o normalnym domu, a o Krewetach. Zatem Ewelina martwiła się, że brat (podobnie jak ona sama) nie doświadczy właściwej opieki ze strony Czesława i Danuty.
- Edek, przygotuj się na dużą dawkę chłodu i obojętności. Na mnie możesz liczyć, kiedyś stąd uciekniemy. Do tego czasu musisz uzbroić się w cierpliwość i grubą skórę. No i zawsze możesz pobawić się z Demoniczną Ośmiornicą Spod Łóżka – to taki piesek, tylko z mackami!
Odmieniona stylistycznie Cecylia wreszcie poczuła się gotowa, by ruszyć na podryw, czyt.: poszukiwania przyszłego męża. W rolę skrzydłowej wcieliła się oczywiście niezawodna siostra bliźniaczka. Chociaż Donata, swoim zwyczajem, wbijała liczne szpilki, rozmowa z niejakim Bogusławem wychodziła blondynce zaskakująco dobrze. „Okulary uczyniły mnie mądrzejszą, babcia miała rację”!
Niestety, sabotaż nadszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony. Nagle w barze pojawił się dziadek bliźniaczek, Paweł Szpilka i zaczął skutecznie zniechęcać zdezorientowanego adoratora.
- Jeśli spróbujesz skrzywdzić moją wnuczkę, to pożałujesz, że się urodziłeś!
- Zna pan sztuki walki?
- Nie, ale jestem zawodową niańką. Sypnę ci w oczy pudrem dla niemowląt, a potem zawiążę ci pieluchę tak mocno, że nie będziesz w stanie jej zdjąć do (dosłownie) usranej śmierci!
Bogusław po angielsku opuścił lokal i marzenia o rychłym ślubie diabli wzięli.
Tymczasem duże zmiany zaszły u Barbary Krewety. Nasza ulubiona czarna wdowa osiągnęła właśnie wiek seniorki. Prawdę mówiąc, czas obszedł się z Baśką nad wyraz łagodnie. Owszem, wyraźnie osiwiała, ale poza tym wiele się nie zmieniła. Geny znów zrobiły swoje!
- Zobacz braciszku, jak ten czas pędzi! Kiedyś obchodzilibyśmy moje urodziny na dzikiej imprezie, a teraz siedzimy przy herbatce i gawędzimy jak starzy ludzie.
- Starzy? Kochana, ja się dopiero rozkręcam! Mam plany, marzenia!
- Masz rację, ja wciąż czuję się młodo i zajebiście wyglądam! Hej, zrobiłam tę herbatkę czy znowu zapomniałam?
Wracając do Cecylii – zanim obiekt jej westchnień uciekł przed zaskakująco agresywnym Pawłem, zdążył podać blondynce swój numer telefonu. Dziewczyna po powrocie do domu skorzystała z okazji i zaprosiła mężczyznę do siebie. Tym razem miała inny plan: powitać gościa w całkowitym negliżu. „Na przypale, albo wcale”! Cóż, Bogusław mógł zareagować przerażeniem, jednak ostatecznie męski instynkt wziął górę. Cecylia zyskała w jego oczach, trudno powiedzieć czemu.
Para znalazła wspólne tematy i świetnie się bawiła. Nie zauważyli nawet przybycia Donaty, która zerknęła na niezrównoważoną siostrę z niekłamanym podziwem. „Jesteś cholernie dziwnym stworzeniem, ale przyznaję, teraz to mnie zaimponowałaś”!
Barbara robiła dobrą minę do złej gry – tak naprawdę wizja upływającego czasu wpędziła ją w niekłamane przygnębienie. Nie chciała spędzić ostatnich lat życia w samotności, myśląc bez przerwy o rychłej śmierci. Dlatego postanowiła przygarnąć wesołego współlokatora, który przegoni czarne myśli.
- Kostuś, tyle nas łączy, zamieszkajmy razem! Będzie super, jak za dawnych czasów!
- Ech, ostatecznie zwolniłaś tempo wykańczania mężów i nie mam teraz zbyt wiele roboty, więc… niech będzie! Ale jeśli chodzi o gotowanie obiadów i sprzątanie kibla, to wprowadzamy grafik!
Tym sposobem Barbara zamieszkała z Mrocznym Kosiarzem.
Jednak przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka… lub bytu niematerialnego, w tym konkretnym przypadku. Gdy kobieta spała, Ponury Żniwiarz stanął w kącie pokoju i ostrzył sobie kosę. „Opanuj się… Jeszcze przyjdzie na nią pora. Im później zacznie robić mi konkurencję w zaświatach, tym lepiej”.
