Balety u Krewety
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Balety u Krewety
ODCINEK 1 - BALETY KREWETY
Beata Kreweta była kobietą inteligentną, błyskotliwą i zabawną, ale w życiu czegoś jej brakowało. Ostatnie miesiące spędzała w pustym domu, pijąc coraz mniej wymyślne drinki i zastanawiając się nad sensem ludzkiej egzystencji. Ostatecznie doszła do wniosku, że potrzebuje dwóch rzeczy…
Po pierwsze: zmian! W tym celu postanowiła przeprowadzić się do nowego miasta, gdzie nikt jej nie znał i gdzie będzie mogła zacząć wszystko od nowa. Wybór padł na wiecznie słoneczną Oazę Zdrój.
Po drugie: dziedzictwa. Zegar biologiczny tykał i choć Beata wcale nie przepadała za dziećmi, uznała że musi się rozmnożyć, by nie zmarnować doskonałych genów jakimi niewątpliwie dysponowała. Lubiła swój umysł, kreatywność, ładną buzię i duży biust; zamierzała zatem wydać na świat kilka nowych istot, które będą równie mądre, utalentowane oraz atrakcyjne.
By spełnić takie założenia, wcale nie potrzeba luksusów – wystarczy niewielki domek z bieżącą wodą i podwójnym łóżkiem. Dlatego panna Kreweta oszczędziła sporo pieniędzy, kupując skromną posiadłość, zwaną Kamiennym Zakątkiem. Dużym atutem była bliskość popularnego klubu „Sok z Grzechotnika”, gdzie można było łowić przyszłych tatusiów… Tylko w sensie biologicznym; nasza rezolutna okularnica nie zamierzała używać mężczyzn do celów innych niż seksualne.
Zanim jednak Beata zabrała się za przykre obowiązki, pozwoliła sobie na odrobinę przyjemności, czyli szukanie pracy. Zawsze pasjonowała ją moda, z wiadomych przyczyn głównie interesowała się niszą pt. „plus size”. Dotychczas zajmowała się tym wyłącznie amatorsko, czyt. wstawiała fotki na instagrama, gdzie zgromadziła kilkuset obserwatorów… niestety większość stanowili internetowi napaleńcy, a dyskusji o stylu, krojach i kolorystyce prowadzić się z nimi nie dało. Stanowisko „komentatora konfekcji” było zatem spełnieniem marzeń. Pełna werwy, świeżo upieczona dziennikarka modowa ruszyła na ulice przeprowadzać wywiady! Jak widać na załączonym obrazku, żółte czapki były tego roku absolutnym must have!
Tego samego dnia sąsiedzi urządzili nowej lokatorce przyjęcie powitalne i poczęstowali wyjątkowo niesmacznym ciastem jabłkowym. Prowodyrem akcji był młody artysta sceniczny Johnny Zest, zwabiony apetycznymi krągłościami czarnowłosej kobiety. Beata początkowo nie chciała zarzucać na niego swych sieci, blondyn wydawał jej się mdły, nijaki i zbyt wymuskany. Jednak dziwnym trafem, to jego imię zapamiętała, a ciemnoskórą koleżankę praktycznie zignorowała. Cóż, numer do pierwszego faceta w nowym mieście zapisany – może jeszcze się przydać. Z braku laku…
Kreweta liczyła na kogoś lepszego, dlatego postanowiła po raz pierwszy odwiedzić słynny „Sok z Grzechotnika”. Wiele słyszała o tym lokalu, jednak pierwsza wizyta okazała się sporym rozczarowaniem. Mimo kocich ruchów na parkiecie i licznych flirciarskich rozmów z przypadkowymi mężczyznami, nie znalazła nikogo zainteresowanego. Praktycznie wszyscy byli zajęci, zupełnie jakby miało to jakieś znaczenie! Przecież ona nie chciała się z nikim wiązać, chodziło wyłącznie o chwilę przyjemności i materiał genetyczny!
Może dlatego kolejna niezapowiedziana wizyta Johnny’ego Zesta ucieszyła Beatę. Nadal nie uważała go za zbyt interesującego, ale wyglądał na zdrowego, a dodatkowo był wyraźnie nią zauroczony. W myśl zasady „kuj żelazo póki gorące”, wyrachowana uwodzicielka najpierw zainicjowała kontakt cielesny na kanapie, by następnie zaciągnąć ambitnego, acz głupkowatego artystę do łóżka. Stąd już nie było odwrotu, pierwsza upojna noc w Oazie Zdrój stała się faktem.
Cóż, naiwny Johnny rzeczywiście okazał się zdrowy, bo już przy pierwszej próbie zaliczył złoty strzał. Beata Kreweta spodziewała się pierwszego dziecka, o czym wkrótce poinformowała swojego kochanka. Długo rozważała czy to zrobić, ale ostatecznie uznała, że jest mu to winna. Chłopak nie spanikował, chyba poważnie potraktował sprawę, bo zaraz zabrał się za pomaganie przyszłej matce, wynosząc śmieci… Biedaczek myślał, że ciąża oznacza związek, tymczasem Beatka nie uwzględniała go w dalszych planach. Johnny zrobił swoje, Johnny może odejść.
Co robi odpowiedzialna ciężarna kobieta? Idzie na imprezę! Wywija na parkiecie, zaczepia obcych facetów i pije drinki, oczywiście bezalkoholowe. Niestety, jak widać na załączonym obrazku, w stanie błogosławionym pęcherz nie sługa… No i bądźmy szczerzy, powodzenie u płci przeciwnej spada, gdy kobieta nosi w sobie dziecko obcego gościa.
Mimo niezbyt odpowiedzialnego trybu życia, poród przebiegł zgodnie z planem i na świecie pojawił się nowy człowiek: Benedykt Kreweta. Beata liczyła na dziewczynkę, ale hej – nie można mieć wszystkiego. Młoda matka szybko chwyciła za telefon i zatrudniła niańkę – jak miało się okazać, w ten sposób upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu… Ale o tym w kolejnym odcinku!
Beata Kreweta była kobietą inteligentną, błyskotliwą i zabawną, ale w życiu czegoś jej brakowało. Ostatnie miesiące spędzała w pustym domu, pijąc coraz mniej wymyślne drinki i zastanawiając się nad sensem ludzkiej egzystencji. Ostatecznie doszła do wniosku, że potrzebuje dwóch rzeczy…
Po pierwsze: zmian! W tym celu postanowiła przeprowadzić się do nowego miasta, gdzie nikt jej nie znał i gdzie będzie mogła zacząć wszystko od nowa. Wybór padł na wiecznie słoneczną Oazę Zdrój.
Po drugie: dziedzictwa. Zegar biologiczny tykał i choć Beata wcale nie przepadała za dziećmi, uznała że musi się rozmnożyć, by nie zmarnować doskonałych genów jakimi niewątpliwie dysponowała. Lubiła swój umysł, kreatywność, ładną buzię i duży biust; zamierzała zatem wydać na świat kilka nowych istot, które będą równie mądre, utalentowane oraz atrakcyjne.
By spełnić takie założenia, wcale nie potrzeba luksusów – wystarczy niewielki domek z bieżącą wodą i podwójnym łóżkiem. Dlatego panna Kreweta oszczędziła sporo pieniędzy, kupując skromną posiadłość, zwaną Kamiennym Zakątkiem. Dużym atutem była bliskość popularnego klubu „Sok z Grzechotnika”, gdzie można było łowić przyszłych tatusiów… Tylko w sensie biologicznym; nasza rezolutna okularnica nie zamierzała używać mężczyzn do celów innych niż seksualne.
Zanim jednak Beata zabrała się za przykre obowiązki, pozwoliła sobie na odrobinę przyjemności, czyli szukanie pracy. Zawsze pasjonowała ją moda, z wiadomych przyczyn głównie interesowała się niszą pt. „plus size”. Dotychczas zajmowała się tym wyłącznie amatorsko, czyt. wstawiała fotki na instagrama, gdzie zgromadziła kilkuset obserwatorów… niestety większość stanowili internetowi napaleńcy, a dyskusji o stylu, krojach i kolorystyce prowadzić się z nimi nie dało. Stanowisko „komentatora konfekcji” było zatem spełnieniem marzeń. Pełna werwy, świeżo upieczona dziennikarka modowa ruszyła na ulice przeprowadzać wywiady! Jak widać na załączonym obrazku, żółte czapki były tego roku absolutnym must have!