Zresztą Barbara, po wyjątkowo długim okresie seksualnej abstynencji, chętnie zaciągnęłaby nowego współlokatora do łóżka.
- Kaloryferek na brzuchu musisz mieć nieziemski!
- Owszem, nie jest… ziemski. Ale nie rozbieram się przy kobietach, wybacz.
- Rozumiem, nie wiedziałam. Może jeszcze zmienisz zdanie. Trudno mi się oprzeć!
Urodziny, urodziny wszędzie! Basia została seniorką, a jej bratanica Ewelina właśnie osiągnęła wiek nastoletni. I jak ujęliby to podstarzali, sprośni wujkowie: „wyrosła”! Córka Czesława i Danuty wyglądała naprawdę atrakcyjnie, można było przypuszczać, że na brak powodzenia narzekać nie będzie.
Na brak upiornych adoratorów niestety również… Grzegorz Kopytko, na co dzień niańczący Edwarda, szybko dostrzegł metamorfozę Eweliny i wystartował z kanonadą niestosownych komentarzy. Musiał mocno gestykulować, by utrzymać ręce z dala od rudowłosej nastolatki. Co ciekawe, swego czasu bezskutecznie próbował poderwać ducha Beaty, więc, co tu dużo gadać… facet nie był wybredny, miał wyjątkowo szeroką gamę upodobań. Danutę zaniepokoiło zachowanie mężczyzny, ale zwalniać go nie zamierzała – Edward sam się przecież sobą nie zaopiekuje!
A skoro o zmianach mowa… Wielkimi krokami zbliżał się moment porodu Zuzanny. Ostatniego dnia ciąży czuła się już bardzo źle, a wody odeszły jej tak obficie, że Dionizy nie nadążał z obsługą mopa.
Na tę wyjątkową okazję, dom nawiedził nawet duch Doroty, która chciała zobaczyć narodziny pierwszego wnuka. Szczęśliwie zjawa teściowej nie przeraziła Zuzanny; przyszła matka była zbyt zaaferowana nowym odcinkiem „Trudnych Spraw”.
- Wiesz Benedykcie, te historie są kompletnie nieprawdopodobne i absurdalne! Takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym życiu.
- Masz rację, kto to wymyśla? Facet żeni się z własną macochą? Babka wykańcza kolejnych mężów, żeby przejąć ich mieszkania? I przyjaźni się z Mrocznym Kosiarzem? Co za bzdury…
Chwilę później na świat przyszedł pierwszy prawnuk Beaty; Feliks Kreweta.
Dionizy nie zamierzał długo zwlekać. Gdy usidlił już Zuzannę (choć technicznie, to ona usidliła jego), postanowił jak najszybciej zabrać się za spłodzenie godnego dziedzica Krewetów. Sam nie był wprawdzie przesadnie rodzinny, jednak chciał wychować kolejnego wielkiego pisarza (lub pisarkę) i zostawić po sobie nie tylko szufladę pełną arcydzieł światowej literatury, ale też kontynuatora wspaniałych tradycji. I trzeba przyznać, błyskawicznie dopiął swego. Ciąża nie wzbudziła u Zuzanny przesadnego entuzjazmu, chociaż do absolutnej depresji Danuty sporo jej brakowało. Na zdjęciu widzimy wymowną reakcję Benedykta… „Ja? Dziadkiem? Jak to w ogóle brzmi!”
Zajście w ciążę nie zwalniało Zuzanny z domowych obowiązków. Mimo pokaźnego brzucha, sama musiała uporać się z zepsutym prysznicem. Cóż, panowie na pewno mieli do przeprowadzenia poważną, niecierpiącą zwłoki rozmowę.
- I wtedy założyłem majtki na lewą stronę…. Okazało się, że zrobiłem to już wcześniej!
- Hahaha, doskonała anegdotka!
Narodziny małego Edwarda mocno zatroskały Ewelinę. W normalnym domu pojawienie się młodszego rodzeństwa wywołałoby zazdrość o względy rodziców, ale nie mówimy o normalnym domu, a o Krewetach. Zatem Ewelina martwiła się, że brat (podobnie jak ona sama) nie doświadczy właściwej opieki ze strony Czesława i Danuty.
- Edek, przygotuj się na dużą dawkę chłodu i obojętności. Na mnie możesz liczyć, kiedyś stąd uciekniemy. Do tego czasu musisz uzbroić się w cierpliwość i grubą skórę. No i zawsze możesz pobawić się z Demoniczną Ośmiornicą Spod Łóżka – to taki piesek, tylko z mackami!