Tego samego dnia sąsiedzi urządzili nowej lokatorce przyjęcie powitalne i poczęstowali wyjątkowo niesmacznym ciastem jabłkowym. Prowodyrem akcji był młody artysta sceniczny Johnny Zest, zwabiony apetycznymi krągłościami czarnowłosej kobiety. Beata początkowo nie chciała zarzucać na niego swych sieci, blondyn wydawał jej się mdły, nijaki i zbyt wymuskany. Jednak dziwnym trafem, to jego imię zapamiętała, a ciemnoskórą koleżankę praktycznie zignorowała. Cóż, numer do pierwszego faceta w nowym mieście zapisany – może jeszcze się przydać. Z braku laku…
Kreweta liczyła na kogoś lepszego, dlatego postanowiła po raz pierwszy odwiedzić słynny „Sok z Grzechotnika”. Wiele słyszała o tym lokalu, jednak pierwsza wizyta okazała się sporym rozczarowaniem. Mimo kocich ruchów na parkiecie i licznych flirciarskich rozmów z przypadkowymi mężczyznami, nie znalazła nikogo zainteresowanego. Praktycznie wszyscy byli zajęci, zupełnie jakby miało to jakieś znaczenie! Przecież ona nie chciała się z nikim wiązać, chodziło wyłącznie o chwilę przyjemności i materiał genetyczny!
Może dlatego kolejna niezapowiedziana wizyta Johnny’ego Zesta ucieszyła Beatę. Nadal nie uważała go za zbyt interesującego, ale wyglądał na zdrowego, a dodatkowo był wyraźnie nią zauroczony. W myśl zasady „kuj żelazo póki gorące”, wyrachowana uwodzicielka najpierw zainicjowała kontakt cielesny na kanapie, by następnie zaciągnąć ambitnego, acz głupkowatego artystę do łóżka. Stąd już nie było odwrotu, pierwsza upojna noc w Oazie Zdrój stała się faktem.
Cóż, naiwny Johnny rzeczywiście okazał się zdrowy, bo już przy pierwszej próbie zaliczył złoty strzał. Beata Kreweta spodziewała się pierwszego dziecka, o czym wkrótce poinformowała swojego kochanka. Długo rozważała czy to zrobić, ale ostatecznie uznała, że jest mu to winna. Chłopak nie spanikował, chyba poważnie potraktował sprawę, bo zaraz zabrał się za pomaganie przyszłej matce, wynosząc śmieci… Biedaczek myślał, że ciąża oznacza związek, tymczasem Beatka nie uwzględniała go w dalszych planach. Johnny zrobił swoje, Johnny może odejść.
Co robi odpowiedzialna ciężarna kobieta? Idzie na imprezę! Wywija na parkiecie, zaczepia obcych facetów i pije drinki, oczywiście bezalkoholowe. Niestety, jak widać na załączonym obrazku, w stanie błogosławionym pęcherz nie sługa… No i bądźmy szczerzy, powodzenie u płci przeciwnej spada, gdy kobieta nosi w sobie dziecko obcego gościa.
Mimo niezbyt odpowiedzialnego trybu życia, poród przebiegł zgodnie z planem i na świecie pojawił się nowy człowiek: Benedykt Kreweta. Beata liczyła na dziewczynkę, ale hej – nie można mieć wszystkiego. Młoda matka szybko chwyciła za telefon i zatrudniła niańkę – jak miało się okazać, w ten sposób upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu… Ale o tym w kolejnym odcinku!
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
No no, zapowiada się, że mimo niewątpliwych upałów w Oazie Zdrój - wzrost temperatury (głównie u panów)jest stuprocentowo gwarantowany! Panna Beata Ka posiada seksapil i - niestety - nie zawaha się go użyć! Co tam jakieś drętwe wieszaki na ubrania czy inne płaskodupne i bladolice anielice z Południa. Beata Ka pokaże, kto tu naprawdę rządzi! Trzeba zacząć od zmontowania własnego teamu. Grunt to poparcie rodzinki, więc ochoczo zabrała się do dzieła. Dzieło okazało się być chłopcem, ale nic nie szkodzi - materiał genetyczny będzie mógł być rozprzestrzeniany wydajniej - nawet co noc, a może częściej Z dziewczynką byłoby gorzej! Nie dość że każdy egzemplarz jednak trza odhodować do etapu rozmnażania, to na każdy efekt mieszania genów poczekać 9 miesięcy Łatwo policzyć, co się bardziej opłaca...
Podoba mi się to, co napisałeś, i czekam na cdn...
Podoba mi się to, co napisałeś, i czekam na cdn...
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
No ja jestem wtórny czytacz , ale tam gdzie to czytałam nie bardzo mogłam komentować. Charakterek Beaty bardzo mi odpowiada, bo to takie zenskie wydanie moich historyjkowych facetów XD
Tylko Beatka jest bardziej cyniczna. No wiadomo kobieta ma bardziej realistyczne spojrzenie na zycie. Z drugiej strony facet dążący do rozprzestrzenienia swoich genów ma tez jak Beatka duzo przyjemnosci w procesie ale zero obowiazkow mu z tego tytułu przybywa . Juz nie mowiac , ze nie musi przezywac porodu. Aby gościu ten przyjemny styl zycia mógł zachowac to jedynym warunkiem jaki musi spelnić, to omijanie kosmitów z daleka. Z drugiej strony - omijają go rozkosze macierzyństwa wiec coś za coś. Choć Beatka tez zdaje sie za bardzo sie przejmuje rolą mamusi. Geny rozmnozyła - zrobione! Niańke zatudnila - odpowiedzialnosc z głowy.
Z przyjemnoscia czytam jeszcze raz.
Tylko Beatka jest bardziej cyniczna. No wiadomo kobieta ma bardziej realistyczne spojrzenie na zycie. Z drugiej strony facet dążący do rozprzestrzenienia swoich genów ma tez jak Beatka duzo przyjemnosci w procesie ale zero obowiazkow mu z tego tytułu przybywa . Juz nie mowiac , ze nie musi przezywac porodu. Aby gościu ten przyjemny styl zycia mógł zachowac to jedynym warunkiem jaki musi spelnić, to omijanie kosmitów z daleka. Z drugiej strony - omijają go rozkosze macierzyństwa wiec coś za coś. Choć Beatka tez zdaje sie za bardzo sie przejmuje rolą mamusi. Geny rozmnozyła - zrobione! Niańke zatudnila - odpowiedzialnosc z głowy.
Z przyjemnoscia czytam jeszcze raz.
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Gdy dowiedziałam się, że na tamtym forum ktoś fajną historyjkę napisał - miałam w planach polezienie i poczytanie. Ale mam chyba uczulenie na kubły_ea... Bo zbieranie się zajęło mi dużo czasu. Ale w międzyczasie historyjka sama tutaj przyszła No a teraz specjalnie TAM nie czytam, żeby mieć coś "na deser" tutaj
- Aericia
- Administrator
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek 03 kwie 2018, 21:54
- Lokalizacja: Warszawa
- Origin ID: ukyojin
No ja już po komunii i wiem co będzie dalej.
Widać że to zapis gry i dobrze, bo gra dramą jest ciekawsza niż Disnej (nie żeby Disneja nie lubiła, bo lubię, dlatego u mnie jest pół na pół, po to mi dwaj bracia potrzebni!). Pisałam Ci już na priw, że podoba mi się Twoje podejście do ludzików - są nieidealne, trochę grube, trochę nieforemne, czyli takie jak je matka gra stworzyła! Dzięki temu wydają się bardziej ludzkie i zabawniejsze. Zwłaszcza Beatka - tak pewna swych wdzięków mimo, że daleko jej do kanonu... i jak widać, nie ma problemu z poderwaniem sobie partnerów, co też jest w tych Simach piękne!
Po drugie jedziesz po bandzie (już Kropka spoiler sprzedała) i nie patyczkujesz się z botami (ja swoich nawet nie dorastam bo mi szkoda, dlatego wnuki Victariona mają wciąż dziadka - młodego dorosłego, co jest chore!). Wrzucaj dalej odcinki bo warto!
Ciekawi mnie czy masz tylko podstawkę? Jeśli planujesz jakieś dodatki to polecam Zostań gwiazdą - chyba najbardziej grywalny z tego co wyszło.
Widać że to zapis gry i dobrze, bo gra dramą jest ciekawsza niż Disnej (nie żeby Disneja nie lubiła, bo lubię, dlatego u mnie jest pół na pół, po to mi dwaj bracia potrzebni!). Pisałam Ci już na priw, że podoba mi się Twoje podejście do ludzików - są nieidealne, trochę grube, trochę nieforemne, czyli takie jak je matka gra stworzyła! Dzięki temu wydają się bardziej ludzkie i zabawniejsze. Zwłaszcza Beatka - tak pewna swych wdzięków mimo, że daleko jej do kanonu... i jak widać, nie ma problemu z poderwaniem sobie partnerów, co też jest w tych Simach piękne!
Po drugie jedziesz po bandzie (już Kropka spoiler sprzedała) i nie patyczkujesz się z botami (ja swoich nawet nie dorastam bo mi szkoda, dlatego wnuki Victariona mają wciąż dziadka - młodego dorosłego, co jest chore!). Wrzucaj dalej odcinki bo warto!