Odmieniona stylistycznie Cecylia wreszcie poczuła się gotowa, by ruszyć na podryw, czyt.: poszukiwania przyszłego męża. W rolę skrzydłowej wcieliła się oczywiście niezawodna siostra bliźniaczka. Chociaż Donata, swoim zwyczajem, wbijała liczne szpilki, rozmowa z niejakim Bogusławem wychodziła blondynce zaskakująco dobrze. „Okulary uczyniły mnie mądrzejszą, babcia miała rację”!
Niestety, sabotaż nadszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony. Nagle w barze pojawił się dziadek bliźniaczek, Paweł Szpilka i zaczął skutecznie zniechęcać zdezorientowanego adoratora.
- Jeśli spróbujesz skrzywdzić moją wnuczkę, to pożałujesz, że się urodziłeś!
- Zna pan sztuki walki?
- Nie, ale jestem zawodową niańką. Sypnę ci w oczy pudrem dla niemowląt, a potem zawiążę ci pieluchę tak mocno, że nie będziesz w stanie jej zdjąć do (dosłownie) usranej śmierci!
Bogusław po angielsku opuścił lokal i marzenia o rychłym ślubie diabli wzięli.
Tymczasem duże zmiany zaszły u Barbary Krewety. Nasza ulubiona czarna wdowa osiągnęła właśnie wiek seniorki. Prawdę mówiąc, czas obszedł się z Baśką nad wyraz łagodnie. Owszem, wyraźnie osiwiała, ale poza tym wiele się nie zmieniła. Geny znów zrobiły swoje!
- Zobacz braciszku, jak ten czas pędzi! Kiedyś obchodzilibyśmy moje urodziny na dzikiej imprezie, a teraz siedzimy przy herbatce i gawędzimy jak starzy ludzie.
- Starzy? Kochana, ja się dopiero rozkręcam! Mam plany, marzenia!
- Masz rację, ja wciąż czuję się młodo i zajebiście wyglądam! Hej, zrobiłam tę herbatkę czy znowu zapomniałam?
Wracając do Cecylii – zanim obiekt jej westchnień uciekł przed zaskakująco agresywnym Pawłem, zdążył podać blondynce swój numer telefonu. Dziewczyna po powrocie do domu skorzystała z okazji i zaprosiła mężczyznę do siebie. Tym razem miała inny plan: powitać gościa w całkowitym negliżu. „Na przypale, albo wcale”! Cóż, Bogusław mógł zareagować przerażeniem, jednak ostatecznie męski instynkt wziął górę. Cecylia zyskała w jego oczach, trudno powiedzieć czemu.
Para znalazła wspólne tematy i świetnie się bawiła. Nie zauważyli nawet przybycia Donaty, która zerknęła na niezrównoważoną siostrę z niekłamanym podziwem. „Jesteś cholernie dziwnym stworzeniem, ale przyznaję, teraz to mnie zaimponowałaś”!
Barbara robiła dobrą minę do złej gry – tak naprawdę wizja upływającego czasu wpędziła ją w niekłamane przygnębienie. Nie chciała spędzić ostatnich lat życia w samotności, myśląc bez przerwy o rychłej śmierci. Dlatego postanowiła przygarnąć wesołego współlokatora, który przegoni czarne myśli.
- Kostuś, tyle nas łączy, zamieszkajmy razem! Będzie super, jak za dawnych czasów!
- Ech, ostatecznie zwolniłaś tempo wykańczania mężów i nie mam teraz zbyt wiele roboty, więc… niech będzie! Ale jeśli chodzi o gotowanie obiadów i sprzątanie kibla, to wprowadzamy grafik!
Tym sposobem Barbara zamieszkała z Mrocznym Kosiarzem.
Jednak przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka… lub bytu niematerialnego, w tym konkretnym przypadku. Gdy kobieta spała, Ponury Żniwiarz stanął w kącie pokoju i ostrzył sobie kosę. „Opanuj się… Jeszcze przyjdzie na nią pora. Im później zacznie robić mi konkurencję w zaświatach, tym lepiej”.
Zresztą Barbara, po wyjątkowo długim okresie seksualnej abstynencji, chętnie zaciągnęłaby nowego współlokatora do łóżka.
- Kaloryferek na brzuchu musisz mieć nieziemski!
- Owszem, nie jest… ziemski. Ale nie rozbieram się przy kobietach, wybacz.
- Rozumiem, nie wiedziałam. Może jeszcze zmienisz zdanie. Trudno mi się oprzeć!
Urodziny, urodziny wszędzie! Basia została seniorką, a jej bratanica Ewelina właśnie osiągnęła wiek nastoletni. I jak ujęliby to podstarzali, sprośni wujkowie: „wyrosła”! Córka Czesława i Danuty wyglądała naprawdę atrakcyjnie, można było przypuszczać, że na brak powodzenia narzekać nie będzie.
Na brak upiornych adoratorów niestety również… Grzegorz Kopytko, na co dzień niańczący Edwarda, szybko dostrzegł metamorfozę Eweliny i wystartował z kanonadą niestosownych komentarzy. Musiał mocno gestykulować, by utrzymać ręce z dala od rudowłosej nastolatki. Co ciekawe, swego czasu bezskutecznie próbował poderwać ducha Beaty, więc, co tu dużo gadać… facet nie był wybredny, miał wyjątkowo szeroką gamę upodobań. Danutę zaniepokoiło zachowanie mężczyzny, ale zwalniać go nie zamierzała – Edward sam się przecież sobą nie zaopiekuje!
A skoro o zmianach mowa… Wielkimi krokami zbliżał się moment porodu Zuzanny. Ostatniego dnia ciąży czuła się już bardzo źle, a wody odeszły jej tak obficie, że Dionizy nie nadążał z obsługą mopa.
Na tę wyjątkową okazję, dom nawiedził nawet duch Doroty, która chciała zobaczyć narodziny pierwszego wnuka. Szczęśliwie zjawa teściowej nie przeraziła Zuzanny; przyszła matka była zbyt zaaferowana nowym odcinkiem „Trudnych Spraw”.
- Wiesz Benedykcie, te historie są kompletnie nieprawdopodobne i absurdalne! Takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym życiu.
- Masz rację, kto to wymyśla? Facet żeni się z własną macochą? Babka wykańcza kolejnych mężów, żeby przejąć ich mieszkania? I przyjaźni się z Mrocznym Kosiarzem? Co za bzdury…
Chwilę później na świat przyszedł pierwszy prawnuk Beaty; Feliks Kreweta.
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
O rany, ale się zadziało. Czarna wdowa została Siwą Wdową, i chyba stępiła nieco pazurki, bo kosa raczej nie należy do fajnych zabawek.. Choć kto wie - nasza Basieńka i bez kosy świetnie dawała sobie radę... Zaloty Kosiarza...hm tego jeszcze nie widziałam, choć wiekowa jestem
Ród Krewetów przyrasta w postępie geometrycznym... I to sami męscy potomkowie. Wojna bedzie!
Ród Krewetów przyrasta w postępie geometrycznym... I to sami męscy potomkowie. Wojna bedzie!
Ostatnio zmieniony wtorek 19 lis 2019, 18:44 przez Alibali, łącznie zmieniany 1 raz.
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
ODCINEK 20 - JEDNO WESELE I POGRZEB
Najmłodszy wnuk Beaty, Edward Kreweta, od początku miał pod górkę. Matka, która najchętniej by się go pozbyła, lekkomyślny ojciec, a na domiar złego… rude włosy. Cóż, ostatecznie Czesław, również obarczony ognistą czupryną jakoś dał sobie z życiu radę – znalazł atrakcyjną żonę, dorobił się dwójki potomków i załapał do prężnie działającej organizacji przestępczej. Stanowił wręcz przykład dla wszystkich rudowłosych, że golarka nie jest jedyną opcją.
Tymczasem Cecylia kuła żelazo póki gorące (również nie zważając na owłosienie wybranka). Uznała, że skoro młodsza nie będzie, warto założyć wymarzoną rodzinę z Bogusławem Wojewodą. Zaciągnęła więc brodacza do łóżka i korzystając z cennych rad babci, zaliczyła całkiem udany pierwszy raz. A co stanowi trwalszą podwalinę zdrowego, stabilnego związku, niż dobry seks?
Teraz należało odhaczyć kolejny punkt na liście skrupulatnie przygotowanej przez blondynkę: ślub. Czekanie na ruch ze strony mężczyzny może i było romantyczne, ale też kompletnie niepraktyczne. Zresztą, w rodzinie Krewetów to panie częściej przejmowały inicjatywę. Cecylia postanowiła kontynuować wieloletnią tradycję i sama zorganizowała zaręczyny.
- Przepiękny pierścionek kochanie, zawsze o takim marzyłem! Oczywiście, że się zgadzam!
- To się dobrze składa, bo mam zamówioną salę na dzisiejsze popołudnie. Szykuj garnitur, nie możemy się spóźnić na własny ślub!
Kto myślał, że to niewinny żarcik, najwyraźniej nie zna Cecylii Krewety-Landgraab-Wojewody. Pozornie roztrzepana blondynka, zapobiegliwie zarezerwowała lokal z trzyletnim wyprzedzeniem – wówczas brakowało tylko kandydata na męża, teraz mieliśmy już wszystkie niezbędne składniki. Wesele było oczywiście huczne i uroczyste, choć panna młoda nerwowo zerkała na zegarek… Tuż po imprezie planowała przecież zajść w ciążę!