Ciekawi mnie czy masz tylko podstawkę? Jeśli planujesz jakieś dodatki to polecam Zostań gwiazdą - chyba najbardziej grywalny z tego co wyszło.
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3470
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Super, fajnie piszesz z humorem, bezpośrednio no i postać nietuzinkowa |:) Takie charaktersy sa najfajniejsze bo... jakby mniej przewidywalne (nie wiadomo zupełnie co teraz odwali w następnym odcinku dlatego chętnie wrócę jak tylko cos się pojawi. No i też podziwiam za "normalną" gre w sensie dorastania dziecków itp bo u mnie w sumie były chyba tylko 3 ciąże (w tym 2 kosmiczne więc nie wiem na ile to się liczy ) zaś cierpliwości do wychowania dziecków nie mam. WYgląda na to, że i Krewi nie koniecznie ma a bynajmniej miała ochotę chyba na cos jeszcze poza pieluchami skoro opieka zastępcza już jest. "Uznała, że musi sie rozmnożyć żeby..." - padłem Czekam na więcej
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Dzięki za wszystkie komentarze!
Tak, mam już 11 gotowych odcinków, będę je tutaj wstawiał stopniowo (prawdopodobnie jeden dziennie), a potem ruszę już z kopyta z dalszą rozgrywką.
Nie ukrywam, opieka nad dziećmi jest chyba najmniej przyjemnym elementem gry (tutaj przyznam, że dwukrotnie musiałem uciec się do drobnego oszustwa w postaci powrotu do poprzedniego save'a, gdyż opieka społeczna zabierała mi dzieciaka - choć akurat nie dotyczyło to Beaty). Ale lubię obserwować jak dorastają, po kim odziedziczą wygląd, charakter (no, to drugie już zależy ode mnie, ale cechy charakteru lubię dopasowywać do wyglądu) - to z kolei jeden z moich ulubionych elementów. No i lubię co jakiś czas wprowadzić nowych bohaterów opowieści, żeby nie było zbyt nudno
Obecnie mam tylko wersję podstawową, ale nie wykluczam zakupu jakichś dodatków w bliżej nieokreślonej przyszłości
Tak, mam już 11 gotowych odcinków, będę je tutaj wstawiał stopniowo (prawdopodobnie jeden dziennie), a potem ruszę już z kopyta z dalszą rozgrywką.
Nie ukrywam, opieka nad dziećmi jest chyba najmniej przyjemnym elementem gry (tutaj przyznam, że dwukrotnie musiałem uciec się do drobnego oszustwa w postaci powrotu do poprzedniego save'a, gdyż opieka społeczna zabierała mi dzieciaka - choć akurat nie dotyczyło to Beaty). Ale lubię obserwować jak dorastają, po kim odziedziczą wygląd, charakter (no, to drugie już zależy ode mnie, ale cechy charakteru lubię dopasowywać do wyglądu) - to z kolei jeden z moich ulubionych elementów. No i lubię co jakiś czas wprowadzić nowych bohaterów opowieści, żeby nie było zbyt nudno
Obecnie mam tylko wersję podstawową, ale nie wykluczam zakupu jakichś dodatków w bliżej nieokreślonej przyszłości
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
ODCINEK 2 - WĄTPLIWE UROKI MACIERZYŃSTWA
Jako się rzekło, Beata natychmiast po urodzeniu Benedykta zatrudniła niańkę, która ku jej niekłamanej radości okazała się mężczyzną. Paweł Szpilka był opiekunem idealnym - miły, łagodny, uśmiechnięty, a do tego całkiem przystojny. Kreweta lubiła zawiesić oko na kimś atrakcyjnym. Trzeba jednak przyznać, że kompletnie nie miała instynktu macierzyńskiego - najchętniej opłaciłaby Pawła, żeby wziął sobie dziecko i oddał w wieku nastoletnim, kiedy już będzie o czym porozmawiać z pierworodnym synem... I pójść z nim na pierwszą wspólną imprezę, rzecz jasna.
Beata nie wytrzymała długo. Szybko uznała, że pan Szpilka będzie idealnym materiałem na ojca i to właśnie z nim zamierzała zmajstrować drugie
dziecko. Chociaż nie należała do osób wstydliwych bądź pruderyjnych (wręcz przeciwnie) flirt z niańką, której w końcu płaciła za obecność w domu, mógł być dość niezręczny. Dlatego urabiała Pawła stopniowo, używając wszystkich argumentów - zaczęła od "przypadkowego" objęcia na kanapie...
... następnie wypróbowała wszystkie najbardziej uwodzicielskie pozy...
... aż wreszcie zaciągnęła mężczyznę do łóżka. (warto zwrócić uwagę na jego gustowną piżamkę)
I bum! Znów pierwsza próba zakończyła się pełnym sukcesem. Beata Kreweta zaszła w swoją drugą ciążę, co ucieszyło zarówno ją, jak i jej wybranka. Paweł, podobnie jak wcześniej Johnny, planował związać się z matką swego dziecka na stałe, ale on również napotkał stanowczy opór niezależnej specjalistki od mody plus size. Miał jednak trochę więcej szczęścia - ze względu na wykonywany zawód i tak spędzał w Kamiennym Zakątku dużo czasu. Zamierzał to wykorzystać i powoli przekonać Beatę do nawiązania bardziej formalnej relacji.
Jeżeli chodzi o opiekę nad rosnącym jak na drożdżach Benedyktem, to postawiono na sprawiedliwy podział obowiązków... Tzn. dzieckiem zajmowali się na zmianę Paweł i Johnny, podczas gdy Beata leżała i pachniała. "Muszę się oszczędzać, przecież jestem w ciąży" - któż nie zgodziłby się z takim argumentem?
Szczerze mówiąc, Szpilka radził sobie dużo lepiej niż Zest, ale bądźmy uczciwi - lata praktyki robią swoje.
Słodka laba skończyła się dla Krewety wraz z narodzinami długo wyczekiwanej córki, Barbary. Mimo pomocy Pawła, Beata kompletnie nie radziła sobie z dwójką maluchów, momentami smród wydobywający się z pieluch był nie do zniesienia, a przestrzeganie godzin karmienia i mycia przekraczało kompetencje młodej mamuśki. Opieka społeczna siedziała jej na ogonie, co byłoby ogromnym problemem wizerunkowym... No i oczywiście żal byłoby stracić dzieci, bo mimo wszystko, panna Kreweta kochała Benedykta i Barbarę.
Ostatecznie trening czyni mistrza. Beata zaczęła powoli chwytać o co chodzi w macierzyństwie i znalazła wspólny język ze swym potomstwem. Czyż obrazki takie jak ten nie są urocze?
Okej, wystarczy tej sielanki. Czarnowłosa seksbomba potrzebowała wreszcie wyrwać się z domu i odwiedzić ulubiony "Sok z Grzechotnika". Powszechnie znanym był fakt, iż Beatka lubiła zarówno mężczyzn, jak i kobiety, a że ostatnio przebywała głównie z facetami... Nadeszła pora na flirt z przedstawicielką własnej płci. Wybór padł na Genowefę Nowak, która zwróciła uwagę Krewety atrakcyjną figurą i stylowymi okularami. Dodatkowo określała siebie jako "nieangażująca się", co tylko dodawało pikanterii... Noc z Genowefą była iście upojna, właśnie tego potrzebowała Beata po ostatnich, wyjątkowo ciężkich dniach!
Niestety, za rogiem czyhały kolejne problemy. Benedykt wkrótce miał osiągnąć wiek szkolny, a jak wszyscy wiemy: małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot.
Jako się rzekło, Beata natychmiast po urodzeniu Benedykta zatrudniła niańkę, która ku jej niekłamanej radości okazała się mężczyzną. Paweł Szpilka był opiekunem idealnym - miły, łagodny, uśmiechnięty, a do tego całkiem przystojny. Kreweta lubiła zawiesić oko na kimś atrakcyjnym. Trzeba jednak przyznać, że kompletnie nie miała instynktu macierzyńskiego - najchętniej opłaciłaby Pawła, żeby wziął sobie dziecko i oddał w wieku nastoletnim, kiedy już będzie o czym porozmawiać z pierworodnym synem... I pójść z nim na pierwszą wspólną imprezę, rzecz jasna.
Beata nie wytrzymała długo. Szybko uznała, że pan Szpilka będzie idealnym materiałem na ojca i to właśnie z nim zamierzała zmajstrować drugie
dziecko. Chociaż nie należała do osób wstydliwych bądź pruderyjnych (wręcz przeciwnie) flirt z niańką, której w końcu płaciła za obecność w domu, mógł być dość niezręczny. Dlatego urabiała Pawła stopniowo, używając wszystkich argumentów - zaczęła od "przypadkowego" objęcia na kanapie...
... następnie wypróbowała wszystkie najbardziej uwodzicielskie pozy...
... aż wreszcie zaciągnęła mężczyznę do łóżka. (warto zwrócić uwagę na jego gustowną piżamkę)
I bum! Znów pierwsza próba zakończyła się pełnym sukcesem. Beata Kreweta zaszła w swoją drugą ciążę, co ucieszyło zarówno ją, jak i jej wybranka. Paweł, podobnie jak wcześniej Johnny, planował związać się z matką swego dziecka na stałe, ale on również napotkał stanowczy opór niezależnej specjalistki od mody plus size. Miał jednak trochę więcej szczęścia - ze względu na wykonywany zawód i tak spędzał w Kamiennym Zakątku dużo czasu. Zamierzał to wykorzystać i powoli przekonać Beatę do nawiązania bardziej formalnej relacji.
Jeżeli chodzi o opiekę nad rosnącym jak na drożdżach Benedyktem, to postawiono na sprawiedliwy podział obowiązków... Tzn. dzieckiem zajmowali się na zmianę Paweł i Johnny, podczas gdy Beata leżała i pachniała. "Muszę się oszczędzać, przecież jestem w ciąży" - któż nie zgodziłby się z takim argumentem?
Szczerze mówiąc, Szpilka radził sobie dużo lepiej niż Zest, ale bądźmy uczciwi - lata praktyki robią swoje.
Słodka laba skończyła się dla Krewety wraz z narodzinami długo wyczekiwanej córki, Barbary. Mimo pomocy Pawła, Beata kompletnie nie radziła sobie z dwójką maluchów, momentami smród wydobywający się z pieluch był nie do zniesienia, a przestrzeganie godzin karmienia i mycia przekraczało kompetencje młodej mamuśki. Opieka społeczna siedziała jej na ogonie, co byłoby ogromnym problemem wizerunkowym... No i oczywiście żal byłoby stracić dzieci, bo mimo wszystko, panna Kreweta kochała Benedykta i Barbarę.
Ostatecznie trening czyni mistrza. Beata zaczęła powoli chwytać o co chodzi w macierzyństwie i znalazła wspólny język ze swym potomstwem. Czyż obrazki takie jak ten nie są urocze?
Okej, wystarczy tej sielanki. Czarnowłosa seksbomba potrzebowała wreszcie wyrwać się z domu i odwiedzić ulubiony "Sok z Grzechotnika". Powszechnie znanym był fakt, iż Beatka lubiła zarówno mężczyzn, jak i kobiety, a że ostatnio przebywała głównie z facetami... Nadeszła pora na flirt z przedstawicielką własnej płci. Wybór padł na Genowefę Nowak, która zwróciła uwagę Krewety atrakcyjną figurą i stylowymi okularami. Dodatkowo określała siebie jako "nieangażująca się", co tylko dodawało pikanterii... Noc z Genowefą była iście upojna, właśnie tego potrzebowała Beata po ostatnich, wyjątkowo ciężkich dniach!
Niestety, za rogiem czyhały kolejne problemy. Benedykt wkrótce miał osiągnąć wiek szkolny, a jak wszyscy wiemy: małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot.
- Aericia
- Administrator
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek 03 kwie 2018, 21:54
- Lokalizacja: Warszawa
- Origin ID: ukyojin
Fajnie przeczytać to jeszcze raz!
Moment, w którym uwieczniłeś Beatkę zaliczającą zwałkę przy śmierdzących dzieciach jest dla mnie kanoniczny - wtedy to dotarło do mnie, że trzeba czekać na kolejne częci! Swoją drogą to nieźle że Ci opieka dzieciaki zabierała... do mnie tylko raz przyszła, jak mi się dom zbugował a ja byłam Simem w pracy (w dodatku witaj w pracy możesz pójść z Simem do roboty, wtedy dom zostaje niby pod opieką botów - a że było tam od cholery postaci w różnym wieku to nie wiem, jak najedzony przed moim wyjściem, czysty i wyspany mały Simek zniknął z parceli bo niby umierał z głodu!). Z drugiej strony przyszła - dostajesz info że zabierają dzieciaka i on znika. O ile pamiętam to w Dwójce przychodził jakiś pracownik...
Oczywiście, szkoda mi pana niani, z drugiej strony mógł wywnioskować z sytuacji w domu na co się pisze. Propsy za romans z koleżanką. Ta gra to w ogole niemoralna jest, Haha! Ciekawe co by powiedzieli obrońcy moralności. +12, niemogę!
Co do oszustw, to sprzedam Ci jedno, którym się osobiście brzydzę, bo to jak ganianie i zabijanie graczy o 50 poziomów niżej w World of Warcraft - uciec taki nie ma szans, nie trafi w Ciebie nawet a składa się na strzała. Klikasz na Sima z Shiftem, dajesz modyfikuj potrzeby czy jakoś tak i "uszczęśliw". Dzieci będą szczęśliwe, Ty masz spokój ale za to mniej zabawnych screenów się trafi. no i jest jeszcze mod UI Cheats, który pozwala na klikanie w paski potrzeb i ustawianie ich sobie w czasie gry.
Moment, w którym uwieczniłeś Beatkę zaliczającą zwałkę przy śmierdzących dzieciach jest dla mnie kanoniczny - wtedy to dotarło do mnie, że trzeba czekać na kolejne częci! Swoją drogą to nieźle że Ci opieka dzieciaki zabierała... do mnie tylko raz przyszła, jak mi się dom zbugował a ja byłam Simem w pracy (w dodatku witaj w pracy możesz pójść z Simem do roboty, wtedy dom zostaje niby pod opieką botów - a że było tam od cholery postaci w różnym wieku to nie wiem, jak najedzony przed moim wyjściem, czysty i wyspany mały Simek zniknął z parceli bo niby umierał z głodu!). Z drugiej strony przyszła - dostajesz info że zabierają dzieciaka i on znika. O ile pamiętam to w Dwójce przychodził jakiś pracownik...
Oczywiście, szkoda mi pana niani, z drugiej strony mógł wywnioskować z sytuacji w domu na co się pisze. Propsy za romans z koleżanką. Ta gra to w ogole niemoralna jest, Haha! Ciekawe co by powiedzieli obrońcy moralności. +12, niemogę!
Co do oszustw, to sprzedam Ci jedno, którym się osobiście brzydzę, bo to jak ganianie i zabijanie graczy o 50 poziomów niżej w World of Warcraft - uciec taki nie ma szans, nie trafi w Ciebie nawet a składa się na strzała. Klikasz na Sima z Shiftem, dajesz modyfikuj potrzeby czy jakoś tak i "uszczęśliw". Dzieci będą szczęśliwe, Ty masz spokój ale za to mniej zabawnych screenów się trafi. no i jest jeszcze mod UI Cheats, który pozwala na klikanie w paski potrzeb i ustawianie ich sobie w czasie gry.
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3470
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Zarąbiste Ciekawy romans sie pojawił czyli Beatka ma juz w sum,ie 2 facetów i jedno dziewczę, ciekawe co z tego kogla mogla wyniknie Ano i dzieckę ,którą chyba na szceście ostatecznie pokochała. Ps: gdybyś zdecydował sie na jakis dodatek to myśle że zdecydowanie do historii i interakcji najbardziej przydałby ci się "zostań gwiazdą" bo można tam grać zawsze i wszędzie na co dzień na ulicy bez podejmowania kariery różne role przez co ludziki będą robic na zawołanie dokłądnie to co chcesz ,sceny miłości między simami które sie zbyt mocno nie kochają ,zazdrości itd. No i sympatyczny akcent z gwizdorswem szczelaniem fochów itd. więc to by cie wszystko chyba rozbawiło i mogłoby ci sie faktycznie przydac.
11 odcinków to już niezły kontent czekam na kolejne w takim razie
Ps: oprócz dodatku faktycznie ui lub mc commander pozwola też na zamiane nastroju sima na zawołanie no i ludzikinie będa musiały robic siku itp więc zaoszcędzisz sobie potrzebny czas w grze
11 odcinków to już niezły kontent czekam na kolejne w takim razie
Ps: oprócz dodatku faktycznie ui lub mc commander pozwola też na zamiane nastroju sima na zawołanie no i ludzikinie będa musiały robic siku itp więc zaoszcędzisz sobie potrzebny czas w grze
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Jeśli chodzi o opiekę społeczną, to na swoje usprawiedliwienie dodam, że dotyczyło to jednej z bliźniaczek... A mam wobec nich swoje niecne plany Chociaż fakt, stało się to w momencie, gdy w domu przebywała matka, ojciec, niańka, wujek i jego dziewczyna To uśpiło moją czujność.