Radosna atmosfera nie udzieliła się Barbarze i Donacie. Nasze czarne charaktery brzydziły się zobowiązaniami.
- Nie sądziłam, że własna córka sprawi mi aż taki zawód! Przecież zawsze dawałam jej dobry przykład: żadnych ślubów, żadnych miłostek, tylko zdobywanie nieruchomości poprzez uwodzenie naiwnych samców i wykańczanie ich w sypialni! Mam nadzieję, że ty Donatko nie zrobisz podobnej głupoty.
- Spokojnie, mamo. Jestem na to zbyt mądra i zbyt leniwa.
Przyjęcie dobiegło końca. Danuta Sosna odpoczywała w Soku z Grzechotnika, gdy zauważyła… Bogusława. Flirtującego z jakąś tajemniczą kobietą w kapeluszu! Zszokowana niewiernością rudobrodego, szybko zatelefonowała do Cecylii.
- Słuchaj, nie chcę cię martwić, ale twój świeżutki mąż jest w barze i kręci z jakąś dziunią… Myślę, że powinnaś wiedzieć.
- Przekaż mu, żeby się pospieszył, bo musimy spłodzić dzidziusia, dobrze?
- Ale…
- Mam gdzieś co robi na boku, ważne żeby dał mi dziecko i nie próbował wziąć rozwodu. Jedyne czego pragnę to urocza rodzinka, ładnie wyglądająca na zdjęciach. Ale doceniam, że się o mnie martwisz! Buziaczki!
Bogusław w drodze do domu odwiedził Dionizego i Zuzannę (która też wpadła mu w oko). Jednak nie trafił na najlepszy moment do pogawędek, bo rodzina właśnie przeżywała ogromną tragedię: ŚMIERĆ BENEDYKTA KREWETY. Uwielbiany przez wszystkich podrywacz odszedł nie w swoim stylu, po cichu. Twarz Dionizego wyrażała więcej niż tysiąc słów, nieoczekiwany zgon ojca był dla aspirującego pisarza wyjątkowo bolesnym ciosem. „Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim, mój drogi Benedykcie, tym zniknieniem swoim” – wyrecytował podniośle. Uwagę poczciwego Bugusia przykuło co innego.
- Hej, możecie się przesunąć? Lecą derby Manchesteru, a ja nawet nie widzę wyniku!
Czesław również bardzo przeżywał śmierć brata.
- Widzisz Basiu, biorą już z naszego pokolenia.
- Nic mi nie mów. Jak spotkam Mrocznego Kosiarza, to mu nogi z dupy powyrywam… czy co on w tym miejscu ma.
Bogusław skorzystał z okazji i usiadł bliżej telewizora.
- Do boju, Czerwone Diabły!!!
Barbara jak obiecała, tak zrobiła. Ponurego Żniwiarza czekała poważna rozmowa.
- Nie tak się umawialiśmy! Ja cię przyjmuję pod swój dach, umilam ci czas rozmową i masażami, pozwalam korzystać z kuchni i robić mi obiady, a ty tak się odwdzięczasz? Mój brat miał być nietykalny.
- Wybacz, ale szef nie uznaje tak zwanych „znajomości”. Niejeden miał większe plecy, a główka jak miała polecieć, tak poleciała. Gdyby dowiedział się, że załatwiam coś pod stołem, to by mnie zabił. A tego byś chyba nie chciała, prawda?
Krąg życia, proszę państwa. Benedykt zmarł, ale Cecylia miała do przekazania bardziej radosne wieści: zaszła w upragnioną ciążę. Niepozorna dziewczyna była piekielnie skuteczna. Donata nie zareagowała na doniesienia siostry zbyt entuzjastycznie.
- Jestem w ciąży!
- Nawet nie próbuj wrobić mnie w opiekę nad dzieckiem.
Tymczasem Danuta Sosna wciąż nie radziła sobie z macierzyńską presją. Ledwo Ewelina wyrosła z pieluch, a już pojawił się kolejny sublokator w wiecznie obsranych majtkach, którego ulubionym zajęciem było picie, wrzeszczenie i łapanie za biust. A myślała, że po latach spędzonych z wujkiem Waldkiem nie będzie musiała tego ponownie przechodzić… Nic dziwnego, że malarka topiła smutki w alkoholu, i to imponująco, bo na dwie ręce!