W kwestii dodatków - rzeczywiście, "Zostań gwiazdą" wygląda najbardziej interesująco i chyba właśnie na ten się skuszę
Trochę obawiam się, co o mnie mówi tak ochocze propagowanie rozwiązłości w Simsach, ale hej! Zawsze mogłem im uprzykrzać życie, a w ten sposób dbam o ich dobre samopoczucie... Więc chyba nie jestem aż takim socjopatą
W kwestii dodatków - rzeczywiście, "Zostań gwiazdą" wygląda najbardziej interesująco i chyba właśnie na ten się skuszę
Trochę obawiam się, co o mnie mówi tak ochocze propagowanie rozwiązłości w Simsach, ale hej! Zawsze mogłem im uprzykrzać życie, a w ten sposób dbam o ich dobre samopoczucie... Więc chyba nie jestem aż takim socjopatą
- Aericia
- Administrator
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek 03 kwie 2018, 21:54
- Lokalizacja: Warszawa
- Origin ID: ukyojin
W Zostań gwiazdą świetne jest nabijanie reputacji. Sim z dobrą reputacją jest wszędzie miłe witany, ma na mieście chody i szybko zdobywa przyjaciół. Sim z negatywną natomiast może dostać wiązankę od przechodniów, którzy łażą pod jego domem. Jeżeli jest przy tym gwiazdą, sława nabija się na podłych i złośliwych interakcjach, obrażony przez ńiego ludzik klaszcze i wiwatuje, że "zły celebryta" raczył go publicznie zmieszać z błotem.
Krewetu, nie martw się, tu większość z nas to niemoralne egzemplarze. np Ela Kreatora to twórczyni jednego z najbardziej znanych rozpustników w polskim fandomie Simsów - Vimesa, który rwie co może i co chce a my mamy potem historyjki o tym. Polecam, nowa wyszła właśnie! w dodatku wielu z nas używa brzydkiego moda (co on potrafi polecam screeny Fredry w jej historyjce - ładnie dziewczyna wybrnęła swoją drogą, bo kadry wyglądają na niewinne, haha!). O sobie nawet nie mówię, bo ja łączyłam swego czasu nastolatków z seniorkami, stosowałam wampirzą przemoc i zrobiłam kilka innych brzydkich rzeczy w grze, których nawet trochę się wstydzę. Bez dram i romansów ta gra jest dla mnie po prostu nudna.
Tak w ogóle, to zastanawiam się co psycholog powiedziałby o sposobie, w jakim zwykliśmy prowadzić życie naszych botów. Mogłoby być ciekawie.
Krewetu, nie martw się, tu większość z nas to niemoralne egzemplarze. np Ela Kreatora to twórczyni jednego z najbardziej znanych rozpustników w polskim fandomie Simsów - Vimesa, który rwie co może i co chce a my mamy potem historyjki o tym. Polecam, nowa wyszła właśnie! w dodatku wielu z nas używa brzydkiego moda (co on potrafi polecam screeny Fredry w jej historyjce - ładnie dziewczyna wybrnęła swoją drogą, bo kadry wyglądają na niewinne, haha!). O sobie nawet nie mówię, bo ja łączyłam swego czasu nastolatków z seniorkami, stosowałam wampirzą przemoc i zrobiłam kilka innych brzydkich rzeczy w grze, których nawet trochę się wstydzę. Bez dram i romansów ta gra jest dla mnie po prostu nudna.
Tak w ogóle, to zastanawiam się co psycholog powiedziałby o sposobie, w jakim zwykliśmy prowadzić życie naszych botów. Mogłoby być ciekawie.
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
ODCINEK 3 - PRZYJAŹŃ TO MAGIA
Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Benedykt Kreweta, gdy tylko osiągnął wiek szkolny, rozpoczął życie imprezowe i zwiedzanie pobliskich klubów. Już pierwszy wypad na miasto zaowocował zawarciem znajomości z Klaudią Piętką, dojrzałą autorką opowiadań. Dla chłopca była to pierwsza młodzieńcza fascynacja, podczas gdy kobieta traktowała go wyłącznie jako wyjątkowo pocieszne, ale jednak tylko dziecko.
Benedykt zasypywał krągłą blondynkę głupkowatymi dowcipami i żalił się na swoich rodziców, choć matkę kochał bezwarunkowo, a wiecznie nieobecnego ojca idealizował. Po prostu chciał zwrócić na siebie uwagę i wzbudzić litość… Skutecznie. Klaudia szczerze współczuła rzekomo „biednemu chłopcu” i chętnie mu matkowała – sama nie miała dzieci, była singielką (by nie rzec „starą panną”) mieszkającą wraz z siostrą i bratem.
Podczas jednej z sekretnych „schadzek” para przyjaciół była świadkiem śmierci, śmierci… no właściwie do dziś nie wiadomo czyjej śmierci. Jakiejś randomowej kobiety, mniejsza z tym. W każdym razie zgon w miejscu publicznym zawsze jest dość traumatycznym doświadczeniem, o wizycie Mrocznego Kosiarza nie wspominając… Benedykt jeszcze nie wiedział, że „tego dziwnego pana z kosą” spotka później nie raz i to w bardziej dramatycznych okolicznościach.
Klaudia, jak na odpowiedzialną dorosłą przystało, spróbowała odwrócić uwagę dziecka wesołą piosenką. „Kosi, kosi łapci” w wersji gitarowej okazało się prawdziwym hitem!
Tymczasem Barbara również wyraźnie podrosła, niestety, nie była zbyt urodziwą dziewczynką. Pozostawało mieć nadzieję, że będziemy mieli do czynienia z typowym przypadkiem „brzydkiego kaczątka” i mimo wszystko wyrośnie na atrakcyjną kobietę. Jedno trzeba przyznać – Paweł nie wyparłby się ojcostwa, nawet gdyby chciał! Podobieństwo wprost uderzające.
A propos Pawła: jego ciągła obecność wyjątkowo działała na nerwy Benedyktowi. „Nie jesteś moim ojcem!” – tak podsumowywał praktycznie każdą (zainicjowaną przez siebie) sprzeczkę. Klasyka gatunku. Ponadto, młody cały czas opowiadał o jakiejś Klaudii, którą Paweł brał za zmyśloną przyjaciółkę…
Jak już wspominałem, Barbara nie wyglądała zbyt ładnie, ale za to uczyła się bardzo pilnie. Zbierała dobre oceny (choć Benedykt dotrzymywał jej kroku), a po lekcjach, zamiast do baru, zwykła chodzić do biblioteki. Tam poznała Dorotę Maluch, młodą bibliotekarkę, która dla Basi była pierwszą idolką. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy, jak ważna okaże się w przyszłości ta znajomość…
Co słychać u Johnny’ego Zesta, zapytacie? Blondyn nadal często odwiedzał Kamienny Zakątek, ale Beata pozostawała niewzruszona; wciąż nie zamierzała związać się z nim na stałe. Dlatego doskonale rozumiał się z Pawłem Szpilką, obaj panowie lubili sobie ponarzekać na matkę swoich dzieci… nawet w ich obecności. Wymieniali się też spostrzeżeniami dotyczącymi upodobań Beaty, co nie mogło pozostać bez wpływu na kruchą psychikę Benedykta.
No właśnie, dawno nie widzieliśmy Beaty! Nasza okularnica tradycyjnie robiła rajdy po klubach; w jednym zamieniła nawet kilka zdań z Klaudią, nie mając pojęcia, że to najlepsza przyjaciółka i obiekt westchnień pierworodnego syna. Panna Piętka przeciwnie, zdawała sobie sprawę, że oto siedzi przed nią matka Benedykta, o której słyszała wiele złego… Odniosła jednak zupełnie inne wrażenie i przez głowę przeleciała jej myśl, że może chłopiec nie mówił całej prawdy. Ostatecznie przychyliła się jednak do wersji, że Beata po prostu bardzo dobrze maskuje fakt, iż jest żywym wcieleniem zła. „Ale tę spódniczkę to ma pani śliczną! Hihihi!”
Czymże byłoby wyjście do klubu bez małego flirtu? Beata wiedziała już, że nie ma dominujących genów, ponieważ żadne z dzieci nie było do niej podobne – Benedykt wdał się w Johnny’ego; Barbara to wykapany Paweł. Dlatego gdy zobaczyła rudowłosego barmana, Stefana Kowala, pomyślała „raz kozie śmierć”. Albo urodzi mu płomiennowłosą piękność, albo… rudego chłopaka. Rosyjska ruletka. Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Beatka wbiła za bar i szybko owinęła sobie Stefana wokół palca – wszystko na oczach zdruzgotanego Pawła. Dobrze, że Szpilka natychmiast mógł utopić wszystkie smutki w alkoholu!
Oczywiście, Stefan chętnie przyjął zaproszenie na noc i szybko skonsumował nową znajomość.
Po wszystkim, rudy barman nie odczuwał żadnego skrępowania i rozsiadł się przed telewizorem w pokoju gościnnym. Oczywiście nic sobie nie robił z obecności biednego Pawła, który znów przeżywał męczarnie, ale jakie wyjście miał poczciwy pan Szpilka? On niestety nadal się łudził i liczył, że przynajmniej nie będzie musiał opiekować się kolejnym cudzym dzieckiem…
Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Benedykt Kreweta, gdy tylko osiągnął wiek szkolny, rozpoczął życie imprezowe i zwiedzanie pobliskich klubów. Już pierwszy wypad na miasto zaowocował zawarciem znajomości z Klaudią Piętką, dojrzałą autorką opowiadań. Dla chłopca była to pierwsza młodzieńcza fascynacja, podczas gdy kobieta traktowała go wyłącznie jako wyjątkowo pocieszne, ale jednak tylko dziecko.
Benedykt zasypywał krągłą blondynkę głupkowatymi dowcipami i żalił się na swoich rodziców, choć matkę kochał bezwarunkowo, a wiecznie nieobecnego ojca idealizował. Po prostu chciał zwrócić na siebie uwagę i wzbudzić litość… Skutecznie. Klaudia szczerze współczuła rzekomo „biednemu chłopcu” i chętnie mu matkowała – sama nie miała dzieci, była singielką (by nie rzec „starą panną”) mieszkającą wraz z siostrą i bratem.
Podczas jednej z sekretnych „schadzek” para przyjaciół była świadkiem śmierci, śmierci… no właściwie do dziś nie wiadomo czyjej śmierci. Jakiejś randomowej kobiety, mniejsza z tym. W każdym razie zgon w miejscu publicznym zawsze jest dość traumatycznym doświadczeniem, o wizycie Mrocznego Kosiarza nie wspominając… Benedykt jeszcze nie wiedział, że „tego dziwnego pana z kosą” spotka później nie raz i to w bardziej dramatycznych okolicznościach.
Klaudia, jak na odpowiedzialną dorosłą przystało, spróbowała odwrócić uwagę dziecka wesołą piosenką. „Kosi, kosi łapci” w wersji gitarowej okazało się prawdziwym hitem!
Tymczasem Barbara również wyraźnie podrosła, niestety, nie była zbyt urodziwą dziewczynką. Pozostawało mieć nadzieję, że będziemy mieli do czynienia z typowym przypadkiem „brzydkiego kaczątka” i mimo wszystko wyrośnie na atrakcyjną kobietę. Jedno trzeba przyznać – Paweł nie wyparłby się ojcostwa, nawet gdyby chciał! Podobieństwo wprost uderzające.
A propos Pawła: jego ciągła obecność wyjątkowo działała na nerwy Benedyktowi. „Nie jesteś moim ojcem!” – tak podsumowywał praktycznie każdą (zainicjowaną przez siebie) sprzeczkę. Klasyka gatunku. Ponadto, młody cały czas opowiadał o jakiejś Klaudii, którą Paweł brał za zmyśloną przyjaciółkę…
Jak już wspominałem, Barbara nie wyglądała zbyt ładnie, ale za to uczyła się bardzo pilnie. Zbierała dobre oceny (choć Benedykt dotrzymywał jej kroku), a po lekcjach, zamiast do baru, zwykła chodzić do biblioteki. Tam poznała Dorotę Maluch, młodą bibliotekarkę, która dla Basi była pierwszą idolką. Dziewczynka nie zdawała sobie sprawy, jak ważna okaże się w przyszłości ta znajomość…
Co słychać u Johnny’ego Zesta, zapytacie? Blondyn nadal często odwiedzał Kamienny Zakątek, ale Beata pozostawała niewzruszona; wciąż nie zamierzała związać się z nim na stałe. Dlatego doskonale rozumiał się z Pawłem Szpilką, obaj panowie lubili sobie ponarzekać na matkę swoich dzieci… nawet w ich obecności. Wymieniali się też spostrzeżeniami dotyczącymi upodobań Beaty, co nie mogło pozostać bez wpływu na kruchą psychikę Benedykta.
No właśnie, dawno nie widzieliśmy Beaty! Nasza okularnica tradycyjnie robiła rajdy po klubach; w jednym zamieniła nawet kilka zdań z Klaudią, nie mając pojęcia, że to najlepsza przyjaciółka i obiekt westchnień pierworodnego syna. Panna Piętka przeciwnie, zdawała sobie sprawę, że oto siedzi przed nią matka Benedykta, o której słyszała wiele złego… Odniosła jednak zupełnie inne wrażenie i przez głowę przeleciała jej myśl, że może chłopiec nie mówił całej prawdy. Ostatecznie przychyliła się jednak do wersji, że Beata po prostu bardzo dobrze maskuje fakt, iż jest żywym wcieleniem zła. „Ale tę spódniczkę to ma pani śliczną! Hihihi!”
Czymże byłoby wyjście do klubu bez małego flirtu? Beata wiedziała już, że nie ma dominujących genów, ponieważ żadne z dzieci nie było do niej podobne – Benedykt wdał się w Johnny’ego; Barbara to wykapany Paweł. Dlatego gdy zobaczyła rudowłosego barmana, Stefana Kowala, pomyślała „raz kozie śmierć”. Albo urodzi mu płomiennowłosą piękność, albo… rudego chłopaka. Rosyjska ruletka. Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Beatka wbiła za bar i szybko owinęła sobie Stefana wokół palca – wszystko na oczach zdruzgotanego Pawła. Dobrze, że Szpilka natychmiast mógł utopić wszystkie smutki w alkoholu!
Oczywiście, Stefan chętnie przyjął zaproszenie na noc i szybko skonsumował nową znajomość.
Po wszystkim, rudy barman nie odczuwał żadnego skrępowania i rozsiadł się przed telewizorem w pokoju gościnnym. Oczywiście nic sobie nie robił z obecności biednego Pawła, który znów przeżywał męczarnie, ale jakie wyjście miał poczciwy pan Szpilka? On niestety nadal się łudził i liczył, że przynajmniej nie będzie musiał opiekować się kolejnym cudzym dzieckiem…
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
Fajnie sie czyta po raz drugi . Choc przyznam sie szczerze , ze jednak focie z podniesionymi scianami - choc wymagają duzo wiekszego wysiłku od fotografującego jednak wygladaja lepiej. Jakość tekstu jest najwyzszej klasy i to sie wrecz prosi o lepszą jakosc foci. Mam nadzieje ze sie nie obrazisz za tą uwagę.
Wiem ze jeszcze sporo przeklejanycb z tamtego forum odcinkow przed nami i z tym juz zrobic nic nie mozesz , ale mam nadzieje, ze w nowo powstałych odcinkach juz te ściany beda chocby czesciowo podniesione. "Błaga"
Jak na razie dziarska Beatka, zalicza nowe romanse, a jej dzieciakami wciaz nie zajeła sie Opieka Społeczna, co nalezy uwazać za duzy sukces. Dominik juz zapowiada sie na rasowego podrywacza, choc na razie wypróbowuje swój wdziek na starszych damach, gdy jego siostra Barbara tkwi w bibliotece zgłebiając wiedze. Niestety prawdopodobnie tylko ze wzgledu na wiek nie moze jeszcze tkwic w barze jak mamusia i zglebiać wiedze o zupelnie czymś innym. O ile jabłko nie padło zbyt daleko od jabłoni...
Wiem ze jeszcze sporo przeklejanycb z tamtego forum odcinkow przed nami i z tym juz zrobic nic nie mozesz , ale mam nadzieje, ze w nowo powstałych odcinkach juz te ściany beda chocby czesciowo podniesione. "Błaga"
Jak na razie dziarska Beatka, zalicza nowe romanse, a jej dzieciakami wciaz nie zajeła sie Opieka Społeczna, co nalezy uwazać za duzy sukces. Dominik juz zapowiada sie na rasowego podrywacza, choc na razie wypróbowuje swój wdziek na starszych damach, gdy jego siostra Barbara tkwi w bibliotece zgłebiając wiedze. Niestety prawdopodobnie tylko ze wzgledu na wiek nie moze jeszcze tkwic w barze jak mamusia i zglebiać wiedze o zupelnie czymś innym. O ile jabłko nie padło zbyt daleko od jabłoni...
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Tak, zgadzam się co do podniesionych ścian - w późniejszych odcinkach (również tych już opublikowanych na drugim forum), o ile dobrze pamiętam, starałem się tego bardziej pilnować
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
Mnie tam opuszczone ściny nie przeszkadzają - a nawet lepiej mi się ogląda, gdy widzę, co jest na drugim, a nawet na trzecim planie! To czasami jest wręcz niezbędne Elu! Ja bardzo często fotografuję simowe wnętrza do moich historii z opuszczonymi ścianami.
Ups - no i się wygadałam....
A z wrażenia zapomniałam skomentować.