Mrocznego Kosiarza dręczyły wyrzuty sumienia. Nie chciał sprawić przykrości swej najbliższej… przyjaciółce? Jak zwał, tak zwał, relacja Barbary ze śmiercią była trudna do zaklasyfikowania. Jeżeli nigdy wcześniej nie widzieliście płaczącego Ponurego Żniwiarza, proszę bardzo:
Nasz zakapturzony bohater zorganizował nawet oficjalne przeprosiny:
- Basiu, przyjmij ode mnie kwiat w ramach przeprosin, niech przypomina ci o zmarłym bracie.
- Jest piękny! Skąd go masz?
- Dziś rano miałem zlecenie na ogrodnika.
- Jesteś kochany!
Mały Feliks Kreweta rósł jak na drożdżach; niestety podzielił smutny los swego wujka Edwarda i musiał żyć z rudymi włosami. Nie był to jednak jedyny problem chłopca – otóż rodzice mieli zupełnie inne podejście, jeśli chodzi o wychowanie. Bezpośrednia, wyluzowana Zuzanna twierdziła, że nic tak nie rozwija młodego człowieka jak beztroska zabawa:
Tymczasem Dionizy chciał, by jego pierworodny syn wyrósł na światowej sławy pisarza. Dlatego na dobranoc czytał mu największe arcydzieła literatury; zaczynając od pozycji lekkich, jak „Zbrodnia i kara”, czy „Proces”. Feliks wyraźnie nie wychwytywał wszystkich niuansów, czym drażnił przesadnie ambitnego ojca. „Ja w twoim wieku czytałem do poduszki Heideggera… Ale spokojnie, wiem że to wina dziwnych metod wychowawczych twojej matki!”
Okazało się, że Bogusław Wojewoda trochę kłamał w sprawie wieku, bo krótko po ślubie osiągnął status seniora. Choć fakt faktem, przy Cecylii osiwieć można przedwcześnie… Kobieta skomentowała to krótko:
- No chłopie, dwójka dzieci to minimum, więc przygotuj tabletki – jak tylko urodzę, bierzemy się do roboty!
Czesław Kreweta powoli zaczynał mieć dość wiecznie poirytowanej, sfrustrowanej żony, która coraz częściej i głębiej zaglądała do kieliszka. Czuł się poszkodowany i zaniedbany, zupełnie jakby to on był winny całej sytuacji! A to przecież nie on wpędził Danutę w depresję, dziurawiąc prezerwatywę i doprowadzając do niechcianej ciąży! Oh, wait… W każdym razie, Czesiek coraz chętniej spoglądał na inne kobiety i tym sposobem poznał Patrycję Paliwodę. Urocza blondynka miała wszystko, czego nie miała jego żona – błysk w oku, uśmiech na ustach, brak bólu głowy i ciągłych pretensji. To musiało skończyć się płomiennym romansem.
Na usprawiedliwienie Czesława można nadmienić, że po sfinalizowaniu znajomości odczuwał drobne wyrzuty sumienia. Szczęśliwie na straży dobrego samopoczucia mężczyzny stała słodka Patrycja:
- Nie martw się misiu, to nie ty jesteś tym złym, tylko ona! To kiedy ją dla mnie zostawisz?
Najmłodszy wnuk Beaty, Edward Kreweta, od początku miał pod górkę. Matka, która najchętniej by się go pozbyła, lekkomyślny ojciec, a na domiar złego… rude włosy. Cóż, ostatecznie Czesław, również obarczony ognistą czupryną jakoś dał sobie z życiu radę – znalazł atrakcyjną żonę, dorobił się dwójki potomków i załapał do prężnie działającej organizacji przestępczej. Stanowił wręcz przykład dla wszystkich rudowłosych, że golarka nie jest jedyną opcją.
Tymczasem Cecylia kuła żelazo póki gorące (również nie zważając na owłosienie wybranka). Uznała, że skoro młodsza nie będzie, warto założyć wymarzoną rodzinę z Bogusławem Wojewodą. Zaciągnęła więc brodacza do łóżka i korzystając z cennych rad babci, zaliczyła całkiem udany pierwszy raz. A co stanowi trwalszą podwalinę zdrowego, stabilnego związku, niż dobry seks?
Teraz należało odhaczyć kolejny punkt na liście skrupulatnie przygotowanej przez blondynkę: ślub. Czekanie na ruch ze strony mężczyzny może i było romantyczne, ale też kompletnie niepraktyczne. Zresztą, w rodzinie Krewetów to panie częściej przejmowały inicjatywę. Cecylia postanowiła kontynuować wieloletnią tradycję i sama zorganizowała zaręczyny.
- Przepiękny pierścionek kochanie, zawsze o takim marzyłem! Oczywiście, że się zgadzam!
- To się dobrze składa, bo mam zamówioną salę na dzisiejsze popołudnie. Szykuj garnitur, nie możemy się spóźnić na własny ślub!