No, niezły numer z tej Beaty Ka... Zafundowała sobie w krótkim czasie niezły rollercoaster - dwóch facetów nie licząc psa. tfu - kobity... Pani do pary całkiem teges... Jednak Benedykt zainteresował się bardzo uroczą panią z urzekającymi loczkami. Niezłe ziółko rośnie ci w tej historyjce.
Czekam na ciąg dalszy - z premedytacją nie zaglądam na tamte forum do twojej historii - i z tą premedytacją zaschnę z ciekawości - co dalej
Ups - no i się wygadałam....
A z wrażenia zapomniałam skomentować.
No, niezły numer z tej Beaty Ka... Zafundowała sobie w krótkim czasie niezły rollercoaster - dwóch facetów nie licząc psa. tfu - kobity... Pani do pary całkiem teges... Jednak Benedykt zainteresował się bardzo uroczą panią z urzekającymi loczkami. Niezłe ziółko rośnie ci w tej historyjce.
Czekam na ciąg dalszy - z premedytacją nie zaglądam na tamte forum do twojej historii - i z tą premedytacją zaschnę z ciekawości - co dalej
- krewetson1987
- Asystent
- Posty: 36
- Rejestracja: poniedziałek 18 lut 2019, 10:36
- Lokalizacja: Gdańsk
Jednym z plusów wklejania gotowych odcinków jest fakt, że mogę je wstawiać regularnie
ODCINEK 4 - WESOŁE JEST ŻYCIE STARUSZKI
Jak nietrudno zgadnąć, Beata zaszła w ciążę po raz trzeci. „I ostatni” – chciałoby się powiedzieć, ale to wcale nie było takie oczywiste. Zdegustowany wyczynami matki, nieobecnością ojca, irytującym opiekunem i niemniej wkurzającą siostrą, Benedykt spędzał coraz więcej czasu poza domem. Zdarzało mu się nawet sypiać na ławce, co nie wzbudziło podejrzeń sąsiadów, policji, ani opieki społecznej. Ostatecznie w Oazie Zdrój zawsze było ciepło i słonecznie, więc cóż złego mogło przytrafić się śpiącemu pod gołym niebem dziecku?
Chłopiec w dalszym ciągu regularnie spotykał się z Klaudią, która o dziwo nie miała dość małego przybłędy. Dawała mu dużo matczynego ciepła i nauczyła grać w szachy, co należy uznać za spore osiągnięcie. Chociaż Benedykt był bystrym, piątkowym uczniem, już teraz można pokusić się o stwierdzenie, że wybitnym myślicielem nie zostanie.
Paweł, czyli chyba najbardziej sponiewierany przez los bohater naszej opowieści, powoli godził się ze swoją sytuację i przyjął postawę „pogodnej rezygnacji”. Poza tym miał serce na dłoni, nic więc dziwnego, że znalazł nić porozumienia z kolejnym adoratorem Beaty, Stefanem Kowalem. Panowie wspólnie oglądali mecze i obgadywali Krewetę, jednak robili to z wyczuciem. Może dlatego, że Paweł żywił wobec niej szczere uczucia, a Stefan był chyba najmniej zaangażowany?
Gdzie dwóch się kumpluje, tam… trzeci korzysta! Johnny wykazał najwięcej inicjatywy i zaprosił Beatę na randkę, a ona o dziwo przyjęła zaproszenie. Były to jednak miłe złego początki. Szybko dało się zauważyć, że panna Kreweta wyszła z Johnnym wyłącznie dla zabicia czasu, a w klubie więcej czasu spędzała na rozmowach z obcymi ludźmi, niż ze swym partnerem. W mężczyźnie wreszcie coś pękło, oburzony zakończył wieczór szybciej niż planował, krzycząc „nie dzwoń do mnie nigdy więcej”! Czyżby naprawdę stracił cierpliwość? No cóż, poniekąd słusznie.
Wczesny powrót z randki okazał się jednak dobrym pomysłem, bo wkrótce rozpoczął się poród. Beata miała już niemałą wprawę, wzięła więc klika głębokich oddechów…
… i po chwili trzymała w rękach swoje trzecie dziecko! Niestety, marzenia o rudowłosej piękności legły w gruzach, ponieważ na świat przyszedł chłopiec – Czesław Kreweta. Pozostawało mieć nadzieję, że chociaż kolor włosów odziedziczy po mamie.
Pamiętacie jeszcze Genowefę Nowak? No właśnie, Beata też zapomniała o swojej dziewczynie. Kiedy wreszcie się zreflektowała i zaprosiła ją do siebie, ta… mówiąc krótko, została solidnie nadgryziona przez ząb czasu. W związku z powyższym, należało zakończyć ten związek, on od początku nie miał sensu. Szczęście w nieszczęściu – Genowefa zareagowała spokojnie. „A kim właściwie pani jest”?
Dobry humor nie opuszczał naszej okularnicy, dlatego postanowiła spróbować swych sił w stand-upie. „Wiecie jaki jest plus związku z dużo starszą kobietą? Nie ma pretensji, że zapominacie o rocznicach, bo ona sama zapomina o istnieniu muszli klozetowej!”
Taa… Było wiele radości.
Mały Czesław rósł tymczasem jak na drożdżach. Wyrosły też jego pierwsze włosy… Tak, zgadliście – rude. Nie będzie miał biedak w życiu lekko.
Można się śmiać z Genowefy, ale czas dla każdego biegnie tak samo szybko. W końcu nadszedł dzień urodzin Beaty; dzień, w którym miała oficjalnie zostać „seniorką”. Smutna to okazja, tym bardziej warto spędzić ją w towarzystwie najbliższych. Kreweta rozesłała zaproszenia do przyjaciół (głownie swoich byłych partnerów) i zrobiła to, co lubi najbardziej – rozkręciła dobrą imprezę.
Na parkiecie wpadła jej w oko Dorota Maluch, młoda bibliotekarka, idolka małej Barbary. Chyba ze wzajemnością… Między innymi dlatego impreza przeniosła się wkrótce do Kamiennego Zakątka. Łatwo się domyśleć, jaki plan przyświecał Beacie.
Ale najpierw: obowiązkowy tort!
Po zdmuchnięciu świeczek, Beata wkroczyła w ostatni etap życia, trzeba jednak przyznać, że czas był dla niej wyjątkowo łagodny. Owszem, oczy mniej błyszczące, piersi trochę mniej jędrne, ale cera pozostawała gładka, a we włosach próżno było szukać jakichkolwiek śladów siwizny. Starzenie: robisz to dobrze!
Beata uznała z racji wieku, że pora zakończyć rodzenie dzieci, czas się ustatkować i cieszyć życiem! Trwały związek z kobietą był zatem najlepszym rozwiązaniem, przynajmniej nie trzeba było obawiać się wpadki i kolejnego absorbującego uwagę potomka. Dorota nadawała się do roli partnerki wprost znakomicie – młoda, atrakcyjna, pełna wigoru, lubiana przez co najmniej jedno dziecko… A do tego odwzajemniająca zainteresowanie!
Nie trzeba było dużo czasu, by obie panie podjęły decyzję o wspólnym życiu (i wspólnie spędzonej nocy). Jednak czy Beata Kreweta naprawdę była gotowa na zakończenie imprez, flirtów i przygodnych znajomości?
ODCINEK 4 - WESOŁE JEST ŻYCIE STARUSZKI
Jak nietrudno zgadnąć, Beata zaszła w ciążę po raz trzeci. „I ostatni” – chciałoby się powiedzieć, ale to wcale nie było takie oczywiste. Zdegustowany wyczynami matki, nieobecnością ojca, irytującym opiekunem i niemniej wkurzającą siostrą, Benedykt spędzał coraz więcej czasu poza domem. Zdarzało mu się nawet sypiać na ławce, co nie wzbudziło podejrzeń sąsiadów, policji, ani opieki społecznej. Ostatecznie w Oazie Zdrój zawsze było ciepło i słonecznie, więc cóż złego mogło przytrafić się śpiącemu pod gołym niebem dziecku?
Chłopiec w dalszym ciągu regularnie spotykał się z Klaudią, która o dziwo nie miała dość małego przybłędy. Dawała mu dużo matczynego ciepła i nauczyła grać w szachy, co należy uznać za spore osiągnięcie. Chociaż Benedykt był bystrym, piątkowym uczniem, już teraz można pokusić się o stwierdzenie, że wybitnym myślicielem nie zostanie.
Paweł, czyli chyba najbardziej sponiewierany przez los bohater naszej opowieści, powoli godził się ze swoją sytuację i przyjął postawę „pogodnej rezygnacji”. Poza tym miał serce na dłoni, nic więc dziwnego, że znalazł nić porozumienia z kolejnym adoratorem Beaty, Stefanem Kowalem. Panowie wspólnie oglądali mecze i obgadywali Krewetę, jednak robili to z wyczuciem. Może dlatego, że Paweł żywił wobec niej szczere uczucia, a Stefan był chyba najmniej zaangażowany?
Gdzie dwóch się kumpluje, tam… trzeci korzysta! Johnny wykazał najwięcej inicjatywy i zaprosił Beatę na randkę, a ona o dziwo przyjęła zaproszenie. Były to jednak miłe złego początki. Szybko dało się zauważyć, że panna Kreweta wyszła z Johnnym wyłącznie dla zabicia czasu, a w klubie więcej czasu spędzała na rozmowach z obcymi ludźmi, niż ze swym partnerem. W mężczyźnie wreszcie coś pękło, oburzony zakończył wieczór szybciej niż planował, krzycząc „nie dzwoń do mnie nigdy więcej”! Czyżby naprawdę stracił cierpliwość? No cóż, poniekąd słusznie.
Wczesny powrót z randki okazał się jednak dobrym pomysłem, bo wkrótce rozpoczął się poród. Beata miała już niemałą wprawę, wzięła więc klika głębokich oddechów…
… i po chwili trzymała w rękach swoje trzecie dziecko! Niestety, marzenia o rudowłosej piękności legły w gruzach, ponieważ na świat przyszedł chłopiec – Czesław Kreweta. Pozostawało mieć nadzieję, że chociaż kolor włosów odziedziczy po mamie.
Pamiętacie jeszcze Genowefę Nowak? No właśnie, Beata też zapomniała o swojej dziewczynie. Kiedy wreszcie się zreflektowała i zaprosiła ją do siebie, ta… mówiąc krótko, została solidnie nadgryziona przez ząb czasu. W związku z powyższym, należało zakończyć ten związek, on od początku nie miał sensu. Szczęście w nieszczęściu – Genowefa zareagowała spokojnie. „A kim właściwie pani jest”?
Dobry humor nie opuszczał naszej okularnicy, dlatego postanowiła spróbować swych sił w stand-upie. „Wiecie jaki jest plus związku z dużo starszą kobietą? Nie ma pretensji, że zapominacie o rocznicach, bo ona sama zapomina o istnieniu muszli klozetowej!”
Taa… Było wiele radości.
Mały Czesław rósł tymczasem jak na drożdżach. Wyrosły też jego pierwsze włosy… Tak, zgadliście – rude. Nie będzie miał biedak w życiu lekko.
Można się śmiać z Genowefy, ale czas dla każdego biegnie tak samo szybko. W końcu nadszedł dzień urodzin Beaty; dzień, w którym miała oficjalnie zostać „seniorką”. Smutna to okazja, tym bardziej warto spędzić ją w towarzystwie najbliższych. Kreweta rozesłała zaproszenia do przyjaciół (głownie swoich byłych partnerów) i zrobiła to, co lubi najbardziej – rozkręciła dobrą imprezę.
Na parkiecie wpadła jej w oko Dorota Maluch, młoda bibliotekarka, idolka małej Barbary. Chyba ze wzajemnością… Między innymi dlatego impreza przeniosła się wkrótce do Kamiennego Zakątka. Łatwo się domyśleć, jaki plan przyświecał Beacie.
Ale najpierw: obowiązkowy tort!
Po zdmuchnięciu świeczek, Beata wkroczyła w ostatni etap życia, trzeba jednak przyznać, że czas był dla niej wyjątkowo łagodny. Owszem, oczy mniej błyszczące, piersi trochę mniej jędrne, ale cera pozostawała gładka, a we włosach próżno było szukać jakichkolwiek śladów siwizny. Starzenie: robisz to dobrze!
Beata uznała z racji wieku, że pora zakończyć rodzenie dzieci, czas się ustatkować i cieszyć życiem! Trwały związek z kobietą był zatem najlepszym rozwiązaniem, przynajmniej nie trzeba było obawiać się wpadki i kolejnego absorbującego uwagę potomka. Dorota nadawała się do roli partnerki wprost znakomicie – młoda, atrakcyjna, pełna wigoru, lubiana przez co najmniej jedno dziecko… A do tego odwzajemniająca zainteresowanie!
Nie trzeba było dużo czasu, by obie panie podjęły decyzję o wspólnym życiu (i wspólnie spędzonej nocy). Jednak czy Beata Kreweta naprawdę była gotowa na zakończenie imprez, flirtów i przygodnych znajomości?
- kreatora
- Satyryk
- Posty: 2230
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 13:49
- Lokalizacja: Gdańsk
- Origin ID: kreatora
W starym piecu diabel pali , więc opcja, ze Beatka zezygnuje ze swoich ulubionych rozrwek jest mało prawdopodobna.
Ja na razie zgromadziła niezly harem żeńsko - męski i jesli trafi jej w oko nastepny kandydat - lub kandydatka - do tego haremu to raczej się nie zawaha. Obojetnie co subtelna bibliotekarka bedzie o tym mysleć.
Totalny egoista i egocentryk ma głeboko gdzieś inne osoby, to sa dla niego - w tym wypadku dla niej - tylko przedmioty, ktore wedlug niej nie mają zadnych uczuć i istnieją tylko po to by dopieszczać jej/jego ego. I nie tylko ego jak akurat w tym wypadku.
W dodatku w tym dziwnym sztucznym świecie nie ma zadnych zasad moralnych i zadnej glupiej opini pubicznej ktora by Beatke potepiła. Wiec dlaczego nie korzystać z życia i bycia tą number one wokoł ktorej swiat się kręci?
Ja na razie zgromadziła niezly harem żeńsko - męski i jesli trafi jej w oko nastepny kandydat - lub kandydatka - do tego haremu to raczej się nie zawaha. Obojetnie co subtelna bibliotekarka bedzie o tym mysleć.
Totalny egoista i egocentryk ma głeboko gdzieś inne osoby, to sa dla niego - w tym wypadku dla niej - tylko przedmioty, ktore wedlug niej nie mają zadnych uczuć i istnieją tylko po to by dopieszczać jej/jego ego. I nie tylko ego jak akurat w tym wypadku.
W dodatku w tym dziwnym sztucznym świecie nie ma zadnych zasad moralnych i zadnej glupiej opini pubicznej ktora by Beatke potepiła. Wiec dlaczego nie korzystać z życia i bycia tą number one wokoł ktorej swiat się kręci?
ORIGIN ID Kreatora Hero of Answers on EA AHQ
- SimDels
- Komiksomaniak
- Posty: 3470
- Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
- Lokalizacja: miasto kamienic
- Origin ID: SimDels
- Kontakt:
Faktycznie niezły rollercoaster Beti czerpała z zycia garściami az strach pomyśleć o tym co by było gdyby nie postanowiła się ustatkowac bo od imprez dzieci przybywa zw laszcza w simach więc po jakims czasie zrobiłoby się (a kto wie, może jeszcze zrobi?) małe przedszkole
Ten związek to dobry pomysł na dziecki i może stabilnosć ale jej i owej historyjki (s)stwórca chyba już cichaczem zapowiada, że scenario może być różny wszak związki nie musza trwac wiecznie. Ciekawe co tam Beti Kreveti jeszcze nawywija albo jak przykładna mama i żoną Doroty sie okaże
Ten związek to dobry pomysł na dziecki i może stabilnosć ale jej i owej historyjki (s)stwórca chyba już cichaczem zapowiada, że scenario może być różny wszak związki nie musza trwac wiecznie. Ciekawe co tam Beti Kreveti jeszcze nawywija albo jak przykładna mama i żoną Doroty sie okaże
- Alibali
- Pisarz
- Posty: 3749
- Rejestracja: czwartek 05 kwie 2018, 22:31
- Lokalizacja: Roztocze
- Origin ID: Aschantka
No, zaskoczyłeś mnie tą prozą życia - zestarzeniem się Beatki. A myślałam w głębi duszy, że rozmnoży się jeszcze wielokrotnie! Trójkę dzieci to każdy głupi mieć może! Nie tylko Sim
Właśnie jestem po obejrzeniu odcinka DDirectora - Familiada (zajrzyj koniecznie) i uśmiałam się z drugiego odcinka, w którym emeryci są bohaterami Familiady. Ciut nie Genowefa...
Teraz to już nieco pogubiłam się - w którym kierunku zamierzasz pokierować historię? Zapowiedź była jednoznaczna - stawiałeś na rozmnożenie gatunku simowego w Oazie!
Właśnie jestem po obejrzeniu odcinka DDirectora - Familiada (zajrzyj koniecznie) i uśmiałam się z drugiego odcinka, w którym emeryci są bohaterami Familiady. Ciut nie Genowefa...
Teraz to już nieco pogubiłam się - w którym kierunku zamierzasz pokierować historię? Zapowiedź była jednoznaczna - stawiałeś na rozmnożenie gatunku simowego w Oazie!