Kto myślał, że to niewinny żarcik, najwyraźniej nie zna Cecylii Krewety-Landgraab-Wojewody. Pozornie roztrzepana blondynka, zapobiegliwie zarezerwowała lokal z trzyletnim wyprzedzeniem – wówczas brakowało tylko kandydata na męża, teraz mieliśmy już wszystkie niezbędne składniki. Wesele było oczywiście huczne i uroczyste, choć panna młoda nerwowo zerkała na zegarek… Tuż po imprezie planowała przecież zajść w ciążę!
Radosna atmosfera nie udzieliła się Barbarze i Donacie. Nasze czarne charaktery brzydziły się zobowiązaniami.
- Nie sądziłam, że własna córka sprawi mi aż taki zawód! Przecież zawsze dawałam jej dobry przykład: żadnych ślubów, żadnych miłostek, tylko zdobywanie nieruchomości poprzez uwodzenie naiwnych samców i wykańczanie ich w sypialni! Mam nadzieję, że ty Donatko nie zrobisz podobnej głupoty.
- Spokojnie, mamo. Jestem na to zbyt mądra i zbyt leniwa.
Przyjęcie dobiegło końca. Danuta Sosna odpoczywała w Soku z Grzechotnika, gdy zauważyła… Bogusława. Flirtującego z jakąś tajemniczą kobietą w kapeluszu! Zszokowana niewiernością rudobrodego, szybko zatelefonowała do Cecylii.
- Słuchaj, nie chcę cię martwić, ale twój świeżutki mąż jest w barze i kręci z jakąś dziunią… Myślę, że powinnaś wiedzieć.
- Przekaż mu, żeby się pospieszył, bo musimy spłodzić dzidziusia, dobrze?
- Ale…
- Mam gdzieś co robi na boku, ważne żeby dał mi dziecko i nie próbował wziąć rozwodu. Jedyne czego pragnę to urocza rodzinka, ładnie wyglądająca na zdjęciach. Ale doceniam, że się o mnie martwisz! Buziaczki!
Bogusław w drodze do domu odwiedził Dionizego i Zuzannę (która też wpadła mu w oko). Jednak nie trafił na najlepszy moment do pogawędek, bo rodzina właśnie przeżywała ogromną tragedię: ŚMIERĆ BENEDYKTA KREWETY. Uwielbiany przez wszystkich podrywacz odszedł nie w swoim stylu, po cichu. Twarz Dionizego wyrażała więcej niż tysiąc słów, nieoczekiwany zgon ojca był dla aspirującego pisarza wyjątkowo bolesnym ciosem. „Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim, mój drogi Benedykcie, tym zniknieniem swoim” – wyrecytował podniośle. Uwagę poczciwego Bugusia przykuło co innego.
- Hej, możecie się przesunąć? Lecą derby Manchesteru, a ja nawet nie widzę wyniku!
Czesław również bardzo przeżywał śmierć brata.
- Widzisz Basiu, biorą już z naszego pokolenia.
- Nic mi nie mów. Jak spotkam Mrocznego Kosiarza, to mu nogi z dupy powyrywam… czy co on w tym miejscu ma.
Bogusław skorzystał z okazji i usiadł bliżej telewizora.
- Do boju, Czerwone Diabły!!!
Barbara jak obiecała, tak zrobiła. Ponurego Żniwiarza czekała poważna rozmowa.
- Nie tak się umawialiśmy! Ja cię przyjmuję pod swój dach, umilam ci czas rozmową i masażami, pozwalam korzystać z kuchni i robić mi obiady, a ty tak się odwdzięczasz? Mój brat miał być nietykalny.
- Wybacz, ale szef nie uznaje tak zwanych „znajomości”. Niejeden miał większe plecy, a główka jak miała polecieć, tak poleciała. Gdyby dowiedział się, że załatwiam coś pod stołem, to by mnie zabił. A tego byś chyba nie chciała, prawda?
Krąg życia, proszę państwa. Benedykt zmarł, ale Cecylia miała do przekazania bardziej radosne wieści: zaszła w upragnioną ciążę. Niepozorna dziewczyna była piekielnie skuteczna. Donata nie zareagowała na doniesienia siostry zbyt entuzjastycznie.
- Jestem w ciąży!
- Nawet nie próbuj wrobić mnie w opiekę nad dzieckiem.
Tymczasem Danuta Sosna wciąż nie radziła sobie z macierzyńską presją. Ledwo Ewelina wyrosła z pieluch, a już pojawił się kolejny sublokator w wiecznie obsranych majtkach, którego ulubionym zajęciem było picie, wrzeszczenie i łapanie za biust. A myślała, że po latach spędzonych z wujkiem Waldkiem nie będzie musiała tego ponownie przechodzić… Nic dziwnego, że malarka topiła smutki w alkoholu, i to imponująco, bo na dwie ręce!
Mrocznego Kosiarza dręczyły wyrzuty sumienia. Nie chciał sprawić przykrości swej najbliższej… przyjaciółce? Jak zwał, tak zwał, relacja Barbary ze śmiercią była trudna do zaklasyfikowania. Jeżeli nigdy wcześniej nie widzieliście płaczącego Ponurego Żniwiarza, proszę bardzo:
Nasz zakapturzony bohater zorganizował nawet oficjalne przeprosiny:
- Basiu, przyjmij ode mnie kwiat w ramach przeprosin, niech przypomina ci o zmarłym bracie.
- Jest piękny! Skąd go masz?
- Dziś rano miałem zlecenie na ogrodnika.
- Jesteś kochany!
Mały Feliks Kreweta rósł jak na drożdżach; niestety podzielił smutny los swego wujka Edwarda i musiał żyć z rudymi włosami. Nie był to jednak jedyny problem chłopca – otóż rodzice mieli zupełnie inne podejście, jeśli chodzi o wychowanie. Bezpośrednia, wyluzowana Zuzanna twierdziła, że nic tak nie rozwija młodego człowieka jak beztroska zabawa:
Tymczasem Dionizy chciał, by jego pierworodny syn wyrósł na światowej sławy pisarza. Dlatego na dobranoc czytał mu największe arcydzieła literatury; zaczynając od pozycji lekkich, jak „Zbrodnia i kara”, czy „Proces”. Feliks wyraźnie nie wychwytywał wszystkich niuansów, czym drażnił przesadnie ambitnego ojca. „Ja w twoim wieku czytałem do poduszki Heideggera… Ale spokojnie, wiem że to wina dziwnych metod wychowawczych twojej matki!”
Okazało się, że Bogusław Wojewoda trochę kłamał w sprawie wieku, bo krótko po ślubie osiągnął status seniora. Choć fakt faktem, przy Cecylii osiwieć można przedwcześnie… Kobieta skomentowała to krótko:
- No chłopie, dwójka dzieci to minimum, więc przygotuj tabletki – jak tylko urodzę, bierzemy się do roboty!
Czesław Kreweta powoli zaczynał mieć dość wiecznie poirytowanej, sfrustrowanej żony, która coraz częściej i głębiej zaglądała do kieliszka. Czuł się poszkodowany i zaniedbany, zupełnie jakby to on był winny całej sytuacji! A to przecież nie on wpędził Danutę w depresję, dziurawiąc prezerwatywę i doprowadzając do niechcianej ciąży! Oh, wait… W każdym razie, Czesiek coraz chętniej spoglądał na inne kobiety i tym sposobem poznał Patrycję Paliwodę. Urocza blondynka miała wszystko, czego nie miała jego żona – błysk w oku, uśmiech na ustach, brak bólu głowy i ciągłych pretensji. To musiało skończyć się płomiennym romansem.
Na usprawiedliwienie Czesława można nadmienić, że po sfinalizowaniu znajomości odczuwał drobne wyrzuty sumienia. Szczęśliwie na straży dobrego samopoczucia mężczyzny stała słodka Patrycja:
- Nie martw się misiu, to nie ty jesteś tym złym, tylko ona! To kiedy ją dla mnie zostawisz?
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Ależ się obśmiałam przy tej porcji Krewetowych przygód! A najbardziej - skąd masz ten kwiat? - Miałem rano zlecenie na ogrodnika... Płaczący Mroczny jest the best!
No, tego się po Cwecylii nie spodziewałam - okazała się równie bezwzględna jak Mamuśka, choć trochę w innym stylu. Niestraszny jej brykający na boki małżonek - byle by spłodził potomka - w trybie ekspresowym, a najlepiej trojaczki razy dwa! Cecylia to nieodrodna córka Barbary! A niby taka nierozgarnięta była! Ciekawe, co jeszcze ukrywa w zanadrzu.
Fajne teksty, zwięzłe i bardzo dowcipne.
No, tego się po Cwecylii nie spodziewałam - okazała się równie bezwzględna jak Mamuśka, choć trochę w innym stylu. Niestraszny jej brykający na boki małżonek - byle by spłodził potomka - w trybie ekspresowym, a najlepiej trojaczki razy dwa! Cecylia to nieodrodna córka Barbary! A niby taka nierozgarnięta była! Ciekawe, co jeszcze ukrywa w zanadrzu.
Fajne teksty, zwięzłe i bardzo dowcipne.